Terroryści zabijają islam

Religia i polityka. Te dwa słowa są kluczem do zrozumienia problemów Iraku. Fundamentalną różnicą między kulturą Zachodu, a światem muzułmańskim jest nierozerwalna więź między polityką a islamem. Religia stanowi siłę usprawiedliwiającą politykę.

TOMASZ LISIECKI: - Jest Ksiądz Arcybiskup przedstawicielem kultury i religii, której reprezentantów nazywa się w Iraku krzyżowcami. Porywa się ich, więzi, ścina się im głowy...

ABP JEAN BENJAMIN SLEIMAN: - Wielu muzułmanów bezmyślnie nazywa chrześcijan krzyżowcami. Tak mówiło się o nas także podczas wojny w Libanie. Różnica polega na tym, że dziś prezydent Bush również używa tego określenia - lepiej zresztą, żeby mając na myśli walkę z dawnym reżimem posługiwał się słowem dżihad... Naród iracki nie potrafi zrozumieć, że nie chodzi o krucjatę w sensie historycznym. Można przecież robić krucjatę np. przeciwko zbrodni prostytucji. Ale islam ma wielką trudność z myśleniem o innych.

- Ksiądz Arcybiskup jest Libańczykiem i dobrze zna realia konfliktu między Hez-bollahem a Izraelem. Czy ta wiedza pozwala zrozumieć ludzi, którzy w nadziei na lepsze życie i na to, że będą mogli sami rządzić swoim krajem, godzą się na współpracę z terrorystami?

- Ja potrafię ich zrozumieć, ale inni - pozbawieni świadomości politycznej - na pewno nie. Ludzie, którym żyje się ciężko, często są manipulowani, a przede wszystkim nie wiedzą, czego chcą. Nie sprzyjają rebeliantom z powodu głębokich przekonań politycznych czy fascynacji ruchem wyzwoleńczym. Po prostu poczuli się zranieni. Wielu grupom terrorystycznym trudno się przeciwstawić, ludzie się ich boją. W dzielnicy Bagdadu, gdzie mieszka biedota, w Sadr City, widziałem wiele razy, że policja nie pozwala ze względów bezpieczeństwa iść do pracy czy na uniwersytet. Później ci ludzie nie wrócili już do pracy. A potem w mediach przedstawiciel sadrystów mówi, że nie chcą pracować, uczyć się, są przeciwko. A to przecież nieprawda!

- W Iraku słyszałem wiele razy: "Tak, chcemy Amerykanów, bo nam pomagają. Ale chcielibyśmy też, żeby nie okupowali naszej ziemi". Trudno to zrozumieć.

- Widziałem ludzi, którzy rano klaskali Amerykanom, a po południu rebeliantom. To świadczy o jednym: naród jest głęboko sfrustrowany. Ta frustracja ma korzenie w przeszłości i jest spotęgowana tym, co dzieje się teraz. Widzę jednak też winę Amerykanów. Weszli do Iraku nie przygotowani na wiele problemów, często nie znając realiów i mentalności Arabów. To się mści.

- Słowo-klucz podczas debat na temat przyszłości Iraku brzmi: "demokracja". To ma być rozwiązanie wszelkich kłopotów. Tylko czy na pewno wszystko się zmieni jak za dotknięciem różdżki?

- Religia i polityka. Te dwa słowa są kluczem do zrozumienia problemów Iraku. Fundamentalną różnicą między kulturą - nazwijmy ją umownie - Zachodu, a światem muzułmańskim jest nierozerwalna więź między polityką a islamem. Historię islamu charakteryzują walki o władzę. Pierwszych trzech kalifów zostało zabitych z przyczyn politycznych. Synowie czwartego też. W tych konfliktach religia stanowiła siłę usprawiedliwiającą politykę.

Demokracja w Iraku nie jest niemożliwa. Jednak wcale nie jest powiedziane, że właśnie ustrój demokratyczny jest dla Iraku idealny. Ale jeśli już mówimy o demokracji, potrzeba bardzo długiego przygotowania, głębokich zmian w mentalności i relacjach społecznych. Kluczową rolę odgrywają więzi plemienne. Załóżmy, że w Iraku będzie pokój i demokracja, a Wielki Ajatollah Ali al-Sistani powie wiernym: “Macie głosować tak i tak". Albo jakieś plemię wytypuje jedną osobę i wszyscy będą na nią głosować. Demokracja na wzór europejski czy amerykański nie jest jedyną możliwą. Ale czołowi politycy o tym nie mówią. Trzeba sobie uświadomić: nawet jeżeli w Iraku powstanie demokracja, na pewno nie będzie tak, że będą tam reprezentowane osoby. Reprezentowane będą jednolite grupy i plemiona. Bo w islamie nie ma pojęcia osoby.

- Elementem demokracji jest wolność mediów. Mam wrażenie, że o ile demokracja u wielu Arabów budzi wstręt, to z wolności mediów chcieliby korzystać.

- Efektem tej wolności jest często nawoływanie do przemocy. Świat zachodni zauważa relacje telewizji Al-Dżazira czy Al-Arabija, gdy pokazuje się zakładników trzymanych w klatkach, egzekucje czy wystąpienia terrorystów. Ale wspomniane media informują także np. o tym, że jeden z imamów wydał fatwę, nakazującą zabijanie wszystkich chrześcijan. Tej informacji jednak już nie znacie...

- Czy wojna w Iraku faktycznie wygląda tak, jak widzimy w telewizji?

- O prawdziwej wojnie się nie mówi: o wojnie, w której społeczeństwo cierpi głód. Wszyscy dowiedzieliście się o uwolnieniu dwóch Włoszek, nikt nie powiedział jednak, że tego samego dnia terroryści ścięli porwaną rodzinę iracką. Terroryści twierdzili, że ofiary współpracują z Amerykanami. To prawda, robili to z ubóstwa. Bezrobotny szyita, który ma cztery żony i kilkanaścioro dzieci, nie może ich wyżywić i wysyła na ulice, żeby żebrały. O tym nikt nie mówi. Właściciele zamkniętych fabryk boją się lokalnej mafii i zamiast uruchamiać produkcję, zajmują się sprowadzaniem z zagranicy np. sprzętu gospodarstwa domowego. Tego też nikt nie pokazuje. Nie widzicie kraju rzuconego na kolana, oglądacie tylko trupy i zamachy.

- Jaka jest sytuacja ponad 600-tysięcznej wspólnoty katolików?

- Gdy przed kościołami wybuchają samochody, wielu katolików zaczyna myśleć o opuszczeniu kraju.

- Boi się Ksiądz Arcybiskup?

- Moja matka ma 91 lat. Gdy jadę choćby na jeden dzień do Libanu, zawsze ją odwiedzam. Dopóki jestem w Europie, jest zadowolona, nie myśli o niebezpieczeństwie. Gdy dowiaduje się, że wracam do Bagdadu, zaczyna być niespokojna. Modli się, zaczyna nerwowo oglądać telewizję. Kiedy jestem w Iraku, nie myślę dużo o sytuacji. To rodzaj świadomej amnezji. Inaczej nic bym nie zrobił.

Znam chrześcijan, którzy - choć się boją - codziennie przebaczają. Ale nie mogę tego powiedzieć o wszystkich. W tradycji plemiennej, której wpływom są też poddani chrześcijanie z Bliskiego Wschodu, tkwi obowiązek zemsty. Islam faworyzuje przemoc. Trzy czwarte życia Proroka naznaczyła przemoc; to musi wpływać na ludzi, także chrześcijan, którzy żyją w tej kulturze. Problem polega na tym, że tekst koraniczny powstał w innym kontekście politycznym i historycznym. Ja postrzegam sprawy tak, że terroryści zabijają islam. Wiem to i codziennie przebaczam.

Tomasz Lisiecki jest dziennikarzem Polskiej Agencji Prasowej. Przez ostatnich kilka miesięcy był korespondentem w Iraku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2004