Tomasz Stańko Quartet, „Lontano"

14.11.2006

Czyta się kilka minut

Muzyka, do elementarnego odróżniania się, potrzebuje ciszy - to jasne. Niezbędny jest też czas, żeby mogła w ogóle zaistnieć. I wreszcie, nie da rady bez przestrzeni: dźwięk musi brzmieć gdzieś, w czymś. Co jednak zrobić, gdy - a jest to sytuacja odwrotna niż w słynnym zarzucie pod adresem Mozarta - tych koniecznych warunków jest zbyt dużo? Wtedy, siłą rzeczy, muzyczne "dzianie się" ubożeje. Zjawisko takie, narastania niekorzystnych w stosunku do "samej" muzyki proporcji ciszy, czasu i powietrza, można by ewentualnie mierzyć w ajcherach (nazwa jedno­stki pochodzi od Manfreda Eichera, współtwórcy wybitnych osiągnięć wytwórni ECM, ale i odpowiedzialnego za manieryzmy muzyki tam nagrywanej).

Powyższe dywagacje wzięły się z wątpliwości niepokojących mnie podczas słuchania nowej płyty kwartetu Stańki. W porównaniu z albumem poprzednim ("Suspended Night") słychać tu dwie korzystne nowe jakości. Marcin Wasilewski (fortepian), Sławomir Kurkiewicz (kontrabas) i Michał Miśkiewicz (perkusja) pozbyli się onieśmielenia wobec lidera, wzmocnili, by tak rzec, swój status partnerski i gra tu równoprawny kwartet. Po drugie, lider częściej przypomina sobie stylistykę free, częściej też sięga do artykulacji ostrzejszych, trąbka nieraz brzmi celowo nieczysto, co staje się przydatną przeciwwagą ogólnego charakteru płyty. Z drugiej zaś strony dźwięki właśnie stające się, o, teraz, w ten sposób wydobywane - pozostają w zgodzie z minimalistycznymi (chodzi o rodzaj muzyki, nie o aksjologię) założeniami tej płyty, gdzie ważny jest każdy, najdrobniejszy dźwięk czy nawet jego cząstki składowe.

Owszem, muzyka nagrana na "Lontano" jest dziełem świadomego wyboru świetnych instrumentalistów. Podejmuje i tworzy estetykę dojrzałą i spójną. Naprawdę może się podobać, więcej: poddanie się jej urokowi wymaga wcale niemałego osłuchania i przygotowania. Można by wreszcie, powołując się właśnie na "Lontano", dyskutować zjawisko muzyki postjazzowej.

Pozostanę jednak przy wątpliwościach, także ze względu na dawne nagrania Stańki, aż do "Litanii" (też przecież ECM) włącznie. Wtedy ta muzyka była odkrywcza, porywała, zaskakiwała, słuchaczowi udzielało się obecne w niej zapamiętanie. A dzisiaj? Otrzymujemy muzykę jakby na granicy znikliwości, której wystarczy szkic, zarys linii melodycznej, subtelne poruszanie się przy paru zaledwie punktach wyjściowych. Cały (najkrótszy) utwór "Tale" okazuje się wyciszaniem początkowej ekstazy, i tak dość zresztą potencjalnej. Prawda, imponuje porozumienie muzyków, którym wystarczy ślad sygnału. Tyle że płyta trwa ponad 76 minut.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2006