Tajwan: pytania o nacjonalizm

Nudno nie będzie na Tajwanie przez kolejne cztery lata. Chen Shui-bian, urzędujący prezydent, został w minioną sobotę minimalną tylko większością głosów i przy 80-procentowej frekwencji wybrany na następną kadencję. Jeśli polityk ten nadal będzie mówić to, co myśli, jak czynił dotąd, można oczekiwać zwiększonej dawki szumu informacyjnego między Chinami a “zbuntowaną prowincją", za jaką Tajwan uchodzi w komunistycznym Pekinie.

28.03.2004

Czyta się kilka minut

Chen Shun-bian, który w 2000 r. został pierwszym prezydentem Tajwanu nie wywodzącym się z nacjonalistycznej partii Kuomintang, jest równocześnie szefem Demokratycznej Partii Postępowej, która najchętniej ogłosiłaby formalną niepodległość wyspy (faktycznie niepodległej). Jednak co innego chcieć, a co innego móc. Chen nie jest też samobójcą, przed formalnym ogłoszeniem niepodległości powstrzyma go zapewne groźba chińskiej inwazji. Na poprawę w stosunkach chińsko-tajwańskich nie ma co liczyć tym bardziej, że Pekin konsekwentnie obecnego prezydenta bojkotuje.

Dzień po wyborach niepokój budzi za to sytuacja wewnętrzna na Tajwanie. Zaczęło się od dziwnego zamachu podczas wiecu Chena w jego rodzinnym mieście Tainan: tuż przed wyborami prezydent i jego zastępczyni zostali postrzeleni, choć niegroźnie (kula otarła się o jego brzuch, uderzając ją rykoszetem w kolano). Opozycja zaczęła już mówić, że zamach ten został sfingowany, aby “wzbudzając litość", zwiększyć szanse wyborcze Chena Shui-biana. Emocje jeszcze wzrosły, gdy okazało się, że Chen wygrał przewagą zaledwie... jednej dziesiątej procenta głosów. Na ulice wyszli zwolennicy Kuomintangu i pokonanego kandydata tej partii Lien Chana, kwestionującego wynik wyborów. Wreszcie, potwierdziły się prognozy, że z braku wymaganej 50-procentowej frekwencji upadło pierwsze w historii wyspy referendum, rozpisane przez Chena. Obywatele mieli odpowiedzieć w nim na dwa pytania: czy Tajwan ma rozbudowywać swoje arsenały obronne, jeśli Chiny nie wycofają swoich rakiet rozmieszczonych wzdłuż wybrzeża, i czy tajwański rząd powinien podjąć negocjacje z Pekinem o pokoju i stabilizacji w cieśninie, rozdzielającej wyspę od Chin kontynentalnych. Pytania były tak sformułowane, że przeciętny Tajwańczyk mógł na nie tylko albo odpowiedzieć “tak", albo po prostu nie głosować - jeśli był zwolennikiem Kuomintangu, który wzywał do bojkotu, bądź jeśli uważał referendum za niezbyt czyste zagranie Chena, mające jedynie umocnić jego pozycję.

Co to wszystko oznacza? Może się, rzecz jasna, okazać, że zamachowiec był apolitycznym szaleńcem, i że w wyborach policzono głosy rzetelnie. Tym lepiej dla tajwańskiej demokracji. Ale też nad wyborami od początku unosiło się dużo niezdrowego powietrza: częściej niż kiedykolwiek skandowano na wiecach nacjonalistyczne hasła. Kandydaci prześcigali się w deklarowaniu lojalności wobec Tajwanu. Widok umiarkowanego rzekomo Lien Chana, całującego przez równe 20 minut tajwańską ziemię, każe postawić pytanie, czy sprawy na wyspie idą w dobrym kierunku.

Owszem, rodząca się tajwańska tożsamość - nierzadko w opozycji do Chin Ludowych - jest dziś faktem. Zbyt często jednak naturalny ten proces podlega politycznej manipulacji, i to głównie ze strony Demokratycznej Partii Postępowej. Więcej rozsądku od polityków wykazuje już większość mieszkańców wyspy. Tajwańczycy nie chcą połączenia z komunistycznymi Chinami, ale nie z powodów etnicznych. Po prostu, nie odpowiada im system polityczny w Chinach i dumni są z demokracji, którą sami sobie wywalczyli. Zacniejszy to powód odróżniania się od Chin, niż doszukiwanie się różnic w korzeniach etnicznych tam, gdzie ich często nie ma.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2004