Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wytrzymała izolatkę; nie popełniła w niej samobójstwa ani nie oszalała, jak niektóre ze współwięźniarek. Może zahartowały ją wcześniejsze więzienia: w Fordonie i na Mokotowie, a także brutalne śledztwo UB, nadzorowane osobiście przez Jacka Różańskiego.
Po trzech latach w Inowrocławiu, nazywanym przez więźniów "polskim Oświęcimiem", zamieniono jej dożywocie na 15 lat i przeniesiono do więzienia w Fordonie. W czerwcu 1956 r. zezwolono na półroczną przerwę w odbywaniu kary. Zamieszkała w domu szarytek w Krakowie. Było już jednak za późno: w więzieniu zachorowała na gruźlicę nogi, a po wybiciu zębów rozwinął się nowotwór szczęki.
Siostra Izabela - w czasie wojny łączniczka AK, później członkini antykomunistycznej organizacji Wolność i Niepodległość - wiedziała, że w czasie okupacji łatwo było opowiedzieć się po właściwej stronie. Po 1945 r. sprawy się komplikowały: siostra współpracowała z WiN-em, ale odmówiła, gdy dowódca organizacji w Rzeszowie, Aleksander Lazarowicz, poprosił ją o otrucie funkcjonariusza UB ppor. Ludwika Bojanowskiego.
Okryty złą sławą Bojanowski leżał wtedy w szpitalu, w którym siostra pracowała. Podziemie wykonało na nim w końcu wyrok śmierci, ale ona nie brała w tym udziału. Niemniej to za rzekomy udział w zabiciu Bojanowskiego zakonnicę skazano w 1950 r. na trzykrotną karę śmierci (potem zmienioną na dożywocie). Sąd nie chciał wysłuchać ani trojga Żydów, którym siostra uratowała życie w czasie wojny, ani też rodzonej siostry Bojanowskiego, która chciała zeznawać na jej korzyść.
Zanim trafiła do więzienia, udało się jej wyjechać na krótko za granicę. Był rok 1947. Nie wiadomo, dlaczego nie została w Rzymie, jak wielu polskich uchodźców. Wiadomo natomiast, co odpowiedziała, gdy zaproponowano jej wypuszczenie na wolność w zamian za podpisanie fałszywego protokołu przesłuchania, z przyznaniem się do winy: "Podsuniętego protokołu nie tylko nie podpisałam, ale zaznaczyłam, że gdyby sfałszowano mój podpis, to i tak na rozprawie głośno krzyczałabym, że takiego kłamstwa nigdy nie zeznałam i nie zeznam. (...) Kategorycznie odmówiłam, gdyż czyste sumienie droższe mi było i jest nad życie".
Za czyste sumienie rzeczywiście zapłaciła życiem: wycieńczona i chora, zmarła w 1957 r.
Patrycja Bukalska
Korzystałam z książki "Kościół w godzinie próby 1945--1989. Nieznane dokumenty i świadectwa", Dom Wydawniczy Rafael.