Radość i melancholia

Julia Hartwig: TRZECIE BŁYSKI - w jednym z zapisów tej książki czytamy: "Zachwycały mnie arcydzieła, ale szkice rozpalały wyobraźnię". Czy nie jest tak, że szkic daje nam poczucie dopuszczenia do tajemnicy, że dzięki niemu stajemy się świadkami, a nawet, za sprawą wyobraźni właśnie, współuczestnikami procesu tworzenia?

10.11.2008

Czyta się kilka minut

I może radość z uwznioślenia, które temu towarzyszy, jest jedną z przyczyn - obok zdrożnej ciekawości - dla których tak chętnie dziś sięgamy po dzienniki, notatniki czy listy wybitnych twórców?

"Błyski" Julii Hartwig nie są dziennikiem. Autorka nazwała je kiedyś "śladami codziennej krzątaniny umysłu, z której poezja chce się wydobyć na strzelistą drogę wiersza lub poematu prozą". Nie są też kolekcją aforyzmów; znajdziemy tu filipikę przeciw wyławianiu z wierszy czy prozy "mądrych zdań". "Zawsze czułam do nich niechęć" - podkreśla Julia Hartwig, pisząc dalej: "»Błyski« zamierzone były jako zapis tego, co momentalne, nie do końca określone. Ale i tu, zapewne, wdarły się takie zdania, dzięki ich nieodpartej sile przebicia".

"Błyski" to okruchy rodzących się wierszy, a obok - refleksje, sny, wspomnienia z podróży, anegdoty. Malarstwo i muzyka, bardzo dla Julii Hartwig ważne. No i - może przede wszystkim - wypisy z lektur i uwagi na ich marginesie. Baudelaire, Norwid, dziennik Virginii Woolf, korespondencja Henry’ego Millera z Blaise Cendrarsem, Hannah Arendt, "Zbyt głośna samotność" Hrabala, "Austerlitz" Sebalda. Miłosz - jako pisarz, człowiek, ale także postać ze snu. Powroty do tekstów Artura Międzyrzeckiego. Stanisław Barańczak. Uderzająco dramatyczne cytaty z listów Andrzeja Kijowskiego ("Psychoza jest błędnym kołem. Świat nam ją daje, świat ją od nas odbiera, świat nas za nią sądzi i powiada nam, żebyśmy się wzięli w garść").

Ta mozaika ułożona została z przemyślaną swobodą, jest w niej ton serio, ale i żart, humor i melancholia przemijania. Pomiędzy poszczególnymi zapisami toczy się dialog, powracają ważne pytania. O tradycję, tak dla Julii Hartwig istotną, która jednak może stać się problemem, bowiem - jak zauważa pochodzący z Serbii amerykański poeta Charles Simić - "jest ona zarazem przechowalnią starych metafor i klisz". O wiarę i religię. O rolę natury w sztuce. O trwające w niej napięcie pomiędzy dobrocią i okrucieństwem w widzeniu świata, pomiędzy chłodem i współczuciem. O jej brutalną zachłanność, której znakiem staje się wystawiona przez Anne Leibowitz fotografia jej przyjaciółki Susan Sontag na łożu śmierci - "nieprzytomnej, ze wzdętym brzuchem i z twarzą nie do poznania zmienioną przez chorobę".

Jak to więc jest? "Stara kobieta siedząca na dworcu. Odłożone na ławkę kule, wypchana torba u stóp. / On ją rysuje. I to rysowanie jest współczuciem". Nie mylę się chyba, rozpoznając w bohaterze tej miniatury Józefa Czapskiego. A obok - Francis Bacon, wielki malarz zafascynowany kalectwem, deformacją, brzydotą, studiujący z zapałem barwne tablice w XIX-wiecznym atlasie chorób jamy ustnej.

Wędrować można po tym niewielkim tomiku długo, zatrzymując się przy kolejnych fragmentach, jak choćby ten: "W gruncie rzeczy jeden jest tylko temat, jeden stały motyw, do którego wracamy bezustannie; jest on wyrazem naszej miłości do świata, naszej uwagi dla niego; nie umiemy bowiem i nie próbujemy nawet objąć całości z jej okrutnym bezładem". Albo przy takich - przepraszam autorkę! - naprawdę mądrych zdaniach: "Popis i rozpacz nie mogą iść w parze". "Głupota przekraczająca pewne granice staje się zagrożeniem publicznym".

To ostatnie zdanie prowadzi ku naszym polskim sprawom; więc na koniec jeszcze dwa zapisy do nich się odnoszące. W pierwszym znajdziemy cytat z pewnego Anglika: "Doprawdy nie wiem, czy te pieśni są patriotyczne, czy krępujące", i komentarz, w którym pada uderzająco trafne określenie "patriotyczny bezwstyd". Zapis drugi to pytanie: "Dlaczego fado tak podoba się w Polsce, ojczyźnie krakowiaka?". Polecam je badaczom naszego charakteru narodowego... (Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2008, ss. 132)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2008

Podobne artykuły