Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niemniej we Francji każde dziecko wie, że na reformie edukacji powinęła się noga niejednego ministra odpowiedzialnego za ten sektor, uważany za symboliczny dla Republiki od końca XIX wieku, a zarazem niewydajny i niereformowalny. We Francji szkoła publiczna była miejscem formowania się ducha republikańskiego i dlatego jest uważana za świętość, chociaż od dawna ducha republikańskiego nie formuje.
Sarkozy, który zdobył prezydenturę w kawaleryjskim stylu i w takim też stylu (na dobre i na złe) ją sprawuje, nigdy nie ukrywał, że zamierza zerwać z nietykalnością tego sektora. Nie ukrywał w szczególności - a to we Francji zahacza o herezję - że system edukacji musi się stosować do ogólnie przyjętych kryteriów skuteczności i użyteczności, a więc, że jego celem nie jest błogostan kasty nauczycielskiej, tylko dobre kształcenie młodzieży. Przygotowywana reforma zakłada m. in. redukcję zatrudnienia w liceach, odejście od sztywnego reżimu klas profilowanych oraz system oceny pracy nauczycieli. To dostatecznie dużo, by zrewoltować, zawsze skłonnych do wyjścia na ulice licealistów i ich profesorów.
Sarkozy i minister edukacji Xavier Darcos podtrzymują, że cele reformy nie zostaną zmienione. Jeśli mówią prawdę (a to okaże się za pół roku), przełamią tradycję niereformowalności francuskiej szkoły.