Spod strzykawki

Od niedawna, tzn. od przyjęcia drugiej dawki szczepionki przeciw COVID-19, siedzimy w dość ponurym nastroju. Nie jesteśmy w tym sami, bo jest nas legion. Oto czekamy – ile można? – na szeroko opisywane skutki uboczne.

31.05.2021

Czyta się kilka minut

Już po pierwszym zastrzyku byliśmy rozczarowani. Czekaliśmy na choćby symboliczny, chwilowy, ale jednak, kontakt z p. Gatesem z Ameryki. Cisza. Niedoczekanie. Po drugiej dawce nie jest inaczej.

P. Gates, energiczny i rzutki jegomość – słyszymy to od dawna – umieszcza w strzykawkach własnego pomysłu czipy, które wtryśnięte do ciał umożliwiają jemu i jego semickim koleżkom z banków i koncernów sterowanie poczciwymi ludźmi na całej planecie. Ponieważ my, tu w Polsce, należymy do najpoczciwszych z poczciwych Ziemian, sprawa dotyczy nas najpoważniej. Powiada się tu i ówdzie, że pierwszy raz od zawsze, to znaczy od czasów Pierwszego Ocieplenia, gdyśmy tu zeskoczyli z wierzb płaczących i rozpoczęli pisanie historii naszej przepoczciwości, najnowsze światowo technologie mają być pierw zastosowane w Polsce. Tu i teraz. No więc mieliśmy, co tu kryć, nadzieję, że taki czipek, wtryśnięty nam przez pielęgniarkę, da nam nieco życiowego luzu. Że zacznie działać – pi pi pi – natychmiast, co zwolni nas choćby na chwilę z wysiłku podejmowania dowolnej decyzji. Łudziliśmy się, że Bill, którego tak lubimy z mnóstwa powodów, nieco problemów po prostu rozwiąże za nas. Że zdecyduje szybko i sprawnie, w choćby kilku kwestiach – w co się ubrać, co zjeść, pójść teraz w lewo czy w prawo, czy zagłosować bądź to na p. Kaczyńskiego, na p. Budkę, na p. Czarzastego, na p. Hołownię czy na kogoś innego – dziś już wszystko jedno na kogo. Czy w końcu czipek ten da nam znak, z kim wypić i co, a z kim – broń Boże – nie pić. Doprawdy, w naszym wieku przejadło się nam bezustanne decydowanie, bynajmniej nie na kogo zagłosować, ale z kim się i czego napić. Tak, mamy dość tego i zaiste wizja, że kandydata wskaże nam p. Gates za pomocą cyfrowej modulacji, jest zupełnie kapitalna. „Idźże – powiadałby czip od p. Gatesa – zobacz się z tym tam, ale nie z tamtym, dawnoś się z owym nie schlał, a to nie jest za ładnie”. Tak to sobie wyobrażaliśmy. I nic. To jedno.

Powiada się takoż – po drugie – że każdy czip ma rzekomo programik zniechęcający ludzi do rozmnażania. Że programik ten – pi pi pi – obkurczać ma ludzkość do roztropnych rozmiarów. Roztropnych? Jak dla kogo, my bowiem: najpoczciwsi, zgodzilibyśmy się – owszem – by Ziemię naszą odciążyć z niepoczciwych, by zlikwidować też – nazwijmy to tak – ludzką bioróżnorodność i ustalić, że nas poczciwców powinno być więcej, a nie mniej. W pozycji obronnej czekaliśmy więc na intymny sygnał, który by nas – he he – zniechęcał do czynności rozrodczych. Rzec trzeba, że nawet jeżeli był on nadawany, to bardzo słabo i był zagłuszany przez tutejszą na ten temat arcywulgarną i obskurną kontrpropagandę. Można od niej nabrać do czynności rozrodczych niesłychanej odrazy, i wielu jej – rzec trzeba – nabrało.

Po trzecie wreszcie, czwarte i piąte, mieliśmy nadzieję, że zgodnie z zapowiedziami po zastrzyku będziemy mówić po żydowsku, to znaczy wspak, że wyrośnie nam trzecie ucho i coś, cokolwiek jeszcze naddatkowego a wielkiego, i że choćby z tego powodu humor nam się choć ciupinkę poprawi. Nie poprawił się, a wręcz pogorszył, do czego przyczyniło się i to, że nie dostaliśmy za ten zastrzyk od tutejszych władz ani małolitrażowego samochodu, ani hulajnogi, choć ponoć dają i ponoć niektórzy dostają.

Po szóste, mieliśmy nadzieję, że efekty poszczepionkowe odetną nas na chwilę od komunikatów nadawanych przez p. Morawieckiego, p. Dudę bądź to p. Kaczyńskiego, zwłaszcza gdy ten ostatni znajduje się w swej powtarzalnej raz na jakiś czas tzw. fazie humanitarnej. Niestety. Wszystkie te frazy owych mędrców, w odróżnieniu od szczepionki, działają znacznie poważniej. Zmieniają nam i nie tylko nam masę mózgową w galaretkę owocową. Taka jest prawda o szczepionkach i rzekomej wszechmocy p. Gatesa z Ameryki.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2021