Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Zwycięstwo demokratycznego kandydata, senatora Baracka Obamy w amerykańskich wyborach prezydenckich jest znakiem upadku prezydenta Busha" - powiedział w środę Golamali Hadda Adel - wysoki doradca Najwyższego Przywódcy Ajatollaha Chameneiego. Odnosząc się do wyborczego zwycięstwa Obamy doradca stwierdził, że "Amerykanie muszą zmienić swoją politykę, aby wydostać się z "bagna, które stworzył Bush". "Nowy amerykański prezydent musi zboczyć z kursu obranego przez prezydenta Busha do tej pory" - dodał Haddad Adel.
Tegoroczne wybory w USA zbiegły się z 29. rocznicą zajęcia przez irańskich studentów amerykańskiej ambasady w Teheranie. Tysiące studentów w całym kraju urządziło pikiety juz w poniedziałek 3 listopada (bowiem w kalendarzu irańskim rok przestępny wypada dwa lata wcześniej niż w gregoriańskim i dziś rocznica przypada na 3, a nie 4 listopada). W Teheranie młodzież zebrała się pod byłym budynkiem ambasady amerykańskiej zwanej także przez Irańczyków "matecznikiem szpiegów". "Śmierć Izraelowi, śmierć Ameryce" - krzyczał tłum paląc amerykańskie i izraelskie flagi. "Islamska republika nigdy nie zaakceptuje Stanów Zjednoczonych" - głosił napis widniejący na jednym z transparentów. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że tego typu "zrywy" są inspirowane przez władze, chociażby uczelni, na których rocznica została nieoficjalnie ogłoszona dniem wolnym od zajęć. Warto przypomnieć, że wśród irańskich studentów, którzy w 1979 roku szturmowali placówkę, a następnie uwięzili 54 zakładników na 444 dni, był także dzisiejszy prezydent Iranu Mahmoud Ahmadinedżad, który jednak przyznaje się jedynie do udziału w samym szturmie.
Kiedy przez parę dni poprzedzających wybory w USA rozmawiałem z teherańskimi studentami, nie miałem wrażenia, że to ta sama młodzież, która pali wrogie flagi.
- Obama jest dobrym człowiekiem, mam nadzieje, ze wygra - powiedział mi student informatyki Hassan, który prowadzi mały serwis komputerowy w jednym z teherańskich centrów handlowych. Na pytanie, dlaczego według niego Obama jest taki dobry, Hassan odparł: - Jest naszym bratem, Muzułmaninem (jak wiadomo, takie plotki przetoczyły sie przez światowe media). - Muzułmanin wygrał! - krzyknął mi dziś w słuchawkę Hassan.
W Isfahanie, irańskim Krakowie, dawnej stolicy Imperium Perskiego, rozmawiałem z taksówkarzem Rezą, który w 1966 r. szkolił się w USA w zakresie obsługi myśliwców F4. - My tu nie wiemy dużo o kandydatach - powiedział Reza - Dla nas najważniejsze, ze Bush przestanie być prezydentem. Ja mam osobista nadzieje, ze Obama złagodzi kurs wobec Iranu. Ale uważam też, że nasz prezydent powinien zacząć używać innego języka, który nie będzie stawiał Iranu wobec świata w negatywnym świetle. Po co krzyczeć, że Izrael ma być zmieciony z powierzchni ziemi? Wystarczy głośno powiedzieć, ze Palestyńczycy mają prawo do własnego państwa - prawie szeptem powiedział mi isfahański taksówkarz, a kiedyś pilot F4. Podobnie uważa wielu Irańczyków, dla których obecny prezydent Iranu uosabia kryzys gospodarczy, inflacje, drożyznę.
Irański MSZ na razie wstrzymuje się od komentarzy. W biurze ds. Prasy i Mediów przy MSZ powiedziano mi, ze oficjalne stanowisko być może pojawi się za parę godzin i trafi od razu do irańskich mediów. Podobnej reakcji, popołudniu można spodziewać się z pałacu prezydenta Ahmadinedżada.
Przypomnijmy, ze Waszyngton zerwał stosunki dyplomatyczne z Islamską Republiką Iranu w 1980 roku. Stan ten utrzymuje się do dziś. Biały Dom prowadzi politykę izolacji Teheranu na arenie międzynarodowej. W ostatnim czasie przeforsował nałożenie na Iran trzech pakietów sankcji ONZ za prowadzenie programu atomowego. Według Waszyngtonu, celem Iranczyków jest skonstruowanie broni atomowej, Teheran odrzuca te oskarżenia twierdząc, ze atom ma być wykorzystywany w celach energetycznych.