Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co rusz któryś po wygłoszeniu jednego dnia jakiejś – pardon – opinii dzień później oświadcza, że został źle zrozumiany. Ponieważ nauczyliśmy się, że opinie tych ludzi należy zawsze traktować skrajnie dosłownie, że w tym towarzystwie nie ma milimetra miejsca na komunikaty nieplanowane, na domysły czy interpretacje, zaczęliśmy popadać w pożałowania godną kołowaciznę. Co pokiwamy głową ze zrozumieniem, zaraz dowiadujemy się, że kiwaliśmy niesłusznie i bez zrozumienia. Co ktoś nam nawrzuca furmańskim żargonem, zagrozi pierdlem, obozem, celą albo pałowaniem, to przychodzi za chwilkę z bukietami kwiecia i bombonierkami, jakby nie przymierzając przybył z propozycją małżeństwa bądź odbycia stosunku płciowego. Co ktoś wykaże się empatią pumy, na drugi dzień świadczy ze łzami w oczach, całym swym jestestwem, o swej sarniej delikatności i czułości. Z jednej strony to się nam – rzec trzeba – nie podoba, bo nie tak miało być, miarą teraźniejszości miała być przecież konsekwencja, wedle której wypadałoby przecież rodziny osób niepełnosprawnych osadzić w aresztach. Z drugiej zaś władza daje nam wreszcie jakby wybór pomiędzy dwiema przygodami. Jednego dnia dostajemy kopa, a drugiego czekoladki, powinniśmy być więc zadowoleni, że nie jest na odwrót.
Nie ulega kwestii, że odkąd Gospodarza boli kolano (znamy ten ból), na którym pisze ustawy, buduje ustrój, politykę międzynarodową, i którym próbuje dopchnąć spójność swego obozu, mamy do czynienia z rdzewieniem tych wszystkich zamierzeń. Widać to gołym okiem, że to jest koniec PiS-u, do jakiego przywykliśmy, zaraz będzie to PiS inny i raczej prawdziwszy. Nie będzie to już – tak mniemamy – partia udająca formację polityczną, ale klub zrzeszający masochistów kreujących się na sadystów. Nawiasem, dziękujemy dziś Opatrzności za własne nieuctwo, że oto nie przyszło nam na myśl, by wrodzoną miłość do ludzi przekuć w misję przynoszenia im ulgi w cierpieniu. Już niebawem lasy będą pełne ukrywających się ortopedów, nie ma bowiem żadnych wątpliwości, że ortopedzi pójdą siedzieć, część zaś zostanie profilaktycznie okulawiona. Na sto procent takie pomysły się pojawią.
Wracając do sedna. Oto od dawna uważamy, że kraj nasz jest największym w galaktyce laboratorium zaburzeń emocjonalnych, że wszystkie tutejsze problemy nie wiążą się w najmniejszym stopniu z modelem ustrojowym czy gospodarczym, tylko z zaniedbaniami w przytulaniu. Jest to kraj ludzi niedopieszczonych i niedogłaskanych, pozbawionych tym samym zdolności życia w błogości i mruczeniu. Sprawianie komuś przykrości – tak z żalem mniemamy – nie wynika tu z cynicznej i brutalnej natury, lecz z odwetu za własne niedocackanie. We wszystkich zwierzeniach ludzi obecnej władzy życiowe niedocackanie, cierpienie związane z wykazanym im nieudacznictwem, jest motywem elementarnym, to grunt, z którego wyrasta wszystko. Brak betonowej wylewki pod własnymi mniemaniami wywołuje kiwanie, od wulgarnego szpanu gitludzi po rozpaczliwe i nieudolne próby okazania wrażliwości. Doprawdy wystarczy wymienić dowolne nazwisko, by uznać, że opinia ta jest słuszna. Stąd też uważamy, że niesłychana w kraju oferta fryzjerni, salonów masażu, gabinetów piękna, galerii obcinania paznokci wynika z tego właśnie, że są to jedyne miejsca, gdzie ludzie nie są turbowani, gdzie jest miło, bezpiecznie i gdzie nikt nie oczekuje, że będziemy nadzwyczajni. Gdzie takoż nikt nas nie zdradza, jak nie przymierzając ostatnio przedstawicieli przemysłu futrzarskiego, pierwszy raz na taką skalę, odkąd ludzie przestali masowo używać skórzanej bielizny zastępując ją bawełnianą. ©℗