Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ujawniono nazwiska ofiar i ich stopnie: okazało się, że śmierć poniosło kilku kapitanów pierwszej rangi – to wysokie szarże, odpowiadające dowódcom wielkich jednostek (np. krążowników); wszyscy oni służyli w tajnej jednostce w Petersburgu.
Obecność na pokładzie tak wielu wysokich oficerów marynarki świadczy, że tajna misja Łoszarika obejmowała szczególnie ważne zadania. Jakie? Tego być może nie dowiemy się nigdy – okoliczności wypadku utajniono. Łoszarik to aparat głębokowodny, który zdaniem amerykańskich wojskowych może służyć do działań dywersyjnych na dnie morskim, takich jak podłożenie ładunków, przecięcie kabli itd.
Oficjalne wyjaśnienia są mętne i bałamutne: w części, gdzie znajdowały się akumulatory, doszło do spięcia, co wywołało pożar, oficerowie znajdujący się w tej grodzi uratowali życie cywilnego specjalisty przebywającego na pokładzie, a potem zabarykadowali się w części objętej pożarem, dzięki czemu uratowali okręt i pozostałych członków załogi (nie wiadomo, ilu ich było; nie wiadomo, czy ponieśli uszczerbek). Zdaniem niezależnych komentatorów wersja ta nie wytrzymuje krytyki.
Zwraca uwagę reakcja władz: prezydent Putin nakazał uhonorowanie ofiar i wypłacenie odszkodowań dla rodzin, ale nie ogłoszono żałoby, a pogrzeby (na zdjęciu) miały charakter zamknięty. Media szybko wyciszyły szum wokół tematu. Tajemnica Łoszarika zapewne pozostanie za siedmioma pieczęciami.
Polecamy: Siedemnaście mgnień Rosji - blog Anny Łabuszewskiej