Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na zgłoszone podczas ostatniego szczytu G-8 rosyjskie propozycje wspólnego użytkowania stacji radarowej w azerbejdżańskiej Gabali, która miałaby zastąpić planowane obiekty amerykańskiego systemu w Czechach i Polsce, Putin nie usłyszał jednoznacznej odpowiedzi zakłopotanego Busha (głos zabierali eksperci, wskazując, że propozycje są prowokacyjne i nie uwzględniają realiów). Przywiezione do USA kolejne inicjatywy, utrzymane w stylu radzieckich inicjatyw pokojowych, rozszerzały poprzednią ofertę. Putin zaproponował włączenie do systemu budowanej stacji pod Armawirem w Rosji i centrum w Brukseli (czy w Brukseli ktoś o tym słyszał i konsultował się z Putinem?). Bush nie wyrzucił ich od razu do kosza, zaznaczył tylko, że USA nie rezygnują z planów budowy obiektów w Europie Środkowo-Wschodniej.
Antyrakietowa rybka jest oścista i łatwo się nią zadławić. Moskwa zmusiła Amerykę do tłumaczenia się, na czym polega nowy system, sprowokowała ogólną dyskusję, zmąciła zgodność poglądów w Europie. Sama pokazała natomiast, że sprzeciwiając się budowie radaru w Czechach i bazy w Polsce, nie zrezygnowała z planów "odzyskania" utraconych stref wpływów za miedzą. Wychodząc z coraz to nowymi pomysłami, Moskwa próbuje wręcz przejąć inicjatywę i narzucić własną wizję ładu międzynarodowego.
W istocie Kreml nie jest w stanie technologicznie konkurować z USA, nie może też pozwolić sobie na wyścig zbrojeń. Używa zatem broni dyplomatycznej, nie zapominając, że Waszyngton w każdej chwili może zaserwować na stół swoje ulubione danie: rybę-miecz. Choć Rosji wydaje się, że ma w zanadrzu swoją rybkę: zaraz po spotkaniu w Kenneburkport wicepremier Iwanow zagroził, że Rosja może umieścić rakiety średniego zasięgu w Kaliningradzie.