Siostry i stół

04.12.2006

Czyta się kilka minut

JÓZEF MAJEWSKI: - Spotkanie Bartłomieja I i Benedykta XVI w Fanarze jedni okrzyknęli przełomem w relacjach katolicko-prawosławnych, inni byli rozczarowani ogólnikowością wspólnej deklaracji ekumenicznej. Zatem - przełom czy rozczarowanie?

KS. WACŁAW HRYNIEWICZ: - Nie jestem skłonny do skrajnych określeń. Przełomu nie widzę. Cieszę się przede wszystkim z tego, że spotkanie odbyło się w braterskiej atmosferze i że obydwaj hierarchowie będą wspierać dzieło powierzone międzynarodowej Komisji Mieszanej ds. dialogu teologicznego między naszymi Kościołami. Nie ma chyba powodu do wielkiego rozczarowania. Ci, którzy się spodziewali, że wspólna deklaracja zajmie również stanowisko wobec najbardziej kontrowersyjnego zagadnienia - prymatu Biskupa Rzymu - mogą czuć się rozczarowani. Osobiście jednak nie oczekiwałem żadnego kroku w odniesieniu do spornych zagadnień doktrynalnych. Do ich rozstrzygania powołana została Komisja Mieszana. To trud na wiele lat, nie dla jednego pokolenia.

Papież-Polak, Papież-Niemiec

- Czy kryzys, jaki od dobrych kilku lat nękał dialog katolicko-prawosławny, mamy już za sobą?

- Miejmy nadzieję, że nowe błędy nie staną na przeszkodzie dialogowi i spokojnej współpracy Kościołów.

- Zdaniem jednego z najbardziej znanych włoskich publicystów, Sergio Romano, odpowiedzialność za pogorszenie stosunków między Kościołem rzymskim a Kościołem prawosławnym ponosi Jan Paweł II. Na łamach "Corriere della Sera" wyraził on tuż przed pielgrzymką Benedykta XVI do Turcji opinię, że jej głównym celem nie jest dialog z islamem, lecz jak najszybsze przezwyciężenie rozdźwięków między Watykanem a Patriarchatem Konstantynopola i w ogóle całym prawosławiem. Zgodziłby się Ksiądz z tym stwierdzeniem?

- Cenię włoskiego publicystę za wnikliwe analizy historycznych relacji między katolicyzmem i prawosławiem, podejmowane w jego książkach. W niektórych swoich sądach krytycznych jest rzeczywiście ostry. "W oczach Kościoła prawosławnego - pisał - Jan Paweł II zachowywał się jak polski papież, bardziej skłonny do traktowania prawosławia jako ziemi podbitej niż do prowadzenia dialogu z jego czołowymi przedstawicielami". Dla polskiego czytelnika nie jest to miłe stwierdzenie; wielu może irytować jako przesadne i niesprawiedliwe. Warto pamiętać, że dotyczy ono m.in. ustanowienia czterech diecezji w Rosji, w 2001 r.

Zastanawia to, co prof. Andrzej Grzegorczyk napisał w "Kwartalniku Filozoficznym" (nr 4/05): "Czy w stosunku tym [do prawosławia] nie ujawniła się zbyt wielka troska o ziemski prestiż papiestwa i prestiż pozycji Kościoła Katolickiego w ramach Chrześcijaństwa? (...) Spójrzmy z tego punktu widzenia na sprawę utrwalenia administracji katolickiej na ziemiach rosyjskich. Było to posunięcie w ramach ziemskiej struktury organizacyjnej, które w najmniejszym stopniu nie miało znaczenia dla rozwoju życia duchowego, a wytworzyło tak wielkie rozgoryczenie wśród prawosławnych. Nawet gdy zostało dokonane, można było się z niego wycofać i nie dbając o prestiż instytucjonalny anulować nominacje. Posunięcia organizacyjne bez duchowego znaczenia, które wywołują przeżycie wrogości, nie powinny mieć miejsca. Przy dzisiejszych środkach komunikacji i szybkich zmianach sytuacji, organizacja tymczasowa i nieustabilizowana może nawet lepiej służyć istotnym wartościom duchowym i duchowemu rozwojowi ludzi, aniżeli organizacja trwale ulokowana. Niedbanie o stabilizację mogłoby też stanowić dobre świadectwo tego, że Kościołowi Katolickiemu zależy nie na prestiżu i pozycji społecznej, ale jedynie na niesieniu ludziom duchowej pomocy".

Sam wypowiadałem się na ten temat przed paroma miesiącami w (nr 28/06). W dzisiejszym świecie trzeba uczyć się przyjmować uwagi krytyczne z namysłem i spokojem. W przeciwnym razie nie ma szansy na korygowanie niefortunnych posunięć. W opinii Sergio Romano, Jan Paweł II "w apostolacie Kościoła katolickiego w Europie Wschodniej posługiwał się przede wszystkim polskimi kapłanami, to znaczy ludźmi uchodzącymi w Moskwie za awangardę dawnej władczej Polski, która jeszcze raz stała się natarczywa i agresywna". W konsekwencji Papież nie doczekał się wizyty duszpasterskiej w Rosji, która do końca była jego marzeniem. Nawet tak symboliczny gest, jak podarowanie XVIII--wiecznej kopii ikony Matki Bożej Kazańskiej, został przyjęty z wdzięcznością, ale bez szczególnego entuzjazmu.

- A więc Benedykt XVI chce zmienić tę sytuację?

- Nie widzę w tym nic zaskakującego. Zaraz po wyborze obecny Papież podkreślił, że nie wystarczą już tylko słowa i deklaracje, ale potrzebne są konkretne gesty i czyny. Bardzo zależy mu na dialogu z chrześcijańskim Wschodem. Pragnie powrotu do dobrych relacji z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym. To, że pochodzi z Niemiec, z pewnością ułatwi mu kontakty. Niejednokrotnie wyrażałem przekonanie, że polskość Jana Pawła II oraz polsko-rosyjskie zaszłości historyczne w znacznej mierze zaważyły na relacjach z Patriarchatem Moskiewskim. Od inauguracji pontyfikatu Benedykta XVI upłynęło przeszło półtora roku, a już sporo się zmieniło w relacjach z prawosławiem: klimat uległ znacznemu ociepleniu, dialog teologiczny został wznowiony.

Postawa władcza

- Benedykt XVI podczas prawosławnej liturgii w katedrze św. Jerzego nazwał Kościół Rzymu i Kościół Konstantynopola "Kościołami siostrzanymi" (w teologii to istotna kategoria). Ale co to za siostry, które nie mogą razem "zasiąść do jednego stołu"? Co nie pozwala im wspólnie sprawować Eucharystii?

- Powód znamy od dawna. Są to rozbieżności doktrynalne, szczególnie prymat jurysdykcji i nieomylności Biskupa Rzymu, Filioque w łacińskiej wersji Credo nicejsko--konstantynopolitańskiego (zauważmy, że zostało ono opuszczone nawet w tak kontrowersyjnym dokumencie jak deklaracja "Dominus Iesus" z 2000 r., ale zachowane, o ironio, w polskim przekładzie tej deklaracji!), dogmaty maryjne... Wielu prawosławnych widzi w tych właśnie punktach odejście od ortodoksyjnej nauki chrześcijańskiej, a w odniesieniu do prymatu i Filioque - nawet herezję.

Kościoły zajęły postawę władczą wobec Eucharystii, choć nie są jej właścicielami. Zapominają w swoim postępowaniu o tym, kto jest Gospodarzem Wieczerzy Pańskiej, w czyim imieniu na nią zapraszają, Komu zawdzięczają ten dar i swoje własne istnienie. Wymaga się pełnej zgodności wiary z tradycyjną nauką własnego wyznania. Członków swojego Kościoła dopuszcza się do Stołu Pańskiego w dobrej wierze, choć wielu z nich w ogóle nie rozumie doktryny kościelnej. Z góry zakłada się zgodę wierzących na wszystko, czego uczy dany Kościół. Ze wspólnoty eucharystycznej wyklucza się natomiast tych, którzy przynależą do innego Kościoła, lecz wierzą w to, co sprawowane jest w Eucharystii danego Kościoła i pragną w tym uczestniczyć. To nasza dzisiejsza sytuacja pełna paradoksów i niekonsekwencji.

- Kongregacja Nauki Wiary za rządów kard. Josepha Ratzingera opublikowała kilka dokumentów dotyczących prymatu biskupa Rzymu, które, mówiąc obrazowo, poszły prawosławnym w pięty. Po tej samej linii idzie rezygnacja przez Benedykta XVI z ekumenicznie nośnego tytułu "Patriarchy Zachodu". Jak ten gest został odebrany przez prawosławnych? Widzi Ksiądz realne szanse na zgodę prawosławia i katolicyzmu w tej newralgicznej kwestii?

- Rezygnacja z tytułu "Patriarcha Zachodu" nie jest gestem prawdziwie ekumenicznym. Można dopatrywać się w niej potwierdzenia tradycyjnej doktryny o powszechnej jurysdykcji papieża. Roszczenie to, dla prawosławnych nie do przyjęcia, widzą oni w trzech z kilku oficjalnych tytułów papieża, które nadal pozostały w mocy: "zastępca Jezusa Chrystusa", "następca księcia Apostołów" (św. Piotra) oraz "najwyższy biskup Kościoła powszechnego" (Pontifex maximus). W przekonaniu prawosławnych Chrystus nie ma na ziemi żadnego zastępcy, a uprzywilejowana pozycja Piotra Apostoła w gronie Dwunastu nie może być odnoszona tylko do Biskupa Rzymu i zapewniać mu zwierzchnictwa nad całym Kościołem.

Doktryna ta była już od średniowiecza przyczyną nieustannych polemik. Tytuł "pontifex maximus" przysługiwał pierwotnie pogańskim cesarzom starożytnego Rzymu. Konstantyn Wielki zachował go także wówczas, gdy nawrócił się na chrześcijaństwo. Przyjęte przez papieży, określenie to wskazuje na powszechną władzę jurysdykcyjną, kwestionowaną przez prawosławnych. Ich zdaniem ten właśnie tytuł powinien był zniknąć jako pierwszy w celu polepszenia wzajemnych relacji między Kościołami i rzeczywistego postępu w dialogu ekumenicznym. Oczywiście zastrzeżeń prawosławnych nie budzą takie tytuły jak "Biskup Rzymu", "arcybiskup i metropolita rzymskiej prowincji", "prymas Italii".

- Czy gdyby nasze Kościoły w końcu znalazły rozwiązanie problemu prymatu biskupa Rzymu, zniknęłyby wszystkie przeszkody do wspólnej Eucharystii?

- Nie tak łatwo uporać się z prymatem. Dialog dotyczyć będzie także innych dogmatycznych i eklezjalnych rozbieżności. Trudność wynika zresztą nie tylko z odmiennego rozumienia prymatu w tradycji katolickiej i prawosławnej. Sytuację komplikuje fakt, że stosunek prawosławnych do prymatu jest wielce zróżnicowany. Stanowisko teologów poszczególnych Kościołów autokefalicznych nie jest w tym względzie jednomyślne, co widać było np. podczas obrad Komisji Mieszanej w Belgradzie, gdzie we wrześniu br. reaktywowano dialog po kilku latach zamrożenia. Szczególne napięcia pojawiają się na linii Patriarchatu Ekumenicznego i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Obawiam się, że rozbieżności te powrócą w czasie przyszłych obrad Komisji, być może z jeszcze większą ostrością. Biskup Hilarion Alfiejew, przedstawiciel Patriarchatu Moskiewskiego, stwierdził w jednym z niedawnych wywiadów, że czeka nas jeszcze "długa i ciernista droga". Może ona wydłużać się przez dziesięciolecia, a nawet jeszcze bardziej.

***

- Przez lata był Ksiądz członkiem teologicznej Komisji Mieszanej w dialogu katolicko-prawosławnym, bezpośrednim uczestnikiem oraz świadkiem wzlotów i upadków w tym dialogu. Nie stracił Ksiądz nadziei na pojednanie?

- Pozbawione realizmu byłoby oczekiwanie, że przywrócenie pełnej wspólnoty kościelnej między katolicyzmem i prawosławiem dokona się w niedalekiej przyszłości. Nauczmy się najpierw zgodnie dawać wspólne świadectwo Chrystusowi i Ewangelii w realiach współczesnego świata. Dlatego właśnie we wspólnej deklaracji Benedykta XVI i Bartłomieja I tak mocny akcent położono na odnowionym głoszeniu Ewangelii w zsekularyzowanym świecie, także w krajach tradycyjnie chrześcijańskich. Stąd także ich apel o umacnianie współpracy i wspólnego świadectwa. Tymczasem zbyt wiele jest jeszcze złych wspomnień, animozji, nieufności i niezaleczonych ran odziedziczonych po przeszłości.

Ogół wierzących nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistych trudności dialogu z prawosławiem. Mówię o tym na podstawie własnego, wieloletniego w nim uczestnictwa. Nie czuję się zniechęcony. Trzeba być realistą. Wierzę, że przyjdzie pokolenie bogatsze o nasze zmagania i doświadczenia. Nadzieja będzie nadal mobilizować do usuwania uprzedzeń, murów niechęci i nieufności. Samo dążenie do pojednania jest już cierpliwą realizacją wielkiej nadziei.

Ks. WACŁAW HRYNIEWICZ OMI jest kierownikiem Katedry Teologii Prawosławnej Instytutu Ekumenicznego KUL, był w latach 1980-2005 członkiem Międzynarodowej Komisji Mieszanej ds. dialogu między Kościołem katolickim i Kościołem prawosławnym. Ostatnio opublikował "Teraz trwa nadzieja. U podstaw chrześcijańskiego uniwersalizmu" (Verbinum 2006).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2006