Świńska sprawa

Teatr Biuro Podróży jest jednym z nielicznych zespołów grających spektakle plenerowe, który udowadnia, że teatr uliczny nie musi (a nawet nie powinien) być montażem głupich cyrkowych atrakcji.

20.07.2003

Czyta się kilka minut

Podczas gdy w całej Europie rozwija się swoista industria teatrów ulicznych, w których wszyscy połykają ogień, odpalają race, chodzą na szczudłach i wymachują kolorowymi proporcami, z czego zupełnie, ale to zupełnie nic nie wynika, Paweł Szkotak ze swoim zespołem po raz kolejny proponuje w nowym przedstawieniu „Świniopolis” rozmowę na temat bardzo poważny: jest nim zagłada. 

Spektakl jest krótki, klarowny i lekki, co w opozycji do powagi sprawy, o której traktuje, daje bardzo silny efekt. Zaczyna się od beztroskiego obrazka z miasta świń, a raczej miasteczka prosiąt. Wesołe świnki w różowych bluzkach, granatowych spódniczkach lub spodenkach, z wielkimi skórzanymi tornistrami (swoją drogą, z jakiej to skóry świnki noszą tornistry?) hasają po ponurym placu zabaw. Prosięce igraszki nie są zbyt zwiewne i powabne, jedna ze świnek wali o bruk ciężkim cynkowym wiadrem, ale jednak natychmiast czujemy wielką sympatię do klapniętych świńskich uszek i zafrasowanych ryjków. 

Już za chwilę, na wysokich szczudłach wparaduje nauczyciel. To świnia dorosła, w garniturze, z twarzą już w pełni świńską. Rozpocznie się wykład historii uniwersalnej dla świń. Na początku był człowiek. Człowiek oddzielił jasność od ciemności i widział, że to było dobre. Potem oddzielił ziemię od wody i uczynił wodę do picia, a ziemię do mieszkania. A potem człowiek stworzył świnię i kazał się jej rozmnażać. Wzmianka o rozmnażaniu wywołuje sztubackie pohukiwanie świnek, które z pełną wiarą przyjmują objawione dzieje. Nieufnie zachowuje się tylko najmniejsza świnka, która taszczy swoją wielką księgę i cały czas pilnie ją studiuje. 

Od początku wiadomo, że przedstawiana historia jest ponura. Radość świnek wydaje się wręcz niewłaściwa, nie na miejscu. Szkolna rutyna biegnie jednak dalej. Na scenie pojawia się ogromna waga, którą wnosi świńska uszczudlona pielęgniarka w złowróżbnym czepku z czerwonym krzyżem. Świnki kolejno zostaną zmierzone cyrklem i zważone. Większość z nich cieszy się z osiągniętej wagi, którą sygnalizuje radosny dzwoneczek. Znowu jedynie najmniejsza ze świnek nie chce się zważyć, z trudem wdrapuje się na wysokie podium, na którym stoi waga. Zresztą szczebelki wszystkich drabinek w Świniopolis rozmieszczone są zbyt rzadko, przez co wdrapywanie się na nie jest wielce utrudnione. To pierwszy znak zdrady, braku troski o świnki, tworzenia pozoru krainy szczęśliwego prosięctwa. 

Waga została wykonana. Świnki otrzymują wielki tort z napisem „100 kg!”. Wewnątrz tortu ukryte są blaszane numerki, które świnki ochoczo zawieszają sobie na uszach. Sytuacja staje się coraz weselsza i przez to coraz bardziej ponura. Bo przecież można stworzyć modę na kolczyki prowadzące do rzeźni, można wywołać nieświadome pożądanie śmierci czy bierną zgodę na nią. Opiekunowie świnek rozwieszają sznury kolorowych żarówek. Nawet zagrają specjalny koncert na cześć nabierających wagi. To piękna scena. Kontrabas z kawałka blachy i strażackiego bosaka, puzon z błyszczącego lejka i bęben z aluminiowego kotła - prawdziwie świńskie instrumentarium. Kiedy świnki zmęczone atrakcjami zasną, pojawi się rzeźnik z czerwonym sztandarem z instrukcją ćwiartowania świni. Wielkie świnie obejdą plac gry ostrząc noże, a potem wybiorą najlepiej utuczoną świnkę. Zanim ją jednak zabiją, zostaną zauważone przez najmniejszą świnkę. Wielki raban. Przebudzone świnki zobaczyły instrukcję ćwiartowania mięsa i uświadomiły sobie, że stały się wieprzowiną. Następuje próba buntu. Świnki oflagowane czerwonym sztandarem przepowiadają swoim opiekunom lekcję historii. Tyle że dodają ostatnie zdanie, że człowiek postanowił świnię zjeść. Bunt zostaje oczywiście brutalnie stłamszony. Świnie pacyfikują świnki przy pomocy armatek wodnych, wyłapują na lasso i wywożą furgonetką w wiadomym kierunku. Przerażone świnki nawet nie próbują uciekać. Pogodzone z zagładą, a raczej obezwładnione losem. 

Zanim jednak świnki wyjadą na rzeź, nastąpi całkowita demaskacja. Świnie zdejmą świńskie maski i ukażą w pełni ludzkie oblicza. Teraz już wiemy, dlaczego taką, a nie inną wersję historii sprzedawano świnkom. Miały nauczyć się szacunku do człowieka. 

Ale właściwie po co świnie zdejmują maski? Czy nie byłoby lepiej, gdyby to świnie świniom gotowały zagładę? Jeśli na początku był człowiek, to może do rzeźni współbraci zapędzają świnie kolaborujące z człowiekiem? A może w ogóle na początku była świnia, a nie człowiek? Zdjęcie świńskich masek zmienia całkowicie interpretację spektaklu. Zamiast o symbolicznej zagładzie (bajkowy kod zwierzęcy użyty do opowieści o zagładzie Żydów przez Arta Spiegelmana świetnie się do tego nadaje), spektakl zaczyna traktować o wegetarianizmie. Przy całym szacunku dla obrońców zwierząt sądzę, że to słabszy trop, który uśmierza tak mocno rozsiewany od początku spektaklu niepokój. Szkoda tego rozmydlenia. Niech świnie likwidują świnie. Wtedy przedstawienie stanie się traktatem o winie, mocnym i lekkim zarazem, w czym tkwi jego największa wartość.

Biuro Podróży udowadnia też co jakiś czas, że aktor w teatrze ulicznym nie musi być zamaszystym pajacem. Wiadomo, że plener wymaga innego sposobu gry, bardziej wyrazistego, obliczonego na wielką rzeszę widzów, często oddalonych od wykonawców. A jednak nie wszystko trzeba wyrazić krzykiem i uproszczonymi zachowaniami. Aktorzy Biura Podróży grają swoje role subtelnie, przyciągając uwagę widzów, jak dobrzy wykładowcy, którzy wiedzą, że należy mówić cicho, by skupić uwagę, a nie krzyczeć, by uniemożliwić rozpraszające pogawędki. 

Teatr Biuro Podróży: Świniopolis. Występy na warszawskim festiwalu Sztuka ulicy 6 lipca 2003.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2003