Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pawłowski uważa, że to komunikowanie się polega głównie na wzajemnym obrzucaniu się impertynencjami. Ale sam też prowokuje, mówiąc o ignorancji Rosjan w sprawach polskich i Polaków w sprawach rosyjskich. Dlatego - dowodził - w świadomości rosyjskiej Polska jest niemal nieobecna, w każdym razie bardziej nieobecna niż np. Węgry. A w ogóle, to Rosja zaniechała już - jego zdaniem - tradycyjnej polityki skierowanej na ,,bliską zagranicę". Co nie przeszkodziło Pawłowskiemu wymienić jednym tchem Ukrainy, Białorusi i Polski jako obszaru szczególnego zainteresowania Rosji. Przy czym, sugerował Pawłowski, tak naprawdę Rosja nie za bardzo potrzebuje innych, a już na pewno nie potrzebuje brukselskiej dziwacznej europejskości. Rosja sama (no, z pomocą USA i Anglii, jak doprecyzował w Moskwie Putin) pokonała 60 lat temu III Rzeszę, sama - jak twierdzi Pawłowski - rozpoczęła z sukcesem już w latach 50. proces liberalizacji swego ustroju i to sami Rosjanie “zabili" Związek Radziecki i zdemokratyzowali swój kraj. Wszakże Pawłowski nie przywiązuje nadmiernej wagi do demokracji. Uważa się za liberała i to mu wystarcza (niepomny na to, że liberalizm bez demokracji zawieszony jest w próżni). Dzisiejsza Rosja, przypomina Pawłowski, nie zamierza się wciąż kajać za nieistniejący ZSRR. Problemem dzisiejszej Rosji, jak wynika z wywodów Pawłowskiego, jest poczucie, że otacza ją wrogi świat. Świat, w którym Rosja traktowana jest tak, jak antysemici traktują Żydów.
Tak mówi główny, podobno, strateg Kremla. A jeśli myślenie Pawłowskiego odzwierciedla sposób myślenia dominujący na Kremlu, to arogancja prezydenta Putina wobec Polski nie jest jakimś wyskokiem, lecz pochodną czegoś groźniejszego: mentalności, która blokuje perspektywy na przyszłość.
Przynajmniej nie wmawiajmy sobie, że Rosja nas upokarza. Nie odpowiadajmy kompleksami na kompleksy. Kierujmy się, po prostu, pragmatyzmem.