Sérénité

O jego opowiadaniach zwykło się mówić, że są filmowe. Zawierają to, co w kinie sprawdza się najlepiej: precyzyjną narrację, bogaty rysunek psychologiczny bohaterów, wspaniałe dialogi.

06.03.2005

Czyta się kilka minut

Daniel Olbrychski (Wiktor Ruben) w "Pannach z Wilka" /
Daniel Olbrychski (Wiktor Ruben) w "Pannach z Wilka" /

Filmowców przyciągało do tych opowiadań chyba coś jeszcze: operowanie skrajnościami, antynomiami. Młodość i starość, życie i śmierć, piękno i brzydota, mroźna zima i gorące lato... Zanim samotność bohaterów przejrzy się w lustrze zrozumienia, z reguły jest już za późno na spełnienie. Awers radości kryje rewers rozpaczy. A w tle - pełen zmysłowych uroków świat.

Ponad dwadzieścia adaptacji filmowych to imponująca liczba. Większość jednak nie jest warta zapamiętania. “Filmowość" prozy Iwaszkiewicza jest zwodnicza. Sztuka adaptacji polega w tym przypadku przede wszystkim na zrozumieniu tego, co ponad słowem, obok litery, w aurze i klimacie niedopowiedzenia. Zrozumieli to nieliczni.

Nie udała się już pierwsza adaptacja, “Dom na pustkowiu" (1949) Jana Rybkowskiego; kameralna miłosna historia zmieniła się w przykry polityczny plakat. Z nakręconego według “Róży" filmu “Ubranie prawie nowe" (1963, reż. Włodzimierz Haupe) godna wspomnienia jest tylko kreacja postaci tytułowej, autorstwa Hanny Skarżanki. O “Tataraku" (1965) Andrzeja Szafiańskiego czy “Biłku" (1981) Stanisława Pieniaka nie warto wspominać.

Iwaszkiewicza ekranizowali m.in. Jerzy Zarzycki (“Kochankowie z Marony", 1966), Edward Żebrowski (“Dzień listopadowy", 1970), Barbara Sass (“Dziewczyna i gołębie", 1973), Janusz Majewski (“Stracona noc", 1973), Agnieszka Holland (“Wieczór u Abdona", 1975), Jerzy Domaradzki (tryptyk “Trzy młyny", 1984), Stanisław Różewicz (“Ryś", 1982), Kazimierz Kutz (serial “Sława i chwała", 1997). W tym roku czeka nas premiera “Marony" w reż. Izabelli Cywińskiej.

Dwukrotnie po opowiadania Iwaszkiewicza sięgał Andrzej Domalik. Sukcesem był debiutancki “Zygfryd" (1986), ale i w późniejszych “Nocnych ptakach" (1992) udało się autorowi zachować wiele z klimatu erotycznej ambiwalencji pierwowzoru.

Obok filmów mniej czy bardziej udanych na podstawie prozy Iwaszkiewicza powstały w Polsce trzy bezsprzeczne arcydzieła.

Opętanie: "Matka Joanna"

W “Matce Joannie od Aniołów" Iwaszkiewicz odwołał się do znanego wydarzenia: w 1631 roku, w klasztorze we francuskim Loudun miejscowe zakonnice zostały opętane przez szatana. Wysłany przez kościelną hierarchię spowiednik, który miał pomóc siostrom, sam uległ diabłu. Historia Loudun stała się inspiracją wielu dzieł (Huxleya, Whitinga, Pendereckiego, Kena Russella). Scenariusz filmu, napisany przez Jerzego Kawalerowicza razem z Tadeuszem Konwickim, należy do najlepszych transpozycji dzieła literackiego w powojennej historii polskiego kina.

Akcja filmu Kawalerowicza (1960) rozgrywa się w dwóch miejscach: w klasztorze i karczmie. Klasztor to wielkie aureliuszowe theatrum mundi namiętności, karczma zaś jest światem namiętności skarlałych: plotek, sensacji, szyderczych komentarzy. Pomiędzy tymi światami oglądamy walkę dusz Suryna (Mieczysław Voit) i przeoryszy opętanych mniszek, Matki Joanny (życiowa kreacja Lucyny Winnickiej). Walkę prowadzącą do psychicznego udręczenia.

Suryn i zakonnica znają tylko jedną antynomię: chorobliwą dążność do świętości i chorobliwą namiętność łączącą się z grzechem. Dla Matki Joanny opętanie było buntem wobec rozczarowującej codzienności i sztywnych reguł życia. Dla Suryna oznaczało nieoczekiwane uzyskanie samoświadomości.

Iwaszkiewicz przeniósł akcję na polskie XVII-wieczne Kresy, do fikcyjnego miasteczka Ludyń: “Środkiem rynku szła szeroka droga oczyszczona z wiecznego błota, o ile się dało. Drogę w środku przecinała kałuża, która się nie dawała wyczerpać i błyszczała gęstą, tłustą wilgocią". Akcja uniwersalnego moralitetu Kawalerowicza rozgrywa się “w Polsce, czyli nigdzie". Widz ma wrażenie przypadkowości realiów; po premierze pisano wręcz o “księżycowym pejzażu", bez określonej pory roku czy precyzyjnej pory dnia. Umowna była także koncepcja przestrzenna i kolorystyczna, oparta na zestawieniu czerni i bieli (zdjęcia Jerzego Wójcika). Popisem reżyserskiego kunsztu była niefilmowalna z pozoru scena rozmowy Suryna z Rabinem. W filmie dialog ten prowadził Suryn z samym sobą - z szatanem w sobie.

Kręgi kościelne przyjęły film Kawalerowicza nieprzychylnie. Biuro Komisji Episkopatu Polski do Spraw Radia, Filmu i Telewizji zaliczyło “Matkę Joannę od Aniołów" do kategorii dzieł niedozwolonych, “które wprost lub pośrednio występują przeciwko chrześcijańskim zasadom wiary i obyczajów". Dzisiaj, w innym kontekście historyczno-politycznym, nie dostrzegamy w filmie dyskusji z katolicyzmem; widać, że reżysera znacznie bardziej interesował odwieczny stosunek człowieka do zakazu, przymusu.

Prawie szczęście: "Brzezina"

“Zrobiłem ten film po prostu dlatego, że spodobał mi się tytuł »Brzezina« - pisał Andrzej Wajda. - Że podobają mi się brzozy, że pamiętam moje wrażenie z dzieciństwa, że brzozowy las wygląda inaczej niż każdy inny, ma wewnątrz jakieś dziwne światło, że pomiędzy brzozami jest inaczej". Rzeczywiście, nigdy wcześniej w kinie nie udało się pokazać tak pięknej brzeziny (zdjęcia Zygmunta Samosiuka). Ale w filmie Wajdy (1970) więcej jest elementów wyjątkowych...

Jak zwykle u Iwaszkiewicza, w bohaterach łatwo możemy odnaleźć autentyczne postaci. Staś to zapewne zarówno Jerzy Liebert, zmarły przedwcześnie poeta i przyjaciel Iwaszkiewicza, jak i kuzyn autora Karol Szymanowski. Jednak to, co w opowiadaniu najważniejsze, dzieje się poza głównym fabularnym planem, w aurze niedopowiedzeń. Tym tropem podążył wyjątkowo wrażliwy adaptator.

Do zagubionej na końcu świata leśniczówki przyjeżdża z daleka, z sanatorium w Davos, chory na gruźlicę dwudziestoletni Stanisław (Olgierd Łukaszewicz). Przyjeżdża do brata Bolesława (Daniel Olbrychski), żeby umrzeć. Bolesław - zamknięty w sobie, oschły, nieszczęśliwy - żyje wspomnieniem zmarłej żony. Staś chce w ostatnich pięciu minutach życia złapać wszystkie godziny, które zostały mu odebrane. Stąd jego rozpaczliwy romans z wiejską dziewczyną Maliną (Emilia Krakowska), stąd zachwyt zmysłową urodą natury, której wcześniej nie dostrzegał. Kiedy umrze, Bolesław z córeczką na zawsze opuszczą leśniczówkę. Duchy przeszłości zostaną pogrzebane. Dopiero wtedy, jak pisze Iwaszkiewicz, Bolesław “poczuł się tak, jak gdyby wyszedł na szerokie i wolne pola. Spokój, spokój, prawie szczęście".

Andrzej Wajda, zawsze wrażliwy na stronę plastyczną swoich filmów, wystylizował niektóre sceny “Brzeziny" na płótna Malczewskiego, także w kolorystyce sięgając po charakterystyczną zimną, srebrzysto-zieloną tonację. Oglądamy postaci o nieruchomych, niesamowitych twarzach; udręczone ciało Stasia-Łukaszewicza przypomina tzw. scorticatio, model anatomiczny; filmowa Malina, młoda kobieta z kosą w dłoniach, jest zarazem śmiercią z obrazów Malczewskiego. Pomysł był ryzykowny, ale zakończył się pełnym powodzeniem.

“Brzezina" Wajdy jest smutnym filmem o śmierci, z którego wychodzimy pokrzepieni. Obaj bracia uświadomili sobie, że tym, co ich połączyło naprawdę, była samotność. Doświadczenia człowieka są także pozazmysłowe. Podążając za Lévinasem: są objawieniem twarzy. Istotą tego doświadczenia jest odsłonięcie dobra, które jest w kimś bliskim, w bliźnim. To dobro ma moc zbawienną.

Oto ostatnia księżycowa poświata w życiu umierającego bohatera. Ze śmiertelnego oddechu narodzi się jednak poranek. Film Wajdy opowiada o agonii, której konsekwencją jest cud życia.

W stronę Prousta: "Panny z Wilka"

Należę do grona tych wywrotowców (w całkiem zresztą dobrym towarzystwie), którzy są przekonani, że “Panny z Wilka" (1979) to najpiękniejszy film Andrzeja Wajdy. “Panny" są też jedynym chyba w pełni udanym rodzimym filmem proustowskim. Nigdy wcześniej ani później nie umiano w polskim kinie tak pięknie “poszukiwać straconego czasu". Arcydzieło Wajdy dla wielu widzów było (i jest nadal) spotkaniem ze wszystkimi, których kochaliśmy w młodości, a którzy - spotkani po latach - odmienieni i postarzali, są już obcymi ludźmi.

“Kiedy się zastanawiam, co jest treścią opowiadania »Panny z Wilka«, myślę, że jest nią i to, i tamto, i jeszcze coś innego - mówił reżyser. - I to jest właśnie precyzyjna odpowiedź. Jakaś cienka nitka łączy nas z tym opowiadaniem, jakbyśmy w sobie odgrzebywali coś dawnego, coś z dzieciństwa, coś lepszego, coś piękniejszego".

Wiktor Ruben, mężczyzna dobiegający czterdziestki, niespodziewanie, także dla samego siebie, odwiedza majątek kuzynów, w którym przebywał w młodości (Wilko przypomina Byszewy, majątek pod Łodzią, w którym w latach 1911-14 młody Iwaszkiewicz dorabiał w letnie miesiące jako nauczyciel domowy). Po raz ostatni był tutaj piętnaście lat wcześniej... W tym czasie “panny z Wilka" przestały być pannami: Julia doczekała się bliźniaczek, Jola wyszła za mąż, Fela umarła przedwcześnie, także Zosia i Kazia są zupełnie innymi kobietami, a mała Tunia wyrosła na piękną pannę, niepokojąco podobną do Feli.

Chociaż pozornie niewiele się zmieniło, zmieniło się wszystko. Kobiety dalej kochają, ale nie są już kochane. Oglądamy film “o czasie, który mija i nie wraca, którego nie da się zawrócić" (Andrzej Wajda), patrzymy na fascynującą galerię ról kobiecych (Anna Seniuk, Christine Pascal, Maja Komorowska, Stanisława Celińska, Krystyna Zachwatowicz), uczestniczymy w sławnym pożegnalnym śniadaniu Wiktora z udziałem Julci i Joli (ogórki z miodem!), a pomiędzy tymi wszystkimi zdarzeniami i mikrosytuacjami kryje się nostalgia.

W najlepszych opowiadaniach Jarosława Iwaszkiewicza przeszłość prawdziwa przegrywa zawsze z jej mitem. Iwaszkiewiczowska sérénité jest znakiem niewiary: nie ma powrotu do przeszłości, obraz świata, który wydawał się jedyny i prawdziwy, po latach trywializuje się i wyjaławia. Ruben wyjeżdża z Wilka z postanowieniem, że nigdy już tam nie wróci. Wierzymy mu bez zastrzeżeń.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2005