Rosja się nie zatrzyma

Wojna za polską miedzą eskaluje: obecność kadrowych oddziałów armii rosyjskiej w Donbasie potwierdza, że Putin jest gotów prowadzić walkę do końca. Ukrainy lub swojego.

01.09.2014

Czyta się kilka minut

Ukraiński żołnierz stawia zasieki z drutu kolczastego na rogatkach Mariupola; miasto przygotowuje się do odparcia ataku Rosjan; 29 sierpnia 2014 r. / Fot. Anatolii Boiko / AFP / EAST NEWS
Ukraiński żołnierz stawia zasieki z drutu kolczastego na rogatkach Mariupola; miasto przygotowuje się do odparcia ataku Rosjan; 29 sierpnia 2014 r. / Fot. Anatolii Boiko / AFP / EAST NEWS

Konflikt na wschodzie Ukrainy rozwija się według najczarniejszego scenariusza. W odpowiedzi na sukcesy ofensywy sił ukraińskich Moskwa zdecydowała o wysłaniu do regionu regularnych oddziałów wojskowych. W środę 27 sierpnia rosyjscy żołnierze zajęli Nowoazowsk – kilkunastotysięczne miasto na południu obwodu donieckiego, położone tuż przy granicy z Rosją, tuż nad Morzem Azowskim (otaczającym od wschodu Półwysep Krymski). Moskwa z uporem bezkarnego maniaka zaprzecza, że we wschodniej Ukrainie operują jej regularne oddziały i co najwyżej przyznaje się do obecności tam rosyjskich „ochotników”. Czy nie słyszeliśmy już tego w pierwszej fazie operacji krymskiej, zaledwie pół roku temu?

Bardziej szczery jest Aleksandr Zacharczenko, samozwańczy „premier” separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej: przyznał on, że w Donbasie walczy 3–4 tys. obywateli Rosji, z których część to „wojskowi na urlopach”. Tymczasem rosyjski Komitet Matek Żołnierzy – obywatelska organizacja niezależna od Kremla – szacuje, że owych „ochotników” jest już 15 tys. Resztki wolnych mediów w Rosji donoszą zaś o potajemnych pogrzebach. Nie ma wojny bez ofiar.

Pojawienie się kadrowych rosyjskich wojskowych w konflikcie w Donbasie nie jest niczym nowym. Obecni są tam bowiem od jego początku. To oni odpowiadali za zajęcie Sławiańska i Kramatorska w kwietniu, a następnie stanowili istotną część sił separatystycznych, ze szczególnym uwzględnieniem ich kierownictwa. Bezprecedensowa jest jednak liczba owych rosyjskich „ochotników”, idąca już w tysiące. Proporcje między lokalnymi „separatystami” (z paszportami ukraińskimi) a „przyjezdnymi” z Rosji już dawno zmieniły się na korzyść tych ostatnich.

Na wschodzie Ukrainy toczy się więc regularna wojna rosyjsko-ukraińska, która nie zaczęła się w ostatnią środę, ale trwa od wielu tygodni. Szkoda tylko, że Zachód robi wszystko, aby nie nazywać rzeczy po imieniu. Po zestrzeleniu przez „separatystów” malezyjskiego boeinga determinacja Unii Europejskiej, aby ukarać Moskwę, okazała się chwilowa. I to pomimo że szczątki około stu pasażerów feralnego rejsu nadal leżą gdzieś na polach pod miastem Torez, które jest w rękach Rosjan. Zachodnie stolice wciąż łudzą się, że z prezydentem Władimirem Putinem uda się dogadać, i że wszystko jeszcze można odwrócić. Nie można. Zachód popełnia (od pokoleń) ten sam błąd, uważając, że racjonalność i widzenie świata „nasze” i „ich” są takie same. Nie są.

Na dobry początek warto, aby racjonalni Europejczycy zrozumieli, że Kreml jest zdeterminowany, żeby za wszelką cenę osiągnąć swoje cele na Ukrainie. A oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko stworzenie trwałych mechanizmów wasalizacji tego kraju. Reszta jest kwestią techniki. Rosyjskie zadanie na najbliższą przyszłość to doprowadzenie do bezpośrednich negocjacji między Kijowem a „separatystami”, do uznania tych ostatnich za uczestnika procesu politycznego na Ukrainie oraz do nadania Donbasowi de facto praw autonomii. Ukraiński prezydent Petro Poroszenko demonstruje wprawdzie wolę do rozmów (czego przykładem spotkanie w Mińsku), ale w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych i nastrojów społecznych jego pole do akceptacji żądań Putina jest bliskie zera.

Swoimi działaniami – zbrojnymi, gospodarczymi i dyplomatycznymi – Rosja pokazuje, że może cierpliwie poczekać, aż Kijów „dojrzeje do kompromisu”. Rzecz oczywista, że nie o kompromis tu chodzi, ale o przyjęcie rosyjskiego ultimatum. Jak na razie rosyjskie wojska w Donbasie wypierają siły ukraińskie z odzyskanych przez nie terenów. Niestety wszystko wskazuje, że straty po obu stronach idą co najmniej w setki. Szczególnie dotkliwe Ukraińcy mieli ponieść pod donieckim Iłowajskiem. Kijów nie upublicznia informacji o zabitych w obawie przed reakcjami społecznymi, ale we wszystkich regionach Ukrainy odbywają się w tych dniach pogrzeby członków kolejnych oddziałów ochotniczych, armii i gwardii narodowej.

Ale choć morale strony ukraińskiej nadal jest wysokie, to ze względu na kolosalne różnice w poziomie sprzętu ten bój jest nierówny. Na Zachodzie coraz szerzej rozlegają się głosy o potrzebie uzbrojenia Ukrainy, lecz jak dotąd nic nie wskazuje, że do tego dojdzie. W rezultacie część obwodów donieckiego i łuhańskiego zamieniła się w tereny faktycznie okupowane przez Rosję. Rosjanie mają o tyle ułatwione zadanie, że odcinek granicy niekontrolowany przez Ukraińców wydłużył się do ponad 200 km.

Czego można oczekiwać w najbliższych tygodniach? Tego samego, co obecnie – tylko bardziej. Poroszenko zwyczajnie nie może przyjąć rosyjskiego ultimatum, a Putin – niesiony dotychczasowymi sukcesami i słabą reakcją państw Zachodu, który coraz wyraźniej boi się konfrontacji z Rosją – nie może i nie chce zejść z obranej drogi. Nie ma wątpliwości, że proces demolowania państwa ukraińskiego będzie trwał.

Otwarte pozostaje pytanie, jak duże będą odłamki, które wylecą poza Ukrainę.


WOJCIECH KONOŃCZUK jest analitykiem warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2014