Średniowieczny radykał

Oskarżony onadużywanie imienia Jezus. Wzięty kaznodzieja, nie wahał się sprzątać klasztornych kloak. Nowicjuszom kazał chodzić po rozżarzonych węglach. Nie uciekł zogarniętego dżumą Krakowa. 3 czerwca zostanie kanonizowany Szymon zLipnicy.

05.06.2007

Czyta się kilka minut

Lipnica (obecnie Murowana) słynie dziś głównie z festiwalu palm wielkanocnych. Także w średnich wiekach miasteczko nie odgrywało większego znaczenia gospodarczego i kulturalnego. Kronikarz Marcin Kromer nazwał je pogardliwie locus obscurus. I pewnie mało kto by o nim usłyszał, gdyby między rokiem 1438 a 1440 nie urodził się tam Szymon.

Dojrzewał w rodzinie biednej, acz pobożnej, "wychowany przez rodziców, których szlachectwo leży raczej w wierności religii katolickiej niż pochodzeniu", jak wyraził się XVII-wieczny biograf o. Ludwik Skrobkowic.

Małego Szymona podobno nie pociągały zabawy z innymi dziećmi. Uciekał od nich i chowając się w ciszy kościoła pogrążał się w modlitwie. - To tradycja żywa do dzisiaj w Lipnicy, ale niemająca potwierdzenia w średniowiecznych źródłach - opowiada o. Wiesław Murawiec, postulator procesu kanonizacyjnego Szymona. - Ale pewne jest, że głęboką religijność musiał wynieść z domu.

Przyszły święty pilnie uczęszczał do szkoły parafialnej, gdzie uczył się pisania, czytania, ministrantury, śpiewu kościelnego i rachunków - do czasu, gdy rodzice postanowili wysłać go na studia do Krakowa.

"Szymon, syn Grzegorza z Lipnicy, dał jeden grosz" - czytamy w spisie studentów wydziału sztuk wyzwolonych pod datą 1454. "Wpisowe" na uniwersytet krakowski wynosiło wtedy 6 groszy. Szymonowi przysługiwała stawka dla najuboższych. Za grosz można było wówczas przeżyć tydzień.

W Krakowie stronił od zabaw właściwych żakom. "Cokolwiek mu z nauki zostawało czasu, wszystek na modlitwach i rozważaniu rozlicznych dobrodziejstw Bożych trawił" - opisał studenckie życie Szymona inny biograf, Adam Miecznikowski. Źródła podkreślają jego nieskażoną czystość - cnotę nie tak częstą wśród rozhulanej studenckiej braci. Strzegł się Szymon rozmów o sprawach doczesnych, pamiętając, że "nieodpowiednie towarzystwo narusza dobre obyczaje".

Za Kapistranem

W owym czasie po Europie podróżował św. Jan Kapistran - kaznodzieja i misjonarz, jeden z inicjatorów ruchu odnowy w zakonie franciszkańskim. W XV w. naśladowcy biedaczyny z Asyżu przeżywali kryzys. Ich konwenty żyły z dóbr ziemskich i wynajmu kamienic, zakonnicy nie stronili od brzęczącej sakiewki i dobrego jadła.

W pierwszej połowie XV w. kilku wybitnych franciszkanów, wśród nich Bernardyn ze Sieny i Jan Kapistran, nie mogło już tego ścierpieć. Zainicjowali ruch odnowy (tzw. obserwancki) - powrót do pierwotnej surowości Reguły św. Franciszka. Powstała nowa gałąź zakonu, w Polsce nazwana bernardynami od wezwania pierwszego ich klasztoru pod Wawelem.

Miasta i dwory nie ustawały w zapraszaniu Kapistrana do siebie. W lecie 1453 r. kaznodzieja przybył do polskiej stolicy (wcześniej gościł we Wrocławiu, gdzie po jego przemowie o męczeństwie Chrystusa doszło do pogromu Żydów). Głosił płomienne kazania na Rynku, ponieważ żaden kościół nie pomieściłby słuchaczy. Wstrząśnięci wezwaniami do pokuty mieszczanie przynosili do stóp zakonnika przedmioty zbytku i publicznie je palili. - Nie wiemy, czy Szymon słuchał jego kazań, bo studia rozpoczął już po odejściu Kapistrana - mówi o. Murawiec. - Ale być może uczył się na jakimś studium przygotowawczym przed pójściem na uniwersytet i przebywał już wcześniej w Krakowie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że był pod wielkim wpływem nauk Kapistrana.

Odnowiciel franciszkańskiego charyzmatu pozostawił po sobie nie tylko ferment duchowy, ale i klasztor pod Wawelem, ufundowany przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego. Do jego furty tłumnie zgłaszali się z prośbą o przyjęcie akademicy - koledzy i profesorowie Szymona.

W 1457 r. razem z 10 towarzyszami ze studiów bernardyńską klauzurę przekroczył także on.

Korzeniem do góry

Niewiele znamy szczegółów z zakonnego życia Szymona. Studiował teologię i ok. 1465 r. przyjął święcenia kapłańskie. Był gwardianem (przełożonym) klasztoru tarnowskiego, szybko jednak wrócił do Krakowa i przyjął urząd kaznodziei. W średniowieczu była to funkcja wymagająca głębokiego wykształcenia i inteligencji pozwalającej tłumaczyć zawiłości historii zbawienia. - Jako kaznodzieja trzymał prawdopodobnie część biblioteki u siebie w celi, by nieustannie przygotowywać się do kazań - mówi o. Murawiec. - Ale nie stronił też od prac fizycznych w ogrodzie czy kuchni. Podejmował nawet zajęcia poniżające, których nikt nie chciał brać na siebie, jak czyszczenie kloak - podkreśla postulator.

Biograf Miecznikowski opisał historię pewnej arystokratki nazwiskiem Pędziszewska, która przywiedziona ciekawością chciała zobaczyć Szymona. Ten jednak po usilnych jej naleganiach zszedł jedynie do furty i krótko porozmawiał z nią przez drzwi. "Wielu magnatów za zaszczyt sobie poczytuje rozmowę ze mną, ten zaś ojciec nie chce ze mną mówić ani osoby ukazać!" - krzyknęła urażona szlachcianka. - Niektórzy przyjmują na tej podstawie, że Szymon był odludkiem - mówi o. Murawiec. - A to niesprawiedliwa hipoteza, oparta o tylko jedno wydarzenie. Szymon przecież całe życie służył innym, zresztą i umarł niosąc pomoc.

Kaznodzieją był wziętym, w redagowaniu kazań i modulacji głosu naśladował Kapistrana. Miał też pewien szczególny zwyczaj: często przerywał wygłaszanie nauki, by wznieść okrzyk: "Jezus, Jezus, Jezus!". Zgromadzony lud powtarzał wezwanie. - W tamtych czasach było to w Polsce coś niespotykanego - opowiada o. Murawiec. - Ktoś doniósł do kurii i Szymon został wezwany, by się wytłumaczyć z "herezji". Sędziowie zabronili mu tej praktyki. Ale bernardyn spytał: "Jak to, w czasie Mszy św. i kazania nie wolno wzywać imienia Jezusa?". Rozbroił sędziów do tego stopnia, że mianowano go kaznodzieją katedralnym.

Odtąd Szymon wygłaszał kazania dla rodziny królewskiej i dworu.

W 1476 r. Szymona wybrano przedstawicielem klasztoru na kapitułę generalną zakonu w Pawii, gdzie udał się dwa lata później. Przy okazji odwiedził też Rzym, a następnie Ziemię Świętą. Jak podkreślali biografowie, kierowało nim pragnienie męczeństwa. Przed wyruszeniem do Palestyny nauczył się na pamięć Reguły św. Franciszka. Nie chciał, by w razie niewoli u saracenów zaniedbać któregoś z nakazów założyciela zakonu.

Po powrocie do kraju z podróży, której szczegółów nie znamy (męczennikiem w każdym razie nie został), Szymon objął urząd komisarza prowincji: wizytował polskie klasztory i sprawdzał wierność Regule. W kaplicy bł. Szymona w krakowskim kościele bernardynów zachował się obraz przedstawiający zakonnika nakazującego nowicjuszom chodzić po rozżarzonych węglach. Inne przekazy mówią, że polecił nieszczęśnikom sadzić drzewka korzeniami do góry. - To jest oczywiście na pograniczu legendy - zaznacza o. Murawiec. - Chodziło o sprawdzenie posłuszeństwa: nakaz przełożonego zawsze należało wykonać. Ale musimy pamiętać, że to był koniec średniowiecza, jeszcze przed czasami humanizmu.

Zaraza i cuda

W 1482 r. Kraków ogarnęło morowe powietrze. Bogatsi i bardziej energiczni uciekli na wieś i do ziemskich majątków. Szymon został z biednymi. Modlił się, by Bóg pozwolił mu umrzeć. Czas dżumy nazywał "jubileuszem". - Chodził po zaułkach, wyszukiwał chorych i udzielał im sakramentów - opowiada o. Murawiec. - Być może nosił też pożywienie, leki.

W dniu oktawy po Nawiedzeniu NMP współbracia zauważyli czerwone owrzodzenie na lewej łopatce Szymona. Następnego dnia rana sczerniała. Przed Szymonem pozostało pięć dni życia. Opiekował się nim infirmarz, brat Jan Czech. - Szymon prosił, żeby pochowano go za progiem kościoła, by każdy wchodząc, deptał po nim. Ale kiedy 18 lipca zmarł, infirmarz zapomniał o obietnicy i ciało złożono w chórze zakonnym za dużym ołtarzem.

Nazajutrz po śmierci kaznodziei pewna siostra z III zakonu franciszkańskiego przyszła jak co dzień do szpitala. Zobaczyła tam trzech umierających kleryków. - Powiedziała im: "ojciec Szymon z Lipnicy mógłby was uratować. Musicie tylko przyrzec, że pójdziecie do jego grobu odmówić modlitwy i zapalić świece wotywne". Zostali uzdrowieni - opowiada o. Murawiec o pierwszym cudzie świętego. Do 1520 r. informacjami o cudownych uzdrowieniach za jego wstawiennictwem zapisano cały kodeks.

Jak tłumaczy o. Murawiec, w procesie kanonizacyjnym było jednak potrzebne świadectwo cudu współczesnego, czyli nie starsze niż 60 lat. I znalazło się.

W 1943 r. u mieszkającej w Krakowie farmaceutki Marii Piątek odkryto zator tętniczy w prawej nodze. Postępowała gangrena. - Ale ona nie godziła się na amputację - mówi o. Murawiec. - Po kilku miesiącach nastąpił zator mózgu i paraliż połowy ciała. Straciła mowę, a potem przytomność. Ale póki była świadoma, odmawiała nowennę do bł. Szymona. Miała do niego nabożeństwo, ponieważ pochodziła z Lipnicy.

Szymon zadziałał. Martwe, czarne tkanki odpadły, pod nimi ukazały się nowe, czyste. Zator ustąpił.

***

3 czerwca Benedykt XVI uroczyście kanonizuje bł. Szymona z Lipnicy, średniowiecznego kaznodzieję i ascetę. Czy jego duchowość nadaje się na wzór dla współczesnego człowieka? - Jesteśmy zajęci natłokiem bieżących spraw - mówi o. Murawiec. - Z podobnymi problemami codzienności zmagał się Szymon, ale nie pozwolił, by odciągnęły go od modlitwy. Dzielił wszystko z Bogiem w kontemplacji. Głęboka modlitwa: to jest najcenniejsza rzecz w życiu Szymona z Lipnicy. On umiał się wyłączyć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2007