Reklama

Ładowanie...

Sparaliżowany zachwytem

Sparaliżowany zachwytem

04.04.2006
Czyta się kilka minut
P

Prawdziwe kryterium wielkości sztuki jest ostatecznie jedno - gdy podczas spotkania z nią instynktownie myślimy: "Mój Boże!". Wchodzisz do muzealnej galerii, gdzie wisi słynne płótno i przechodzi cię dreszcz. Rozbrzmiewa muzyka i nagle w twoich oczach pojawiają się nieoczekiwanie łzy. Czytasz linijkę wiersza i nie możesz kontynuować, czujesz, że po prostu musisz przeczytać ten wers jeszcze raz, tak był frapujący. Tak rozumiem ów wyznacznik wielkiej sztuki, jakim jest westchnienie - "Mój Boże!". Ta sztuka zatrzymuje Cię w miejscu. Sprawia, że twoja głowa i serce zamierają.

Lata temu, kiedy czytałem "Solaris", moją pierwszą książkę Stanisława Lema, byłem już blisko połowy, gdy zdumiało mnie to, co właśnie zdarzyło się w opowieści. Przerwałem, opuściłem książkę na kolana i uśmiechnąłem się: nie, to niemożliwe. Podniosłem książkę i jeszcze raz przeczytałem ów fragment. A jednak! Byłem tak bardzo zachwycony, zaskoczony, rozbrojony wizją i wyobraźnią pomysłu autora, że ponownie odłożyłem książkę i już tylko siedziałem - szczerząc zęby w uśmiechu jak kot z Cheshire z "Alicji w krainie czarów". Nigdy nie zapomniałem tej chwili. Byłem sparaliżowany zachwytem.

Później, gdy spotkałem Lema, opowiedziałem mu o tym doświadczeniu. Usłyszawszy moją historyjkę na wpół się uśmiechnął, na wpół skrzywił i machnął ręką, jakby unieważniając cały komplement w swój zwykły, nieco zrzędliwy sposób. Gdy znów na mnie spojrzał, pokręciłem głową: "Proszę Pana, Pan mnie nie rozumie. Przecież właśnie o to chodzi. To jest to, do czego wszyscy dążymy. Dałbym wszystko, by czytelnik mojego dzieła przeżył to samo, co ja czytając pańską »Solaris«".

Wielcy artyści umieją dokonać czegoś takiego nie jeden raz, ale czynią to wciąż od nowa. Stanisław Lem nigdy tego czynić nie przestał.

Przeł. MF

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]