Starannie ukryta czułość

Wbadaniach nad osobami z zaburzeniami psychicznymi z grupy schizofrenii zaczęto zwracać uwagę na nieobecność ojca. Jednak to feministki, jako pierwsze, wskazały, gdzie tkwi problem: ciężar wychowania, budowy związków i relacji uczuciowych spoczywał na matkach. Uważano je za nadopiekuńcze, chłodne, nawet wrogie.

10.07.2005

Czyta się kilka minut

Mamy więc “nadmiernie opiekuńczą matkę", “matkę-Polkę" czy “żydowską matką", ojca - nie ma. Mógł być “peryferyjny" lub “nieobecny emocjonalnie", choć niby był w domu, przynosił pieniądze, czasami nawet odezwał się przy stole. W patriarchalnie zbudowanym społeczeństwie trzeba było “przywrócić ojca", odciążając matkę i ułatwiając dziecku wyjście z klinczowego, bo nadmiernie emocjonalnie uwikłanego związku z matką. Co ważne, emocjonalna nieobecność ojca nie zależała od siły jego zaangażowania w rodzinę. On, po prostu, nie potrafił okazywać uczucia - nie tego od niego wymagano.

Dotychczas nie rozstrzygnięto, czy umiejętność okazywania uczuć jest zdeterminowana strukturą genów, czy wpływem środowiska. Ponieważ geny dochodzą do głosu pod wpływem środowiska, skupmy się na nim. I co? W wychowaniu chłopców podkreśla się konieczność powściągliwości, a zachęcania do agresji, np. w ochronie swojego terytorium czy najbliższych kobiet. Mogą wprost okazywać chęć dominacji, ale ciepło albo czułość? Nawet serdeczny uścisk zarezerwowany jest dla mamy lub cioci, innym - można najwyżej podać rękę lub zaszurać nogą. Chłopcy mają okazywać szacunek - nie miłość - to linia wychowania obowiązująca w naszej tradycji kulturowej. Co, oczywiście, nie znaczy, że po takim treningu uczucia nie mają do mężczyzn przystępu. Przeciwnie, częściej niż kobiety wyrażają je w mocno zakamuflowany sposób, np. przez ciało. Wstydząc się uczuć, kwitują je słowami: “bolą mnie krzyże" czy “ścisnęło mnie w dołku".

Przynajmniej do połowy XX wieku kultura Zachodu obligowała mężczyzn do nie okazywania uczuć. Żona czy matka miała nikłe szanse zetknięcia się z wyrazami czułości męża dla siebie i dzieci. Ten naturalną potrzebę bliskości realizował w inny sposób, np. w relacji z koniem, którego mógł poklepać, a nawet przytulić, czego wobec dzieci robić mu nie wypadało. Mężczyzna mógł też poczekać, aż zostanie dziadkiem, bo wtedy nie musiał już dbać o to, by zmieścić się w roli społecznej - czułość wobec wnuków okazywała się czymś znacznie istotniejszym... Mógł pójść do baru, gdzie panowie, pijąc piwo, poklepują się i obejmują na powitanie. Bliskość wynikająca ze sportowej rywalizacji też była dopuszczalna; podobnie w sytuacjach wspólnej służby wojskowej czy znoju rąbania drzewa albo kopania rowów, “męskiej" solidnej pracy, też miał społeczne przyzwolenie na okazywanie bliskości. Po co ten nakładany mężczyznom emocjonalny kaganiec? To daleko idąca interpretacja, ale można postawić taką hipotezę: ograniczenie potrzeby okazywania bliskości było w interesie społeczeństwa, bo wzmacniało siłę bojową mężczyzn. Mężczyzna powinien być samowystarczalny i niezależny, bo wtedy jest najlepszym wojownikiem do obrony społeczności czy walki o władzę.

Jest jeszcze jedna idea, która staje w poprzek myśleniu, że mężczyzna nie okazuje uczuć. Są wszak wyrazy bliskości z natury rzeczy przykre i sprzeczne z potocznym pojmowaniem uczucia. Mężczyźni potrzebujący sporej przestrzeni nieprzekraczalnej intymności, za którą dopiero rozciąga się przestrzeń kontaktów z innymi, uciekają się do takich właśnie, trudnych do zaakceptowania, sposobów okazywania bliskości przez wrogość (feminizm interpretuje to jako potrzebę władzy). Mężczyzna jest więc opryskliwy, złośliwy, wymusza ustępstwa na swoją rzecz, nie zauważa niczego, co ma związek z kobietą, z którą żyje: sposobu, w jaki się ubiera, aromatu herbaty, którą zaparzyła, posprzątanego mieszkania. Choć nie ukryje niezadowolenia z zakurzonych mebli czy przypalonej zupy. Czy zdarza się jednak okazywać niezadowolenie wobec osób nam obojętnych?

I jeszcze jedno, mężczyźni bardziej niż kobiety boją się zależności emocjonalnej. Kobiety nierzadko marzą o tym, by ktoś zdjął z nich ciężar codziennych zmagań i zadbał o wszystko. Siurpryza tkwi w tym, że mężczyźni też mają na taką zmianę ochotę. Tylko że jeśli on ma takie pragnienia, jest przekonany, że jego męska tożsamość pozostawia wiele do życzenia - ona łatwiej zmieści je w kobiecym “gender". Nawet nie dlatego, że rolą kobiety jest być uległą - jej rola jest pojemniejsza. Mężczyźni są pod tym względem daleko w tyle za kobietami - jeszcze nie do końca wybrnęli z ograniczeń, jakie narzuca im tradycyjna rola społeczna. Chyba zresztą tkwią w niej znacznie głębiej niż kobiety w swojej i nie ma znaczenia fakt, że historycznie to oni te role stworzyli. Mężczyzn czeka więc wielka emancypacja - z ograniczeń nałożonych przez samych siebie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2005