Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
U Knittla narracja pasyjna występuje na przemian z polifonicznym recytatywem chóru, będącym rekonstrukcją historii Jezusa. Obydwie sfery zbiegają się w punkcie, który wyznacza surowa architektonika dzieła, oparta na znakomitym kontrastowaniu głosów solistów dźwiękami elektroniki oraz akcentami perkusji. Niezwykle oszczędne główne partie (często śpiewane niemal na jednym dźwięku) stwarzają przestrzeń intymności i bliskości doświadczenia bólu. W ten sposób “Męka" staje się opowieścią o przygotowaniu na nadejście śmierci, jest narracją o dramacie konkretnego człowieka. Ten uniwersalny wymiar kompozycji staje się szczególnie wyraźny w scenie ukrzyżowania, kiedy skupiony głos Chrystusa zwiastuje już inną tonację: subtelne, niemal delikatne dźwięki smyczków zapowiadają zakończenie dramatu. I finał właśnie wydaje się najciekawszy. W ostatniej części baryton Ewangelisty, pełen powagi przechodzącej w tęsknotę, doprowadza historię do przedziwnego zamknięcia, w którym głos jedynie sygnalizuje i zapowiada przejście od rzeczywistości ziemskiego istnienia do świata tajemnicy.
Natchniony utwór Szostakowicza (kompozytor ukończył “VIII Kwartet" w ciągu trzech dni) jest również dziełem żałoby: po ofiarach II wojny światowej i doszczętnie zniszczonym Dreźnie, ale także żałoby projektowanej, po sobie samym. Dlatego też “Symfonia kameralna" jest dziełem na wskroś autobiograficznym, nie tylko w znaczeniu kompozycyjnych nawiązań do wcześniejszych utworów (np. do “Koncertu wiolonczelowego", X i XI Symfonii), lecz także w sensie egzystencjalnego i artystycznego bilansu. W wykonaniu orkiestry pod dyrekcją Duczmal całość prezentuje się dynamicznie i przejmująco; partie pełne patosu (IV część) są skontrastowane przez ironię innych (część III z naczelnym motywem walca). Szczególnie przykuwa uwagę znakomite Largo części IV, w którym przeszywający długi dźwięk altówek i wiolonczel przerywany jest potrójnymi akcentami orkiestry, oraz część II wykonana z szaloną, “demoniczną" niemal energią. W każdym elemencie tej interpretacji daje się odczuć nastrój przenikliwej nieokreśloności; już od pierwszych taktów, w których wyraźnie, choć subtelnie wybrzmiewa centralny temat, aż do finału, w którym - w formie fugi - zostaje on powtórzony, domykając to wielkie dzieło.