Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oczywiście nie mamy tu na myśli nieciekawych prymusów, zawsze owczo ufnych w doktryny pedagogiczne, ani skrajnych nieuków, wilczo żerujących na streszczeniach z rzeczywistości. Naszymi rozważaniami nie zaciekawimy takoż ludzi, których treści pierwszych czytanek skrzywdziły, zniechęcając pokomplikowaniem do książek i skazanych tym samym na jeno oralne relacje dotyczące barw świata, wszechświata, życia roślin, bezkręgowców, kręgowców i bóstw. Zostańmy przy tych z nas, ewolucyjnie najbardziej gibkich, którzy przeszedłszy przez krwawą łaźnię nauczania początkowego, nie dali się odepchnąć od złotych wrót skarbca piśmiennictwa ojczystego i światowego oraz nie popadli w pomieszanie, czymże jest dobro, a czymże zło. Otóż zapytajmy nas samych, gibkich i bystrych, nie tyle o to, jak wspominamy panią od polskiego, gdyśmy byli pierwszakami, ale czymże był dla naszych rozumów ów Elementarz właśnie.
Czy był on zaiste początkiem wszystkiego, co pisane, a może etapem, jeśli nie finiszem, naszej przygody z poznaniem? Wypada wobec dzisiejszych narad najwyższych czynników zapytać, czy Elementarz był dla nas źródłem porządkującym, czy bałaganiącym? A może był dziełem gruntownie obojętnym dla naszego widzenia rzeczywistości? Czy zaiste był dziełem bez znaczenia dla formowania bądź deformowania naszej orientacji seksualnej? Krzywiącym moralność? Formującym charakter i zdolność usztywniania postaw? Ułatwiającym wybory życiowe? Musimy o to pytać, bowiem widać, że najwyższe czynniki nad tymi właśnie kwestiami pochylają swe siwe głowy, a wstępne wnioski, jakie spod gołąbkowych pochyleń się wydostają, są zastanawiające – że oto Elementarz może złamać człowiekowi życie, może go wykoślawić i wykluczyć, oraz że może człowieka solidnie zdefasonować.
Są to – nie kryjmy – konstatacje sensacyjne, zważywszy na uświęcony od dziesięcioleci (a zatem tradycyjny) poziom narracyjny, literacki i ilustracyjny Elementarzy. Dla uściślenia powtórzmy, że chodzi o podręcznik szkolny, a nie o przewodnik po Sodomie z ilustrowanym aneksem o Gomorze. Człowiekowi średnio zaawansowanemu czytelniczo i przygłuchawemu na sygnały z najwyższych pięter intelektu mogłoby się wydać, że właśnie o przewodnik po Sodomie dziś chodzi. Darmowy w dodatku. Że w istocie pierwszaczki dostały właśnie pozycję burzącą ład społeczny i trzymają w swych drobniuśkich rączkach ohydny kolaż, pokazujący, jakże gwałcić prawo naturalne.
Otóż wypada bezapelacyjnie stwierdzić, ba! może to nawet z hukiem ogłosić, że Elementarz był – a i nie omieszkajmy sobie tego powiedzieć, że bezustannie jest – lekturą zawsze przejmująco spóźnioną. Spóźnioną dla każdego, nawet dla osobnika przymulonego totalnie. Dla każdego, kto miał w życiu tatusia i mamusię, albo i dwie mamusie lub ośmiu tatusiów, trzynastu dzielnych wujków, ciocię na nocną zmianę, a na dodatek dwa koty. Takiemuż Elementarz już nic w chwili pierwszego odemknięcia ciekawego nie powie, nic on tam – czytelnik – dla siebie nowego czy szokującego nie znajdzie, choćby w Elementarzu dziadziuś na obrazku obalał z gwinta koniak gruziński i wróżył babci z fusów. Oto człowiek głęboko nieletni, ale doświadczony rodziną zarówno normatywną, podnormatywną, jak i ponadnormatywną, skupioną bądź rozproszoną, pijącą lub niepijącą, doświadczony rodziną w szponach kuchni jarskiej czy na diecie tłuszczowej, opętanej numerologią i jak większość rodzin polskich błazeństwami wszelakiego kociarstwa, na naiwne treści płynące z Elementarza musi zareagować rechotem, czy jak kto woli – szczebiotem. Szczebiotem ochrypłym, dodajmy, bo ów czytelnik zaprzęgany do tej lektury jest – co każdy rodzic wie świetnie – zorientowany setnie, że ma do czynienia z książką, która nigdy przed nikim nie może odkryć jakiejkolwiek tajemnicy, zwłaszcza obyczajowej czy wojskowej. Elementarz, co najpewniej uległo w ciężkich dla rozumowania czasach totalnemu zamazaniu, jest jedynie lepiej lub gorzej zredagowaną instrukcją obsługi literek. Kto na literki się nie załapał wcześniej, ten ma dzięki tej instrukcji okazję ostatnią.