Targanie

Czy zdarzyło się wam świadomie zniszczyć książkę? Mnie zdarzyło się tylko raz.

21.06.2021

Czyta się kilka minut

Nie pamiętam jej tytułu. Ani autora czy autorki. Pamiętam jednak, że książka była tak zła, że z wściekłości potargałem ją i wrzuciłem do kosza. Miała twardą okładkę, ale nawet okładce dałem radę.

To się zdarzyło siedem, osiem, może dziesięć lat temu. A jednak nie potrafię sobie przypomnieć, jaka to książka wywołała tak skrajną reakcję. Nie było w tym nic politycznego, ideologicznego ani też chyba moralnego – była po prostu źle napisana. Wychodząc z domu, z półki w przedpokoju zgarnąłem pierwszy lepszy tytuł, ot taki, który mieścił się w kieszeni płaszcza, i w drodze na przystanek zacząłem czytać. Musiałem się nie spieszyć, skoro czytałem, idąc. Po kilku pierwszych stronach poczułem narastającą złość – książka oszukiwała. Udawała ambitną, wyrafinowaną literaturę, ale była napisana prostackim, nieudolnym językiem, a treść miała błahą. Nie inspirowała do myślenia, nie można się było przy niej rozerwać, było w niej coś ostentacyjnie złego, jakiś rodzaj bezczelności, która wzbudziła moją irytację. Nie wykluczam, że zanim wybuchnąłem, wcześniej miał miejsce ciąg przypadków, które stanowiły właściwe paliwo eksplozji, a książka była tylko iskrą, zapalnikiem. W każdym razie wybuch nastąpił – targałem tę książkę kartka po kartce i, doszedłszy na przystanek, upchnąłem ją w koszu na śmieci. Do dzisiaj mi wstyd.

Do dzisiaj mi wstyd, choć nikt prawdopodobnie nie zwrócił uwagi na to, co zrobiłem. A co właściwie zrobiłem? Mogłem przecież położyć tę książkę na ławce. Może ktoś inny, czekając na tramwaj, uznałby ją za interesującą? No cóż, chyba tego właśnie nie chciałem – uważałem, że książka jest tak niedobra, tak zakłamana w swojej formie (a może także w treści, głowy nie dam), że lepiej będzie, jeśli nie trafi w żadne kolejne ręce. Potargałem ją, choć było to sprzeczne z moim zasadniczo bałwochwalczym stosunkiem do książek. Raz jeden zdobyłem się na akt tak gwałtowny, obcy moim przekonaniom i przyzwyczajeniom – i nie wiem, dlaczego. To, co zrobiłem, uświadomiło mi jednak, jak łatwo przekracza się granice, o których myślało się, że nigdy się ich nie przekroczy. W sprawie błahej, choć tak naprawdę niebłahej przecież.

O tak, chciałem chronić ludzkość przed złem! Zła książka, myślałem, zła w tym sensie, w jakim zły bywa gust, pomysł lub wykonanie, nie powinna była zaistnieć. Jeśli jednak zaistniała, jeśli już się przydarzyła, to najlepiej będzie, gdy jak najszybciej zniknie. Była to oczywista bzdura, wyraz bezmyślności. Musiałbym zniszczyć wszystkie puszczone w obieg egzemplarze, a potem – konsekwentnie – zająć się innymi podobnymi tytułami. Do czego by to mogło doprowadzić? Może zresztą nie ludzkość chroniłem, ale konkretnego człowieka – nie chciałem odpowiadać za ten akurat egzemplarz, który wpadł mi w ręce i który z moich rąk powędrowałby dalej, wyrządzając krzywdę (tak o tym myślałem) komuś nieznanemu, ale przecież konkretnemu. No właśnie, jak to jest w takich sytuacjach – chodzi o pojedynczego, konkretnego człowieka czy o ludzkość całą?

Nie wiem, po co wam to piszę. Może jest w tym jakiś morał, a może nie. Nie należy niszczyć książek, a na pewno nie w ten sposób. Bywały przecież takie, które spakowane w paczki wynosiłem na makulaturę. Nie było ich wiele, ale bywały. Książka oddana na makulaturę to tak naprawdę książka oddana naturze, która włączy ją w swój kołowrót, posługując się przy tym przemysłem papierniczym. Oddawaniu książek na makulaturę nie towarzyszyły jakieś szczególne emocje, na ogół zresztą starałem się zostawiać zbywające książki w bibliotece czy w miejscach, w których można je wymieniać na inne. Złość targnęła mną tylko raz, a najbardziej zadziwiające jest to, że wyparłem z pamięci tytuł, który tę moją złość pobudził do niekontrolowanej reakcji.

Gdyby to był sen, wcale bym się nie zdziwił, gdybym to nie ja, ale ktoś inny z wściekłością potargał coś, co sam napisałem.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2021