Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zapamiętałem tę rozmowę. Gdy po latach do niej wracam, nasuwa się refleksja, że wiele naszych modlitw podyktowanych jest ową wyższą koniecznością. Codziennie ocieramy się o tak wiele nieszczęść, a większości z nich nie potrafimy ani zapobiec, ani rozwiązać. Jeśli nie jest nam obca idea Boga, który czuje i współ-czuje, zwracamy się z ufnością do Niego w modlitwie. Ale czy zawsze jesteśmy wysłuchani?
Dochodzę do wniosku, że Jezus uwielbiał bulwersujące przypowieści. Przypowieść o ubogiej wdowie i niesprawiedliwym sędzi jest takim właśnie opowiadaniem. Ileż to razy pukamy dniem i nocą do bram nieba z nieodpartym wrażeniem wystawania przed drzwiami zamkniętymi na głucho. Ileż to razy my, "zawodowi katolicy" w habitach i sutannach, wysłuchujemy skarg ludzi niewysłuchanych przez Boga. W takich okolicznościach jedynie słuchamy i milczymy, stając się niemymi świadkami czyjegoś rozczarowania, a może buntu.
Jezusowi jednak nie wolno było milczeć. Nie byłby Słowem, gdyby milczał o Bogu nawet wtedy, gdy stawał przed pytaniami granicznymi; takimi pytaniami, na które zwykłemu człowiekowi trudno znaleźć racjonalną odpowiedź. Dlatego opowiedział uczniom przypowieść z tym najbardziej dramatycznym pytaniem w tle: dlaczego wydaje nam się, że Bóg nas nie wysłuchał, chociaż tak wiele się modliliśmy? Oto sędzia, nieszanujący nikogo ani nieprzejmujący się nikim. Człowiek z jedną słabością. Nie lubi, jak zakłóca mu się spokój. Szczególnie gdy nachodzi go uboga wdowa, kobieta bez rekomendacji, "pleców", układów. Może ma 38 lat i została z dwójką dzieci na utrzymaniu? Walczy o sprawiedliwość. Jej uporczywe prośby o pomoc są podyktowane stanem wyższej konieczności. Może gdyby miała dość środków do życia, nie musiałaby się procesować o to, co i tak się jej słusznie należało?
"A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych... i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę". Otóż Bóg Jezusa nie jest ani niesprawiedliwym sędzią, ani natrętnym bliźnim. Mistrz z Nazaretu nie porównał Boga do osobnika zamkniętego we własnym egocentrycznym świecie. Bóg Jezusa to Ktoś, kto ma - jeśli wolno użyć języka metafory - jedną słabość. Jego słabością jest nasza słabość, wyciągająca ku Niemu ręce nie jak do obojętnego na nasz los sędziego, ale do kogoś, kto jest dokładnym jego przeciwieństwem. Jest to "słabość" Ojca, niespełniającego natychmiast wszystkich naszych próśb, ale wiedzącego, co nam najlepiej służy. Zaś określenie "prędko" może oznaczać "z pośpiechem" lub też "niespodziewanie", "nagle", jak mnie przekonują znawcy języka greckiego. Po prostu, Bóg w swoich interwencjach w naszej sprawie zawsze jest niespodziewany, nagły, a nawet nieprzewidywalny. To jednak nie znaczy, że pozostaje głuchy na nasze skargi.
Myślę, że modlitwa podyktowana stanem wyższej konieczności wcale nie jest gorszą modlitwą od innych. Odzwierciedla ona nasze wewnętrzne przekonanie o naszej słabości, spotykającej się ze słabością Boga względem nas. W takiej sytuacji stajemy się silni. Jak bezbronny Mojżesz. Jak uboga wdowa.