Taylor Swift i moc algorytmu

Muzyki słuchamy coraz więcej. Słuchamy jej jednak inaczej. Jak wyciągnąć coś ciekawego z dźwiękowej waty?

06.02.2024

Czyta się kilka minut

Olga Drenda - Felieton w "Tygodniku Powszechnym"
Muzyka praktycznego użytku - do lewitacji

Muzyka to dla mnie od dawna najlepszy sposób orientowania się w czasie. Jeśli próbuję sobie przypomnieć jakiś moment z przeszłości, jeśli muszę odtworzyć, jak było, ustalić datę – najbardziej pomaga mi przypomnienie sobie, co było grane. Muzyka nadaje koloryt chwili, pomaga poustawiać dalsze skojarzenia na swoje miejsce, wywołuje reakcję „aha”. Większości zdarzeń, które mogę wywołać z pamięci własnej lub zbiorowej, towarzyszy jakaś ścieżka dźwiękowa. I kiedy pomyślę o współczesności, to trudno mi sobie przypomnieć czasy, w których jednocześnie muzyka byłaby tak ważna, a zarazem tak obojętna.

Ważna – dlatego, że chyba od czasów wielkich koncertów stadionowych lat 80. i 90. nie mieliśmy do czynienia z tak gorliwym uwielbieniem dla popowych idoli. Jeśli którejś gwieździe uda się dostać do tego wąskiego grona, może cieszyć się absolutnym oddaniem swoich „stans” (wyjątkowo entuzjastycznych, wiernych fanów). Zjawiskiem jest turystyka koncertowa, fakt, że niezależnie od kosztów ludzie jeżdżą za swoimi idolami po świecie i potrafią spędzać godziny na warcie, czekając, aż uruchomi się internetowe okienko z biletami, dostępnymi tylko przez chwilę. I, co ciekawe, w przeciwieństwie do gwiazd epoki wielkich tras koncertowych, jak Prince czy Madonna, po których oczekiwano szoku i dreszczu sensacji – współcześnie największe emocje i uwielbienie wywołują artyści, przy całym swoim profesjonalizmie, raczej mało kontrowersyjni, umiarkowani i grzeczni, jak BTS, Harry Styles czy Taylor Swift. O znaczeniu tej ostatniej może świadczyć fakt, że niedawno zdołała skłonić Elona Muska, szczycącego się przywiązaniem do (w rzeczywistości bardzo wybiórczo rozumianej) wolności wypowiedzi w internecie, do zatrudnienia moderatorów treści po tym, jak w serwisie X (Twitter) pojawiły się fałszywki godzące w jej wizerunek. Do tego podobno niemała liczba Amerykanów jest gotowa kierować się jej radami podczas głosowania w nadchodzących wyborach.

To jednak tylko jedna strona medalu. Skala znaczenia i wpływu gwiazd pop jest gigantyczna, ale też ich grono pozostaje nieduże i raczej stabilne. Jednocześnie powstaje mnóstwo dźwiękowej waty, z której coraz ciężej wyłowić różnice między poszczególnymi utworami czy artystami. „Sitka”, które kiedyś pomagały nam w tym wyławianiu, straciły na znaczeniu. Przyznaję, że zasmuciła mnie wiadomość o tym, co zdarzyło się z bardzo niegdyś ważnym serwisem o muzyce, Pitchfork. Sama akurat niespecjalnie sugerowałam się jego wskazówkami, ale doceniałam świadome, uważne słuchanie. Niestety, zrealizował się scenariusz bardzo typowy – mały, ale ważny portal zostaje kupiony przez medialnego giganta, a ten drogą „optymalizacji kosztów” zmniejsza redakcję, łączy ją z innymi serwisami, wreszcie pozostawia z pierwotnej formuły żałosny kadłubek.

To również znak czasów. Według statystyk muzyki słuchamy więcej z roku na rok. Słuchamy jej jednak inaczej – o ile nie jesteśmy w szeregach „BTS Army” albo „Swifties”, to dźwięki częściej towarzyszą neutralnie temu, co robimy, zlewają się z tłem, budują nastrój. Łatwiej osiągnąć taki stan, gdy nie tylko słuchamy muzyki ze streamingu, ale w jej wyborze wyręcza nas algorytmiczny prezenter. A ponieważ celem zalgorytmizowanych usług jest to, by spędzać w ich towarzystwie jak najwięcej czasu, otrzymujemy coraz więcej tego samego. Oszczędzając na tantiemach, serwisy takie jak Spotify od lat wplatają w swoje playlisty utwory fikcyjnych artystów, którzy tworzą niemal nieodróżnialną od prawdziwej muzykę tła – bo w tle nie ma to znaczenia, czy kolejny oparty na samplowanej linii marimby utwór w rytmie 4/4 skomponował prawdziwy producent z wokalistką sesyjną, czy wyszedł hurtowo z generatora.

Taka nieszkodliwa, neutralna muzyka w końcu robi się niestrawna – ileż w końcu można popijać letnią herbatkę. To znaczy, że prędzej czy później możemy spodziewać się jakiegoś zwrotu, a może nawet wyciągnięcia czegoś ciekawego z tej dźwiękowej waty. Mamy zresztą precedens. W latach 60. XX wieku masowo wydawano albumy z sentymentalnymi melodiami, które miały towarzyszyć różnym czynnościom („Muzyka do prasowania”) czy wpływać na nastrój, np. podczas zakupów. Nazywano je wówczas pogardliwie „muzyką do windy”. Jakiś czas później wspaniały producent Brian Eno zainspirował się tymi płytami do praktycznego użytku i wydał album „Music for airports”, dając początek muzyce ambient. Być może podobny ruch z muzyką algorytmów to jedynie kwestia wystarczająco czujnego nastawienia uszu.

Rock, jazz, hip-hop, poezja śpiewana, elektronika, klasyka... 

Muzyka nie ma granic, odkrywaj ją razem z nami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Badaczka i pisarka, od września 2022 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Autorka książek „Duchologia polska. ­Rzeczy i ludzie w latach transformacji”, „Wyroby. Pomysłowość wokół nas” (Nagroda Literacka Gdynia) oraz rozmów „Czyje jest nasze życie” ­(… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 6/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Co słychać w tle?