Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To dzieje się nie tylko w Polsce. Rolnicze protesty przetaczają się przez całą Europę – kolumny ciągników blokują drogi i centra miast w Belgii, Grecji, Francji, Holandii, Hiszpanii, Niemczech, Portugalii, Rumunii, a ostatnio także na Łotwie. Każdy kraj ma własny kontekst – w Belgii i Holandii największym strachem są nowe normy emisji azotu, w Hiszpanii pogłębiająca się susza, a w Polsce napływ tanich produktów z Ukrainy. Wspólny mianownik jest jeden. „Precz z Zielonym Ładem, precz z ekoterroryzmem” – takie transparenty wiszą na europejskich traktorach.
Ciężko się rolnikom dziwić: przez lata robili wszystko zgodnie z unijnymi regulacjami. Osuszali kolejne hektary, bo za uprawianą ziemię można było dostać dopłaty (tak pozbyliśmy się, niestety, 90 proc. mokradeł w Polsce). Budowali obory, przetwórnie i infrastrukturę wedle unijnych programów, inwestując miliony. Teraz dostali kolejną rewolucję: kontrowersje budzi projekt Komisji Europejskiej, według którego zużycie pestycydów w UE ma spaść o połowę do 2030 r. W Polsce kolejnym powodem do złości jest unijna zgoda na przedłużenie bezcłowego importu towarów z Ukrainy, na którym zarabiają gigantyczne agroholdingi.
Na razie KE ugięła się pod presją i wstrzymała ograniczenia w stosowaniu pestycydów, a Ursula von der Leyen obiecała, że następny projekt będzie dojrzalszy i lepiej skonsultowany. To, że poprzedni nie był, jest ogromnym blamażem europejskiej polityki. Musimy przecież pamiętać (rolnicy także), że odwrotu od zmian nie ma, a fiasko Zielonego Ładu w sytuacji, gdy jedna trzecia gleb na świecie jest zdewastowana, a dobry stan ekologiczny osiąga ledwie 30 proc. rzek w Europie, to przepis na katastrofę. Rolnicy mają prawo oczekiwać konsultacji, wieloletnich planów i wsparcia w ekologicznej transformacji, ale na pewno nie odwołania wszelkich zmian. Tym bardziej że są na nie fundusze. Jak mówi „Tygodnikowi” prof. Tadeusz Pomianek: „Pieniędzy na rolnictwo nie brakuje, tylko są dzisiaj tragicznie głupio wydawane. Budżet całej polityki rolnej UE to 56 mld euro, z tego 30 mld trafia do upraw i hodowli prowadzonych przemysłowo – monokultury, chów klatkowy, wszystko to, co słusznie nam się bardzo źle kojarzy. W Polsce 74 proc. wszystkich dotacji trafia do 20 proc. odbiorców”.