Rozliczyć się za życie

Stroje bractwa uszyto trzysta lat temu z lnianego płótna. Len jest szorstki i nieprzyjemny. Za winy duszy cierpi ciało.

31.10.2004

Czyta się kilka minut

Pokutne bractwo św. Marii Magdaleny założył w 1710 r. ks. Piotr Paweł Gawlikowski, proboszcz zalaskiej parafii. Papież Klemens XI zatwierdził je bullą i nadał odpusty. W święta patronów parafii (30 listopada - św. Andrzeja, i 22 lipca - św. Marii Magdaleny), oraz podczas Gorzkich Żalów , bracia ubierają szaty zakrywające ciało i kaptury zasłaniające twarz.

Postanowić poprawę

Odpust w dniu św. Andrzeja. Przed kościołem w Zalasie ustawiono kramy. Ludzie sięgają po cukierki: - Kupujcie imbirowe. Kupujcie waniliowe. Kupujcie, bo jutro już nas tu nie będzie - zachęcają sprzedawcy.

Mieszkańcy są weselsi niż zwykle. Tego dnia ludziom robi się lżej. Wierzą, że grzechy będą im odpuszczone. Że zaczną żyć lepiej. Zrobili rachunek sumienia, żałują win.

Podczas Mszy bracia Łukasz, Daniel i Marcin stali przed ołtarzem. Trzymali w dłoniach zapalone świece. Musieli patrzeć na obraz Marii Magdaleny i modlić się w skupieniu, za bractwo. W dni odpustów ich rozmowa z Bogiem jest szczególna; ma pomóc w odkupieniu win wszystkich braci.

Po Mszy brat Łukasz staje się Łukaszem, brat Marcin - Marcinem, brat Daniel - Danielem. Zdjęli szaty. Stoją pod lipą. Żartują, palą papierosy. Skórzane kurtki, czarne spodnie w kant.

Łukasz: - Uczę się w szkole średniej. Nie wiem, co mógłbym powiedzieć.

Daniel: - Studiuję, mam dziewczynę. Planujemy ślub. Bractwo jest dla mnie ważne.

Marcin: - Uczę się, chcę wyjechać do Niemiec na stypendium. Wrócę tu, bo mam bractwo.

Wojtek, starszy bractwa: - Odpuszczenie win za grzechy to sprawa nie między człowiekiem a człowiekiem. To sprawa między człowiekiem a Bogiem. Brat, jak każdy katolik, musi żałować zła i wybierać dobro. Tylko wtedy dostąpi odpustu i winy będą mu przebaczone. Z życia trzeba się będzie przecież rozliczyć.

Modlitewnik “Pustynia szczęśliwej pokuty" wydrukowano w Krakowie w 1736 r. Podano w nim warunki uzyskania odpustu zupełnego: “Otrzymują go bracia i siostry, co dnia 22 lipca wyspowiadawszy się, komunię przyjmą i do bractwa tego przystąpią".

Oczyścić się z win

“O Panie, ja dzięki składam Ci, za natchnienie, jakie Ty dajesz mi. Dodaj mi sił, ja proszę, błagam Cię, bym wytrwał na tej drodze, na której postawiłeś mnie" - te słowa Wojtek napisał w wieku siedemnastu lat. Dziś ma 35. Powtarza je codziennie.

Od ośmiu lat jest starszym bractwa. Wysoki, brodaty, mocno zbudowany. Lubi żartować.

Jego dom ma dwa piętra. Ziemia, którą uprawia, należała do jego ojca. Mieszka z matką, żoną Dorotą i trójką dzieci.

Jego dziadkowie pochodzili z Zalasu. Z dzieciństwa pamięta, jak świętowano odpust. Babcia i rodzice tłumaczyli mu, że to nie święto kolorowych kramów, tylko dzień, w którym można się oczyścić.

Wspomina babcię: - Walczyła o swoje. Po wojnie siedziała w więzieniu, bo władzę ludową porównała do okupanta. Była religijna. Przed śmiercią pożegnała się z nami wszystkimi. Każdemu napisała list. Chciała zakończyć ziemskie sprawy, żeby spokojnie odejść. Wierzę, że nad nami czuwa.

Długo nie było przyjęć do bractwa. Komunizm nie pozwalał ludziom demonstrować wiary. Dziewięć lat temu, razem z Wojtkiem, wstąpiło wielu młodych. Są przyjaciółmi.

Wojtek wyznacza, kto przebierze się w szaty na Mszę, organizuje zebrania. Opiekuje się starszymi. Młodsi przychodzą do Marii.

Maria, szczupła blondynka, skończyła teologię. Pracuje w szkole podstawowej jako katechetka. Po południu pilnuje uczniów w świetlicy. Z chłopcami gra w piłkę, wysłuchuje zwierzeń dziewczynek. Nigdy na nich nie krzyczy. Biorą ją za rękę, przychodzą się przytulić. Traktują jak przyjaciółkę.

- Bycie w bractwie to taki ciągły rachunek sumienia. Przypomina mi, że będę rozliczona za to, co robię na ziemi - uważa Marysia.

Bracia mają obowiązek codziennie odmawiać modlitwę w intencji wspólnoty. Maria też wieczorem modli się za innych. Za tych, co żyją, i za tych, co odeszli.

- Każdy myśli o innych i dlatego nam w życiu łatwiej, nie czujemy się samotni. Ktoś prosi Boga w mojej intencji, ja proszę w intencji innych. Wspólnie dbamy o swoje zbawienie.

Mieć dobrą śmierć

Kolejna pani Maria liczy 80 lat, od dziecka mieszka w Zalasie. W kuchni radziecka lodówka, żeliwne garnki. Na stole słoje z malinami. Siada na taborecie, przy oknie, skąd patrzy na życie innych. Trudno wychodzić z domu, bolą opuchnięte nogi. Wieczorem przychodzą przyjaciółki. Użalają się nad starością, płaczą, mówią o śmierci. Chcą się na nią przygotować.

- Chciałabym odejść pojednana z Bogiem. Z rodziną u boku, żeby mnie ksiądz wyspowiadał i rozgrzeszył. Taką dobrą śmierć mieć, w spokoju - mówi Maria. Pokazuje fotografie zrobione w Zalasie 22 lipca, wiele lat temu. Było gorące lato. Od upału kręciło się w głowie. Bracia ubrani w szaty stali przed ołtarzem. Ich strój kojarzył się Marysi z pokutą, cierpieniem. Po Mszy szli w procesji wokół kościoła. Biły dzwony.

- To był wyjątkowy dzień. Rodzaj zadumy. Trzeba uważać, jak się żyje, każdego czeka śmierć, potem sąd boski. Przychodziło przerażenie. Czułam lęk przed karą. Miałam gęsią skórkę - opowiada Maria.

- Przez te lata Zalas się zmieniał, tylko w bractwie już trzy wieki dochowują tradycji - dodaje. - Kiedyś to i życie było u nas inne, i obyczaj. Jakie myśmy wesela wyprawiali, że hej. Do tańca ustawiało się przed domem podest z desek. Spraszało się całą wieś. Biło się świnie, pędziło wódkę. Tańce trwały i kilka dni - wspomina Maria.

Z rolnictwa prawie nikt w Zalasie nie żyje. Ziemię uprawia się dla siebie. Mieszkańcy pracują w pobliskim kamieniołomie albo dojeżdżają do odległych o 10 kilometrów Krzeszowic i Krakowa.

Życie, jak na każdej wsi. Zabawy w remizie, na które się czeka, bo innych nie ma.

Dostawać dary od Boga

Eugenia codziennie wieczorem modli się przed obrazem Wniebowzięcia Matki Boskiej. “Zacznijcie wargi nasze chwalić pannę świętą" - śpiewa cicho i czysto. Jej modlitw Bóg słuchał przez 80 lat. Eugenia mówi, że dał wszystko, o co prosiła: dom, rodzinę, zdrowie i siłę. Dzięki bractwu Bóg jakby bardziej nad Zalasem czuwa.

Chałupę, stojącą z dala od głównej drogi, wybudowano w 1881 r. Wchodząc trzeba schylić głowę. Siłą rzeczy gość kłania się domowi i jego mieszkańcom. Sień, pokój. Żółte ściany ozdobiono białymi wzorami.

- Kiedyś do mnie uczeni z uniwersytetu przyjechali. Oglądali, notowali. Zdjęcia nawet robili. Chałupą się zachwycali, niby że zabytek - opowiada Eugenia.

Ceglany piec opala węglem i drewnem. Wzdłuż ściany biegnie gruba rura. Kiedy Eugenia gotuje, rozgrzewa się, że aż parzy. Daje tyle ciepła, co centralne ogrzewanie w bloku. Jest łóżko, pierzyna, stół, poduszki.

Staruszka wychodzi w bamboszach, wiąże chustkę na głowie. Przynosi wodę ze studni. Okna czyste, łóżka pościelone, nie ma kurzu. Podłoga pozamiatana. Lubi gotować. Do kościoła chodzi, choć droga pod górę.

- Od ślubu tu całe życie jestem. Już dziewięć lat będzie, jak mojego nie ma na świecie. Ale dzieci i wnuki przecież mam, więc żyć jest dla kogo. Kiedyś nas w tej izbie trzynaścioro siedziało. Teraz jestem sama i miejsca mam aż za dużo - opowiada.

Pozostawić wiarę

Żaneta, szczupła brunetka, nosi obcisłe spodnie i koszulki z dekoltem. Na szyi krzyżyk. Żyje rytmem roku liturgicznego. Bawi się w karnawał, pości w Wielki Post. Przed Bożym Narodzeniem chodzi na roraty, w maju na majówki.

Tego Żanetę nauczyło bractwo i dom.

Na parterze mieszkają dziadkowie. Na pierwszym piętrze rodzice. Na drugim Żaneta. Nie kłócą się. Umieją żyć razem. Babcia Maria pomagała córce w wychowaniu Żanety i jej brata Sławka. Mówiła: - Ważne, żeby się wieczorem pomodlić. Klękali, modlili się. Ważne, żeby czuć się rodziną i obiad zjeść wspólnie. Jedli.

Żaneta wstąpiła do bractwa, bo o religijność lepiej dbać we wspólnocie. Wierzy, że ma Anioła Stróża. Że zło przychodzi, kiedy człowiek się go nie spodziewa.

Do liceum chodziła w Krakowie. Codziennie po lekcjach szła na Mszę. Modliła się za siebie, rodzinę, przyjaciół. Za dzień, który się zacznie: żeby był dobry.

Czytała żywoty świętych. Uczyniła swoją patronką Marię Magdalenę. Chciała mieć taką siłę, żeby wracać, kiedy zbłądzi, żeby umieć się modlić.

- Do dobra nikogo się nie namówi. Trzeba się o nie starać. Ja się staram, kiedy gotuję obiad, żeby smakował bliskim. Kiedy się uczę, chcę nauczyć się właściwie. Dobro jest w małych rzeczach - tłumaczy.

W soboty Żaneta wyjeżdża na dyskoteki do Krakowa. W busie myśli o słowach babci Marii: - Baw się, póki jest na to czas. Tańcz, bo jesteś młoda. Wróć do domu rano.

Wraca do domu rano, a jej babcia w nocy siedzi przy oknie. Patrzy przed siebie. Myśli, czy wnuczka jest bezpieczna.

Żaneta wierzyła, że jej modlitwy o zdrowie dziadka będą wysłuchane, kiedy ona z czegoś zrezygnuje. Codziennie odmawiała w jego intencji “Ojcze nasz", “Zdrowaś Mario", “Wierzę w jednego Boga". Potem mówiła sama do siebie w myślach: nie będę pić, nie będę tańczyć. Nie będę palić. Będę wesoła, pogodna.

Dziadek zmarł. Cierpiał. Patrzyła na jego cierpienie, na lekarzy przychodzących do domu. Dziadek wierzył, że odchodzi do lepszego świata. Przyszedł ksiądz, wyspowiadał go i rozgrzeszył.

W Żanecie wiara została taka sama.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2004