Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co mogło zadziwić rozmówców, którym opowiadano o wydarzeniach nocy betlejemskiej? Maryja i Józef nie różnili się przecież od wielu innych ubogich małżonków; Dziecię kwiliło jak wszystkie inne noworodki. Opowieści o przedziwnym śpiewie chórów anielskich mogły wzbudzić raczej podejrzenia niż zachwyt. Musiało być więc w reakcjach pasterzy jakieś wyczucie tajemniczej nadprzyrodzoności zdarzeń, w których wypadło im uczestniczyć. Swoim zadziwieniem potrafili wywołać fascynację rozmówców, jednocząc się we wspólnocie osób rozważających tajemnicę wejścia Boga w świat ludzkiej codzienności.
Czas adwentowego przygotowania duszy na spotkanie z Bogiem niesie pytanie o naszą umiejętność zadumania nad tajemnicą Jego przyjścia. W realiach obecnej kultury usiłuje się redukować do minimum sztukę zadziwienia przychodzącym Bogiem. Jego miejsce zajmuje bożek zysku i reklamy, w którym komercyjny slogan pojawia się na miejscu orędzia radości i pokoju. Nawet wzmianki o choince grzeszą wtedy brakiem politycznej poprawności, gdyż wspominają Christmas tree i pośrednio wskazują na Chrystusa. Rolę aniołów przejmuje wówczas renifer zaprzężony do sanek, a na miejscu mędrców śpieszących do Betlejem pojawiają się uśmiechnięte bałwanki. Z nowoczesnej wersji świątecznego kiczu znikają zarówno wzmianki o Bogu, jak i sugestie, że święta mogą obudzić w naszej duszy nutę zadziwień wyciszanych przez codzienny wyścig z czasem.
A może zamiast narzekać na komercyjne zniekształcenia teologii, należałoby postawić sobie pytanie: czy na kartkach świątecznych, które wysyłałem w tym roku, pojawiało się odniesienie do wydarzeń nocy betlejemskiej? Czy też - bez zadania sobie minimalnego trudu przy zakupach - posłaliśmy znajomym kartkę z bałwankiem, nie troszcząc się o wierność sztuce zadziwień, która kształtowała przez wieki kulturę Europy?