Twórczość naukowa

1 I stało się, co było z dawna zapowiadane: dr Piotr Gontarczyk ogłosił obszerny artykuł dotyczący Aleksandra Kwaśniewskiego. Ziemia wprawdzie nie zadrżała w posadach, tu i ówdzie pokazały się jednak oznaki wzburzenia

08.12.2009

Czyta się kilka minut

Przeczytałem uwagi o artykule Gontarczyka, które ukazały się 2 grudnia w "Gazecie Wyborczej" i w "Rzeczpospolitej". Tytuł w "Gazecie" - "Agent z ulicy Polinezyjskiej" - wskazuje na lekceważenie, a nawet: nieistnienie problemu. Tytuł w "Rzepie" jest, jak zwykle, pryncypialny i jednoznaczny: "IPN: Kwaśniewski był TW Alkiem". Co ciekawe, podtytuły w obydwu dziennikach osłabiają tkwiące w tytułach sugestie; "GW": "IPN powtarza: były prezydent Aleksander Kwaśniewski był agentem SB. Ale nie przytacza nowych dowodów.";

"Rz": "Historyk Piotr Gontarczyk podaje nowe okoliczności, które potwierdzają rejestrację polityka przez służby PRL". Co jeszcze ciekawsze: mimo biegunowej rozbieżności ostatecznych wniosków oba omówienia różnią się raczej na poziomie interpretacji niż na poziomie faktów. Albo inaczej: w "Gazecie" nie widać chęci bronienia Kwaśniewskiego za wszelką cenę, w publikacji "Rzepy" nie słychać surm zwołujących wszystkich sprawiedliwych do boju w imię Świętej Sprawy Lustracji.

Przeczytałem także towarzyszące wspomnianym omówieniom zwięzłe opinie ekspertów: prof. Andrzeja Friszkego (w "GW" i "Rz") i prof. Tomasza Gąsowskiego (tylko w "Rz"). Friszke, odrobinę zniecierpliwiony, powiada, że wywody Gontarczyka nie wykraczają poza fakty znane sądowi lustracyjnemu, który w 2000 r. orzekł, iż Kwaśniewski nie był TW i złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne. Gąsowski, co zastanawiające, zajmuje pozycję lekko defensywną, nie popiera wprost Gontarczyka (albo redakcji "Rz"), tylko mówi o wolności badań naukowych i odmienności postępowania sądu lustracyjnego i historyka, który w swych poszukiwaniach nie powinien być ograniczany przepisami prawa i zmuszany do przedstawiania całkowicie pewnych dowodów.

Aleksander Kwaśniewski był w latach 1983-89 zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o pseudonimie "Alek". Nie wynika z tego w sposób konieczny, że rzeczywiście był TW; stwierdzenie tego ostatniego faktu może być udowodnione na podstawie dokumentów poświadczających współpracę; w przypadku Kwaśniewskiego ich nie ma, dlatego jego oświadczenie lustracyjne zostało uznane za prawdziwe.

Jak wiadomo, zwolennicy lustracji często kontestują wspomniane powyżej rozwiązanie prawne, stawiając znak równości między zdaniami "X został zarejestrowany jako TW" i "X był TW". Domyślam się, że także Piotr Gontarczyk podziela to przekonanie. Jego artykuł stara się je uzasadnić w sposób, który wprawdzie nie spełnia warunków stawianych w procesie sądowym, ale jest (jego zdaniem) do przyjęcia na terytorium badań naukowych.

Rezultaty prowadzonych przez historyka z IPN poszukiwań nie porażają oczywistością. Nie znalazłszy żadnych dokumentów potwierdzających współpracę Kwaśniewskiego z SB, Gontarczyk zmuszony był odwołać się do domysłów i hipotez. Te domysły nie układają się jednak w wyraźny ciąg i nie przekraczają granicy (słabego) prawdopodobieństwa. W dodatku: argumentacja Gontarczyka opiera się na założeniu, że prowadzący TW "Alka" oficer SB popełnił błąd, pisząc, iż jego agent jest uplasowany w redakcji "Życia Warszawy" (podczas gdy Kwaśniewski nigdy tam nie pracował)...

Czy rozumowanie Piotra Gontarczyka spełnia kryteria naukowości? Odpowiedź zależy od tego, jak ktoś rozumie naukę. Co do mnie, mam wrażenie, że stosowane przez Gontarczyka gry intelektualne, jego domysły i hipotezy, jego agent z ulicy Polinezyjskiej i kapitan Wytrwał mylący się w najbardziej nieodpowiednim miejscu - więcej mają wspólnego z powieścią milicyjną niż tradycyjnym artykułem naukowym. Jest więc dla mnie dr Gontarczyk raczej postmodernistą mimo woli niż wytrwałym poszukiwaczem prawdy (w ujęciu Arystotelesa). Och, nie mam mu tego za złe.

Aby skończyć: Piotr Gontarczyk udowodnił swymi żmudnymi poszukiwaniami (wierzę w ich skrupulatność), że w sprawie Aleksandra Kwaśniewskiego nic się nie zmieniło od czasu wyroku sądu lustracyjnego. Dowodem zmieniającym ten stan rzeczy mogłyby być tylko niebudzące wątpliwości dokumenty. Jeśli się nie mylę, nikt ich nie widział?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]