Atak na Ukrainę do wstrzyknięcia

Najpierw na Twitterze pojawiło się oświadczenie prezesa PZPN Cezarego Kuleszy: „Koniec ze słowami, czas na czyny! W związku z eskalacją agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, reprezentacja Polski nie zamierza rozegrać barażowego meczu z reprezentacją Rosji. To jedyna słuszna decyzja. Prowadzimy rozmowy z federacjami Szwecji i Czech, aby przedstawić FIFA wspólne stanowisko”, a w ślad za nim poszła wypowiedź kapitana reprezentacji Roberta Lewandowskiego: „Słuszna decyzja! Nie wyobrażam sobie grania meczu z reprezentacją Rosji w sytuacji gdy trwa agresja zbrojna na Ukrainie. Rosyjscy piłkarze i kibice nie są za to odpowiedzialni, ale nie możemy udawać, że nic się nie dzieje”. W ten sposób FIFA, której prezydent Gianni Infantino został przed dwoma laty odznaczony przez Władimira Putina „orderem przyjaźni” i która przed trzema zaledwie laty zorganizowała na terenie Rosji mistrzostwa świata, znalazła się pod potężną presją: jeśli ukarze reprezentację Polski (a później, być może, zwycięzcę meczu Szwecja-Czechy) walkowerem, stanie się de facto sojusznikiem agresora, na którego przytłaczająca większość demokratycznego świata nakłada od kilku dni z pewnością niewystarczające, ale jednak sankcje.
Kwestia, czy 24 marca polscy piłkarze powinni grać z Rosją mecz barażowy o awans na mundial, jest w obliczu śmierci, cierpienia i zniszczeń dokonywanych przez rosyjskie wojska na Ukrainie oczywiście jedną z najmniej istotnych, ale z drugiej strony lata finansowego uzależniania świata futbolu przez rosyjski Gazprom (podobnie zresztą jak obecność liczących się polityków na wielkich piłkarskich imprezach) pokazują, że także sportowcy i wydarzenia sportowe mają znaczenie w globalnej grze ekonomiczno-politycznej jako narzędzie tzw. soft power, zdolności zdobywania sojuszników i kreowania preferencji. Można się piłką nie interesować, można wyśmiewać biegających po boisku grajków, ale trudno nie zauważyć, że np. na Twitterze konto Roberta Lewandowskiego obserwują blisko dwa miliony ludzi - więcej niż np. konto prezydenta Ukrainy. I trudno nie uznać, że nigdy jeszcze nie zostało użyte w lepszym celu.
Kapitan reprezentacji Polski ma oczywiście rację: rosyjscy piłkarze i kibice nie są odpowiedzialni za agresję ich kraju na Ukrainę, ale - jak już pisaliśmy w „Tygodniku” w pierwszych godzinach inwazji - elementem międzynarodowych sankcji wymierzonych w jakiś kraj dokonujący agresji na inne państwo, łamiący prawa człowieka, naruszający prawo międzynarodowe itd., jest także nadzieja, że przyczynią się one do oddolnego nacisku na przywódców prowadzących wspólnotę do katastrofy. Na ulice wielu miast Rosji już wychodzą ludzie odcinający się od szaleńczej polityki Władimira Putina, swój sprzeciw deklarują także pojedynczy sportowcy i kibice. Tu każdy głos ma znaczenie, a głos Roberta Lewandowskiego - skądinąd dwukrotnie wybieranego przez FIFA piłkarzem roku - waży więcej niż głos niejednego polityka.
Ale elementem sankcji jest coś jeszcze: także nakładające je strony gotowe są zapłacić jakąś cenę. W przypadku reprezentantów Polski, jeśli FIFA się nie opamięta, może nią być nieobecność na najważniejszej piłkarskiej imprezie w życiu, i to w momencie, gdy niektórzy z nich - jak Lewandowski - są wciąż u szczytu formy. „Nie jest to łatwa decyzja, ale w życiu są ważniejsze sprawy niż piłka nożna - napisał inny z liderów drużyny narodowej, Kamil Glik. - Myślami jesteśmy z narodem ukraińskim i naszym przyjacielem z reprezentacji Tomkiem Kędziorą, który wraz z rodziną wciąż przebywa w Kijowie”. Jeszcze mocniej wypowiedział się bramkarz Wojciech Szczęsny, którego żona urodziła się na Ukrainie: „W momencie, kiedy Putin wjechał na Ukrainę, wypowiedział wojnę nie tylko Ukrainie, ale też wszystkim wartościom Europy – wolności, niepodległości i przede wszystkim pokojowi", napisał na Instagramie, a potem przypomniał: „Reprezentowanie swojego kraju to najwyższy zaszczyt w karierze piłkarza, ale to wciąż wybór. (...) Odmawiam brania udziału w wydarzeniu sportowym, które legitymizuje działania rosyjskiego rządu. Wiem, że mój wpływ może być tylko symboliczny, ale wzywam FIFA i UEFA do podjęcia działań i pociągnięcia rosyjskiej federacji do odpowiedzialności".
W ciągu ostatnich kilku dni wydarzyło się wiele rzeczy, które jeszcze przed tygodniem wielu z nas wydawały się nie do pomyślenia. Przyznajmy: jedną z nich jest to, że polscy piłkarze będą dawać światu lekcję solidarności.
Czytaj także: Michał Okoński: Atak Rosji na Ukrainę: sankcje muszą dotyczyć także sportu
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)