Umowa dla górnictwa zła, ale konieczna

Rząd uzgodnił ze związkami zawodowymi ostatnie szczegóły tzw. umowy społecznej dla górnictwa.

26.04.2021

Czyta się kilka minut

W tym tygodniu zostanie ona parafowana, potem zatwierdzą ją organy statutowe związków i zostanie zgłoszona do Komisji Europejskiej. Ta zaś może mieć liczne powody, by ją w takim kształcie odrzucić. Nie chodzi nawet o fakt, że w umowie przewidziano znaczną pomoc państwa dla branży, tylko że zakłada ona zbyt powolne wygaszanie wydobycia, jak na znacznie ambitniejsze założenia „dekarbonizacji” gospodarki europejskiej.

We wrześniu ub.r. rząd umówił się ramowo ze związkami, że wydobycie węgla ustanie do 2049 r., co i tak postrzegano wówczas jako śmiały krok – w porównaniu ze wcześniejszymi deklaracjami niektórych przedstawicieli władzy. 29 lat to nie jest dużo, jak na skalę obecnego wydobycia ponad 50 mln ton rocznie i liczbę osób zatrudnionych w górnictwie. Jest to ok. 130 tys. osób, średnia wieku pracowników dołowych wynosi 36 lat. Do tego jeszcze trzeba doliczyć co najmniej drugie tyle pracowników sieci podmiotów zależnych od górnictwa. Dopięta obecnie umowa zawiera ustalenia co do różnych mechanizmów „transformacji”, czyli wsparcie dla branż mogących zastąpić górnictwo, ale sedno sporów tkwiło w gwarancjach pracy i płacy dla górników. Związkom udało się m.in. uzyskać kontrowersyjną prawnie ustawową gwarancję zatrudnienia każdego górnika aż do emerytury.

Środowiska ekologów mówią o „zmowie węglowej na koszt podatników” i wskazują, że jakkolwiek opłacalne wydobycie może się na Śląsku skończyć grubo przed 2049 r., a gwarancje pracy i płacy to krótkowzroczne korumpowanie górników. Mają częściowo rację, ale nie można obiecać setkom tysięcy ludzi szybkiego „zielonego” przebranżowienia. Być może uczciwszym wyjściem byłaby gwarancja nie zatrudnienia, lecz tylko wynagrodzenia (czyli de facto zapewnienie górnikom bezwarunkowego dochodu podstawowego) przy szybkim zamknięciu kopalń. Ale takie rozwiązanie byłoby trudno „sprzedać” nie tylko w Brukseli, ale i wyborcom poza Śląskiem. Nie unikniemy jednak prawdy, że szybkie działania na rzecz klimatu wymagają ogromnych kosztów i szokujących rozwiązań, które mogą się wydać niesprawiedliwe, lecz w szerszej perspektywie zachowują spokój społeczny. Czy bowiem sprawiedliwe jest przerzucanie ciężaru na ludzi, którzy urodzili się w niewłaściwym regionie? ©℗


Rafał Woś: Łatwo jest potraktować obrońców polskiego węgla jak ekonomicznych głupców albo klimatycznych denialistów. Ale to krzywdzące.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18/2021