Smog może zniknąć

Rząd Beaty Szydło obiecywał walkę z zanieczyszczeniami. Zrobił niewiele, ale ten rok i tak może okazać się przełomowy. Oddychanie czystym powietrzem w Polsce jest możliwe.

02.10.2017

Czyta się kilka minut

Billboard Fundacji Zygmunta Starego, prowadzącej akcję „Powietrze dla Krakowa”, lipiec 2016 r. / PIOTR GUZIK / FORUM
Billboard Fundacji Zygmunta Starego, prowadzącej akcję „Powietrze dla Krakowa”, lipiec 2016 r. / PIOTR GUZIK / FORUM

Dopóki w Warszawie nie pada śnieg, to w Polsce nie ma zimy” – szeptali ludzie, którzy z walki ze smogiem próbowali uczynić główny temat debaty publicznej. W minionym roku w końcu się to udało. Antysmogowi aktywiści – głównie z Krakowa i Śląska – z przekąsem komentowali, że czołowi politycy zrozumieli skalę problemu dopiero, gdy wskaźniki zanieczyszczenia powietrza zaczęły bić rekordy także w samej stolicy.

Ale lepiej późno niż wcale. Na początku roku o smogu rozmawiała już cała Polska.

Rekomendacje Morawieckiego

Głos zabierali najważniejsi przedstawiciele państwa. W styczniu wojnę ze smogiem zapowiedziała premier Szydło, która w specjalnym piśmie do szefa Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, wicepremiera Mateusza Morawieckiego zwróciła się o wypracowanie konkretnych rozwiązań. Pisała wówczas, że „zagrożenie związane z wysokim stężeniem zanieczyszczeń powietrza zaistniało na znacznym obszarze kraju” i wymaga natychmiastowej reakcji.

W efekcie Rada przygotowała szereg rekomendacji. W połowie miesiąca szefowa rządu zwołała konferencję prasową i zapowiedziała, że nowy plan będzie teraz „konsekwentnie wcielany w życie”. I tylko minister zdrowia Konstanty Radziwiłł nieco zaburzył obraz zatroskanych sprawą polityków, uznając smog za „problem teoretyczny”, który nie powinien budzić specjalnej paniki. Nic dziwnego, że eksperci zaczęli łapać się za głowy. Według wyliczeń Europejskiej Agencji Środowiska z powodu zanieczyszczeń powietrza w Polsce przedwcześnie umiera ponad 40 tys. osób rocznie.

Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego przyznaje jednak, że ostatni rok przyniósł nagłą, wręcz skokową zmianę świadomości społecznej w zakresie zanieczyszczenia powietrza.

– Stała się rzecz bezprecedensowa. Przekroczyliśmy w Polsce punkt krytyczny, po którym już nikt nie będzie bagatelizował problemu. A to jeszcze do niedawna było na porządku dziennym – mówi. Ale pytany o to, z jaką skutecznością rząd wprowadza zapowiedziane w styczniu rozwiązania, tylko rozkłada ręce. – Przyjęto 14 rekomendacji, które miały doprowadzić do poprawy jakości powietrza. Do dziś zrealizowano dokładnie jedną – odpowiada Siergiej.

Tym, co się udało, jest rozporządzenie ministerstwa rozwoju dotyczące zakazu produkcji i sprzedaży tzw. kopciuchów, czyli najgorszych kotłów na paliwa stałe. Przestarzałe, najbardziej trujące, pozbawione filtrów eliminujących emisję niebezpiecznych związków do powietrza, kusiły niską ceną i przez to trafiały do większości domów. Szacuje się, że ciągle jest ich w Polsce około 5 mln.

Dzięki nowym przepisom, od 1 października nie można ich już produkować. A te wyprodukowane wcześniej mogą pozostać na rynku tylko do lipca przyszłego roku. Do sklepów trafią za to nowe kotły, które emitują znacznie mniejsze ilości pyłów zawieszonych, a ich konstrukcja uniemożliwia spalanie odpadów.

– To bardzo ważny przepis – przyznaje Marlena Kropidłowska-Okraska, specjalistka ds. jakości powietrza polskiego oddziału Health and Environment Alliance. – Do tej pory ktoś, kto za duże pieniądze budował nowy dom, mógł wstawić tam kopciucha i truć okolicę. W tym samym czasie duże kwoty z publicznych pieniędzy były wydawane na wymianę starych, wysokoemisyjnych kotłów – tłumaczy.

Teraz wiele w rękach samorządów i samych mieszkańców. Sejmiki województw małopolskiego i śląskiego uchwaliły uchwały antysmogowe, wkrótce podobne rozwiązania przyjmie Mazowsze. Według Piotra Siergieja wzrost świadomości widać też w działaniach władz miejskich. – W Rybniku prezydent chroniąc dzieci zamknął szkoły na kilka dni podczas wyjątkowo silnego epizodu smogowego. W Krakowie działa najskuteczniejszy w Polsce program likwidacji kopciuchów (np. tamtejsza uchwała wprowadza za pięć lat całkowity zakaz ich używania). Jednak dobre ramy prawne nie wystarczą, potrzebne jest też zaangażowanie ludzi. Bo przecież tempo wymiany najgorszych kotłów zależy w dużej mierze od nas samych – przypomina.

Miasta przejmują inicjatywę

W rekomendacjach zaproponowanych przez Morawieckiego znalazły się też m.in. plany wdrożenia programu podłączania sieci ciepłowniczych, zachęty podatkowe dla samochodów elektrycznych i hybrydowych oraz pomysły przeprowadzenia ogólnopolskich kampanii edukacyjnych na temat optymalnych sposobów palenia w kotłach. Od stycznia jednak zrobiono niewiele. W gorącym sezonie politycznym temat smogu szybko zszedł na dalszy plan.

Wciąż nie udało się wprowadzić w życie rozporządzenia w sprawie nowych norm dla paliw stałych. I wygląda na to, że w nadchodzącym sezonie grzewczym już się nie uda.

– Niektóre miasta i województwa same eliminują najgorsze paliwa. Ale co z resztą Polski? Żaden region nie powinien być truty zanieczyszczeniami ze spalania mułów, flotokoncentratów czy węgla brunatnego – tłumaczy Marlena Kropidłowska-Okraska.

Polski Alarm Smogowy wielokrotnie zwracał uwagę, że politycy przez lata bronili się przed wprowadzeniem norm jakości węgla. – Ciągle nie mamy też świadectw, które potwierdzałyby, jaki węgiel obywatel kupuje na składzie. W tej chwili płacimy więc za przysłowiowego „kota w worku” – zaznacza Siergiej. W dalszym ciągu nie zmieniono też poziomów alarmowania przed smogiem. Te nasze pozostają najwyższe w Europie.

– Ministerstwo Środowiska mogłoby to zmienić jednym rozporządzeniem. Na razie inicjatywę przejęły miasta i to one samodzielnie ostrzegają mieszkańców, nawet gdy poziom zanieczyszczenia nie dochodzi do tego ustanowionego przez resort – dodaje Siergiej.

Kraków wzorcowy

Wzorem dla pozostałej części kraju stał się Kraków, który wcześniej walkę ze smogiem praktycznie oddawał walkowerem. Teraz role się odwróciły i to pozostałe miasta zostają w tyle.

– Rzeczywiście, to fenomen na skalę całej Europy – potwierdza Maciej Ryś, twórca Smogathonu, konkursu dla startupów, naukowców i wszystkich, którzy chcą tworzyć nowe technologiczne rozwiązania poprawiające jakość powietrza. – Nie boję się powiedzieć, że Kraków zaczyna wygrywać walkę ze smogiem. Oczywiście nie będziemy oddychać czystym powietrzem już tej zimy, ale wszystko jest na dobrej drodze. Jeśli tempo wymiany kotłów się nie zmniejszy, za pięć lat będzie już całkiem dobrze. A jeśli za ciosem pójdą gminy ościenne, sytuacja stanie się znakomita – zapewnia Ryś.

W stolicy Małopolski zakaz palenia węglem i drewnem został wsparty przez specjalny pakiet pomocowy. Miasto przeznacza znaczną pulę pieniędzy na dopłaty dla gospodarstw mniej zamożnych, pokrywając wzrost kosztów ogrzewania. Efekty takich rozwiązań mogą być szybkie. Zakaz palenia węglem sprawdził się m.in. w Dublinie. W 1996 r. – sześć lat po wprowadzeniu zakazu – zauważalnie spadł poziom stężeń zanieczyszczeń powietrza. Zachorowalność na choroby układu sercowo-naczyniowego zmniejszyła się wówczas o 10 proc., na choroby układu oddechowego aż o 15 proc.

Impuls do walki z zanieczyszczeniem dała samorządom ustawa antysmogowa, którą pod koniec swoich rządów uchwaliła Platforma Obywatelska. W październiku 2015 r. podpisał ją prezydent Andrzej Duda. Przepisy początkowo budziły kontrowersje, bo przez część środowisk zostały odebrane jako wypowiedzenie wojny rodzimemu górnictwu. Przedstawiciele Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla w publicznych wystąpieniach przyznawali wprost, że ustawa nie powinna eliminować samego surowca, a raczej skupiać się na poprawie jego wykorzystywania. W odpowiedzi pomysłodawca projektu, wówczas poseł PO Tadeusz Arkit tłumaczył, że chodzi przede wszystkim o natychmiastowe ograniczenie palenia mułami węglowymi, a w zasadzie zwykłymi śmieciami. Ustawa dała sejmikom wojewódzkim możliwość określania rodzaju i jakości paliw stałych dopuszczonych do stosowania. I co ważne, utrzymała w mocy pionierskie – a podważone przez Naczelny Sąd Administracyjny – rozwiązania wprowadzone już wcześniej w Krakowie.

Dziś były już poseł PO ubolewa, że w skali całej Polski działania samorządów są jednak zbyt ubogie. – Choć pocieszający jest fakt, że ustawa spowodowała szeroką i coraz bardziej merytoryczną debatę – mówi Arkit, który obecnie jest prezesem zarządu Rejonowego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Chrzanowie.

– Niestety nadal w sprzedaży pozostaje paliwo złej jakości, przez co egzekucja przepisów będzie mizerna. Samorząd potrzebuje współdziałania rządu, aby być bardziej skutecznym. Niezbędne jest też duże wsparcie finansowe dla projektów termomodernizacyjnych, dopłat do gazu oraz odnawialnych źródeł energii. Moim zdaniem czas też wrócić do pomysłu wprowadzenia ograniczonych stref emisji komunikacyjnej – proponuje Arkit.

Początkowo w ustawie, którą przygotowywał, było takie rozwiązanie. Upadło jednak pod naporem tych, którzy nie wyobrażali sobie wyodrębniania fragmentów miast, do których zakazany byłby wjazd samochodów niespełniających pewnych norm. Podobny projekt przepadł także w obecnej kadencji Sejmu. Za kontrolę emisji spalin z pojazdów wzięli się za to policjanci. W tym roku w wielu miastach dokonywali pomiarów spalin. Jeśli poziom emisji był niezgodny ze standardami, zatrzymywali dowody rejestracyjne.

Jest się o co bić

Czy po raz pierwszy w historii zaczęliśmy wygrywać walkę ze smogiem? – Będziemy mogli tak powiedzieć w momencie, gdy powietrze zacznie spełniać obowiązujące w Polsce normy. Dotąd ten problem był najbardziej zaniedbywanym obszarem ekologicznej polityki państwa. To się powoli zmienia – mówi Piotr Siergiej.

Entuzjazm studzi nieco Marlena Kropidłowska-Okraska: – Na pewno cieszy, że problem jakości powietrza zaczął być traktowany poważnie. Ale kwestie transportu czy przemysłu nadal pozostawiają wiele pola do działania. Niestety kolejne rządy wspierały i wspierają węgiel, a bez stopniowego odchodzenia od gospodarki opartej na tym surowcu nie będziemy cieszyć się czystym i zdrowym środowiskiem.

Specjalistka polskiego oddziału Health and Environment Alliance przyznaje jednak, że transformacja energetyczna to długotrwały proces, który powinien uwzględniać interesy społeczne osób związanych z tym przemysłem. – Powiedzmy też sobie wprost: w wielu dziedzinach pretensje możemy mieć nie tylko do polityków, ale także do nas samych. Bo jako obywatele wybieramy często samochód zamiast roweru i spalanie odpadów węglowych zamiast nowych form ogrzewania. Mimo to wkrótce powinniśmy zaobserwować znaczny spadek stężeń zanieczyszczeń. Będzie lepiej – prognozuje. – Jeśli odpowiednio ustawimy priorytety, będziemy żyli dłużej, zdrowiej, a przy okazji mniej wydamy na służbę zdrowia.

– Jest się o co bić – puentuje Tadeusz Arkit. ©

Janusz Schwertner jest dziennikarzem Onet.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2017