Było nudno, Szydło ciut lepsza

Paweł Reszka: Beata Szydło była skupiona. Uważała, żeby się nie potknąć. Ewa Kopacz usiłowała atakować, ale robiła to bez werwy.

20.10.2015

Czyta się kilka minut

Beata Szydło i Ewa Kopacz podczas "Rozmowy o Polsce" /  / Żródło: www.tvp.info
Beata Szydło i Ewa Kopacz podczas "Rozmowy o Polsce" / / Żródło: www.tvp.info

Debata była najnudniejszą z tych, które przyszło nam oglądać w ostatnich latach. By zmniejszyć dystans do konkurentki pani premier powinna była wygrać. Ale nie wygrała.

Beata Szydło wchodziła do telewizji energicznie, w rytm skandowania swoich sztabowców: „Be – a – ta”. Dla odmiany Ewa Kopacz kroczyła godnie, nie był to marsz, a co najwyżej slow-fox.
W ogóle premier i jej otoczenie sprawiali wrażenie bardziej zmęczonych już przed pierwszą rundą starcia, która dotyczyć miała gospodarki. A przecież tutaj szefowa rządu powinna czuć się przynajmniej tak samo dobrze jak jej przeciwniczka. Niby Szydło odpowiada za sprawy gospodarcze w swojej partii, ale przecież Kopacz od roku jest premierem, więc z natury rzeczy do rozmowy o gospodarce musi być przygotowana jak mało kto.

Ale zamiast punktować obietnice PiS, sama utonęła w obietnicach: „młodzi ludzie w Polsce będą zarabiać tyle samo, co ich rówieśnicy na Zachodzie”, „dzięki naszym rozwiązaniom podatkowym w budżetach domowych zostanie 10 mld zł więcej”... Problem w tym, że 10 mld jest z perspektywy pojedynczego obywatela sumą kompletnie niezrozumiałą. Równie dobrze można powiedzieć 10 bilionów lub trylionów. Nic z tego nie wynika. Tymczasem Szydło nie popełniła tego błędu, bo „500 złotych na każde dziecko” to jest konkret.
Pewnie dlatego liderka PiS powtórzyła go kilka razy. Dało się zauważyć, że jej wystąpienia były dobrze przygotowane i przećwiczone – żadnego jąkania się i idealne mieszczenie się w czasie. A z tym pani premier miewała kłopoty.

Przyjęła za to oczywistą taktykę, by pokazywać, że Szydło nie ma szans na samodzielność. W tym celu Kopacz cytowała słowa Jarosława Kaczyńskiego, dodając, że jest to przecież „pryncypał i szef polityczny” konkurentki. Jednak w tej sprawie Ewie Kopacz brakowało konsekwencji – niby straszyła Kaczyńskim, ale nie za często i jakby od niechcenia.

Za to Beata Szydło miała jasny przekaz: „Wybierzcie nas, bo my stworzymy rząd, który doskonale dogada się z prezydentem, zamiast się kłócić będziemy szli ramię w ramię”. „Polacy chcą godnego życia”, „Polacy chcą być bezpieczni”. Takie tezy pasowały idealnie i do gospodarki, i do spraw zagranicznych, i do politycznych.
Tak więc Szydło, pytana o sprawy międzynarodowe, natychmiast stwierdziła, że jej rząd będzie współpracował z Andrzejem Dudą. Rytualnie pochwaliła nasze członkostwo w NATO i w Unii Europejskiej, ale widać był, że to nie jej temat.

Pani premier chyba miała tu znacznie więcej atutów do wykorzystania – bo przecież za rządów PO wynegocjowaliśmy wielkie pieniądze z UE, udało nam się umieścić polskich polityków na kluczowych stanowiskach. Ale jakoś nie chciała się tym chwalić! Nie wykorzystała też okazji do trudnych pytań – bo przecież jej konkurentka ma znikome doświadczenie w sprawach międzynarodowych. Zaatakowała znów cytatami z Kaczyńskiego o emigrantach, którzy roznoszą choroby, rzekomym szariacie obowiązującym w Szwecji itd.
Co na to Szydło? A nic! Stwierdziła, że Polacy nie mają ochoty rozmawiać o sprawach partyjnych, tylko chcą „żyć godnie”. Na resztę odpowiedzi nie starczyło czasu.

Liderka PiS stosowała taki chwyt, gdy nie bardzo wiedziała co powiedzieć. Albo gdy nie wiedziała, o co chodzi prowadzącemu. Gdy padło mętne pytanie, o jakich to ważnych sprawach
międzynarodowych Polacy powinni wiedzieć (?) Beata Szydło stwierdziła, że Polacy chcą godnie żyć, Polacy chcą być bezpieczni, a współpraca rządu i prezydenta jest bardzo potrzebna. Czyli stały zestaw: nie wiesz co mówić? Mów to co wiesz!

Chyba o to właśnie chodziło w debacie. Używać prostych słów,  powtarzać je często. Ewa Kopacz nie pamiętała o tej zasadzie. I gdy chciała się czymś pochwalić, to mówiła np. o połączeniach przy pomocy „interkonektorów”.
W trzeciej rundzie (polityka i ustrój) Szydło miała prawo być wniebowzięta i słać kwiaty współprowadzącej dziennikarce. Pierwsze pytanie dotyczyło bowiem „afery podsłuchowej”. Odpowiedź była cięta, okraszona bon motem: „W państwie PO – PSL rządzą kelnerzy”.

Tym razem Ewa Kopacz była czujna. Bo skoro Szydło o podsłuchach, ona o SKOK-ach i gigantycznych stratach budżetu państwa. Ale bon motu zabrakło.

Zastanawiało co innego – pani premier (być może po złych doświadczeniach Bronisława Komorowskiego) obawiała się chwalić osiągnięciami swojego rządu. Mówić o tym, że Polska odniosła sukces. Niby opowiadała o silnej pozycji w UE, o wybudowanych gazociągach i gazoporcie – ale jakby półgębkiem, nie chcąc przesadzić. Natomiast Beata Szydło chwaliła się osiągnięciami rządu PiS (wzrost, gospodarczy, obniżenie podatków) – bez zająknięcia.
Krytykowała PO za afery, ale też nie chciała stwarzać wrażenia, że wszystko wokół jest w ruinie, więc co jakiś czas nie zapominała dodać, że „Polska to piękny kraj”.

Na koniec Ewa Kopacz pytała o prawa kobiet, mówiąc o Szydło niezbyt grzecznie „ta kobieta”, a także zarzucając PiS chęć wprowadzenia „republiki wyznaniowej”. Zaś Szydło ripostowała pytaniem, dlaczego PO wyrzucała do kosza projekty obywatelskie, w tym ustawę o sześciolatkach.

W finale nudnej debaty Beata Szydło pokazała teczkę z ustawami na pierwsze 100 dni rządów, rzuciła do kamery wyborcze hasło „Damy radę” i jeszcze zdążyła zaprosić na konferencję prasową po debacie. Ewa Kopacz „pokornie prosiła” o głosy. A także przestrzegała, że PiS idzie do władzy tylko po władzę.

Beata Szydło – jak na mój gust – była do tej rozmowy lepiej przygotowana. Szału nie było, ale wypadła nieco lepiej niż konkurentka. A jeśli debata była szansą, by PO zmniejszyła dystans do PiS oraz by pokazać, że konkurencja nie poradzi sobie z rządzeniem – to ta szansa nie została wykorzystana.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej