W najczarniejszej godzinie

Polska dostarcza Ukrainie broń nie od dziś, lecz od 2014 r. – praktyczną solidarność okazujemy tu od początku. Teraz, gdy robi to wielu, można o tym głośno powiedzieć.

14.02.2022

Czyta się kilka minut

Instruktorzy wojskowi szkolą ludność cywilną do samoobrony w przypadku inwazji wojsk rosyjskich. Ukraina, Odessa, 5 lutego 2022 r.  / fot. Oleksandr GIMANOV / AFP / EAST NEWS /
Instruktorzy wojskowi szkolą ludność cywilną do samoobrony w przypadku inwazji wojsk rosyjskich. Ukraina, Odessa, 5 lutego 2022 r. / fot. Oleksandr GIMANOV / AFP / EAST NEWS /

Osiem lat temu, w lutym 2014 r., protesty na Ukrainie – rozpoczęte parę miesięcy wcześniej, gdy ówczesny prezydent odmówił podpisania umowy o stowarzyszeniu kraju z Unią Europejską – przerodziły się w ogólnonarodowe powstanie, a na ulicach Kijowa umarli ludzie. Był to pierwszy przypadek w historii, aby ktoś ginął w imię integracji europejskiej i pod jej flagą: niektórzy z tych, którzy padli na Majdanie, nosili – obok barw ukraińskich – unijne symbole i kolory. Europa była ich nadzieją.

Wtedy, w lutym 2014 r., Ukraina zaczęła być groźna dla Władimira Putina. Nie dla Rosji czy Rosjan, lecz dla Putina i stworzonego przezeń systemu, wobec którego „autokracja” jest określeniem zbyt banalnym – putinizm ewoluuje dziś ku totalitaryzmowi. Ukraina, która wybrała drogę ku Zachodowi, ku demokracji i wolności bezprzymiotnikowej, stała się dlań groźna, bo gdyby się jej powiodło, byłaby zachętą dla Rosjan. Dowodem, że nawet narody z dawnego sowieckiego centrum nie są skazane na „demokrację sterowaną” i mogą wybrać, jak chcą żyć. Nie chodziło o żadne NATO – Putin nie chciał, by udał się eksperyment z „uzachodnieniem” Ukrainy na poziomie wartości. Rozpętał wojnę, która trwa do dziś.


ROSJA STRASZY

O kryzysie w relacjach między Rosją a Zachodem piszemy w SERWISIE SPECJALNYM>>>


Ukraińcy podjęli tę walkę i w kolejnych latach mogło się zdawać, że są zdani na siebie, że nie mają od nikogo wsparcia militarnego – równie ważnego co polityczne i rozwojowe. Gdyby Putina nie zatrzymano na polu walki, nie byłoby gdzie realizować projektów rozwojowych.

Jeszcze kilkanaście dni temu jedna z czołowych polskich gazet napisała, że „testem na stosunek do Ukrainy są [dziś] dostawy broni”, i że do niedawna Polska zaliczała się do państw, które odmawiały jej takiego wsparcia – inaczej niż np. kraje bałtyckie. Ale chyba trudno mieć za złe tej gazecie, że zaliczyła Polskę do grona niesolidarnych. Bo wygląda na to, że w tej kwestii rząd PO z lat 2014-15 i potem rządy PiS były zgodne: utrzymywano w poufności kwestię, która zapewne powinna być poufną w czasie, gdy dostawy broni dla Ukrainy nie były dla Zachodu oczywistością. Mogły za to oznaczać zagrożenie – patrz: rosyjski zamach w 2014 r. na czeski arsenał, z którego na Ukrainę trafiała amunicja.

Bo nie tylko Polska, ale i Czechy od początku pomagały Ukraińcom. Czasem zresztą we wzajemnej współpracy – za sprawą kooperacji polsko-czeskiej na Ukrainę trafiło m.in. ok. 200 bojowych wozów piechoty i ok. 80 haubic samobieżnych.

Dziś nie jest to już wiedza tajemna. W ostatnich dniach ukazało się parę opracowań na ten temat, kto i co przekazywał Ukrainie po 2014 r. (opartych na jawnych źródłach, tyle że skrzętnie zebranych). Kogo interesują szczegóły, może sięgnąć do analiz Ośrodka Studiów Wschodnich czy szwajcarskiego dziennika „Neue Zürcher Zeitung” (dostępnych w sieci). Okazuje się, że polskie zestawy przeciwlotnicze „Piorun”, które teraz przekazujemy, to drobny – choć ważny – fragment znacznie większego obrazu.

W 2017 r. autor gazety „Kyiv Post” pisał: „Trzy lata od wybuchu wojny Rosji z Ukrainą (...) Polska pozostaje najbliższym partnerem wojskowym i politycznym Ukrainy”. I cytował eksperta z Kijowa: „Polska była pierwszym krajem, który udzielił nam pomocy wojskowej w najczarniejszych chwilach Ukrainy. Jest bardzo wątpliwe, czy bez tego wsparcia bylibyśmy w stanie oprzeć się rosyjskiej inwazji”. Ostatnie zdanie to chyba przesada, ale faktem jest, że gdy Rosja uderzyła, Polska od razu przekazała armii ukraińskiej m.in. zapasy amunicji, aby zrekompensować jej braki.

Dziś, gdy Ukraińcom znów grożą najczarniejsze godziny, pozostaje kontynuować tę pomoc – już w większym gronie. Oby jednak nie musieli korzystać z tych „Piorunów”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2022