Rekonstrukcja rządu Tuska: słuszna merytorycznie, wątpliwa politycznie

Zmiany wymuszone wyborami do Parlamentu Europejskiego stały się dla premiera okazją do przypomnienia pozostałym ministrom, że muszą cały czas uważać, bo jeśli się nie sprawdzą, wir następnych zmian może porwać właśnie ich.

10.05.2024

Czyta się kilka minut

Ogłoszenie zmian w składzie Rady Ministrów. Warszawa, 10 maja 2024 r. // Fot. Filip Naumienko / Reporter
Ogłoszenie zmian w składzie Rady Ministrów. Warszawa, 10 maja 2024 r. // Fot. Filip Naumienko / Reporter

Premier Donald Tusk ogłosił zapowiadane już od kilku dni zmiany w rządzie. Zrobił to w typowy dla siebie sposób: najpierw zapowiedział termin, w którym zmiany ogłosi, co w naturalny sposób uruchomiło spekulacje co do zakresu zmian oraz nazwisk nowych ministrów. Tusk znany jest z tego, że przy okazji takich zmian personalnych lubi spektakularny efekt, więc zależy mu, by nazwiska nowych ministrów nie były znane do ostatniej chwili. Tym razem też udało mu się tę tajemnicę utrzymać, przynajmniej w odniesieniu do dwóch z czterech przeprowadzanych zmian. Nazwiska nowej ministry kultury Hanny Wróblewskiej czy nowego ministra aktywów państwowych Jakuba Jaworowskiego nie pojawiały się do końca na żadnej giełdzie. To pokazuje, że otoczenie premiera jest informacyjnie szczelne.

Tusk nieraz postępował w podobny sposób – podobnym zaskoczeniem była nominacja Andrzeja Czumy na ministra sprawiedliwości w 2009 roku czy Bartłomieja Sienkiewicza na szefa MSW w 2013 roku. Elementem spektaklu była też niecodzienna godzina ogłoszenia zmian – 9.12. Jej źródłem był żart premiera, który odpowiadając zbyt dociekliwemu dziennikarzowi, pytającemu szefa rządu w Sejmie, o której godzinie będą w piątek ogłoszone zmiany, odpowiedział z lekką kpiną: „O 9.12”. Potem jednak KPRM musiała się tej zapowiedzianej przez premiera godziny trzymać.

Medialny efekt to jedno, ale zmiany te oczywiście podlegają ocenie. W tym przypadku ocena polityczna musi się nieco różnić od merytorycznej. Politycznie zmiany są jednak lekko kompromitujące dla rządu. Odejście po pięciu miesiącach czterech kluczowych ministrów jest czymś dziwacznym, tym bardziej że zamieniają oni kluczowe resorty na mandaty w Parlamencie Europejskim, o wątpliwej politycznie randze (choć na pewno korzystne finansowo). Dotyczy to zwłaszcza szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, ministra aktywów państwowych Borysa Budki, ale także ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Hetmana z PSL. Dwaj pierwsi byli do tej pory nie tylko szefami najważniejszych (może poza MSZ i resortem finansów) ministerstw, ale także najważniejszymi po Tusku politykami PO. Teraz sami (jeśli to rzeczywiście jest ich wola) skazują się na polityczny margines. Podobnie jest z Hetmanem, który przecież zrezygnował w ubiegłym roku z mandatu europosła, by wystartować w wyborach parlamentarnych i wejść do rządu. Teraz nagle wraca do PE. Nieco inną sytuację ma Bartłomiej Sienkiewicz, który od początku miał odejść po dokonaniu czystek w mediach publicznych, aby zrobić miejsce w resorcie kultury osobie bardziej strawnej dla środowisk twórczych.

I tu można przejść do oceny merytorycznej. Niewątpliwie z tego ostatniego punktu widzenia Hanna Wróblewska, była dyrektorka Zachęty, ale i wicedyrektorka Muzeum Getta Warszawskiego w czasach PiS, jest odpowiednią osobą. To idealna kandydatura, by łączyć, a nie dzielić, co w przypadku tak delikatnej materii jak kultura jest niezwykle ważne.

Z kolei Jakub Jaworowski, nowy minister aktywów państwowych, to „wychowanek” Tuska z czasów jego poprzednich rządów w latach 2007-14. Był wtedy sekretarzem Rady Gospodarczej przy premierze (tej samej, w której przez jakiś czas zasiadał Mateusz Morawiecki), a potem został sekretarzem stanu w KPRM. To niepolityczna nominacja, co może gwarantować, że nowy minister nie będzie ulegać różnym politycznym lobby przy sprawie obsady władz spółek Skarbu Państwa. Tym bardziej jeśli jest osobą myślącą w tej sprawie podobnie jak dawny szef Rady Gospodarczej Jan Krzysztof Bielecki, który w czasie poprzednich rządów Tuska stoczył, niestety przegrany, bój o wprowadzenie niepolitycznego mechanizmu obsadzania władz spółek.

Najmniejszym zaskoczeniem jest nominacja dla Tomasza Siemoniaka w MSWiA i stworzenie unii personalnej z funkcją koordynatora służb. To powrót do rozwiązań z czasów rządów PiS, gdy w obu tych rolach występował Mariusz Kamiński, a także do czasów, gdy obie te funkcje pełnił w dawnym rządzie Tuska Bartłomiej Sienkiewicz. Tusk uzasadnia to nadzwyczajną sytuacją, związaną z bezpieczeństwem, choć decyzja ta rodzi też pewne zagrożenia, które widać było zwłaszcza w czasach Mariusza Kamińskiego. Pocieszeniem może być fakt, że Tomasz Siemoniak nie jest charakterologicznie człowiekiem skłonnym do nadużywania władzy, w tym przypadku ogromnej, ale w takich sprawach nigdy nie można mieć stuprocentowej pewności.

W każdym razie rekonstrukcja, wymuszona wyborami do Parlamentu Europejskiego, stała się dla Tuska okazją do przypomnienia pozostałym ministrom, że muszą cały czas uważać, bo jeśli się nie sprawdzą, wir następnych zmian może ich porwać.

Premier w swoim spektakularnym stylu przypomniał im to zresztą podczas piątkowej uroczystości, trawestując księdza Jana Twardowskiego, co też można było odebrać jako lekkie odcięcie się od woli objęcia przez nich brukselskich mandatów: „Śpieszcie się kochać ministrów, tak szybko odchodzą”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Z wykształcenia biolog, ale od blisko 30 lat dziennikarz polityczny. Zaczynał pracę zawodową w Biurze Prasowym Rządu URM w czasach rządu Hanny Suchockiej, potem był dziennikarzem politycznym „Życia Warszawy”, pracował w dokumentującym historię najnowszą… więcej