Puste schody odeskie

W Odessie byliśmy Żydami, w Izraelu uważają nas za Rosjan. W nowojorskim Brighton Beach stworzyli Małą Odessę, namiastkę utraconego raju. Rozproszeni po świecie odescy Żydzi nigdzie nie czują się u siebie.

04.12.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Nawet ta prawdziwa, dziś ukraińska, położona nad Morzem Czarnym, nie jest już tą Odessą, za którą wszyscy tęsknią - zapamiętanym sprzed wojny prężnym ośrodkiem żydowskiej kultury w Europie Wschodniej. Z dawnej świetności pozostały jedynie zapuszczone domy i garstka malowniczych starców. Ale czy ten raj kiedykolwiek istniał? - zadajemy sobie pytanie, słuchając rzewnych wspomnień, opowiadanych snów i nieśmiało wypowiadanych marzeń.

Piękny, przesiąknięty nostalgią dokument Michale Boganim, urodzonej w Izraelu, wychowanej w Paryżu, wykształconej w Londynie młodej Żydówki, snuje się powolnym, jakby marudnym rytmem. Kamera bez pośpiechu ślizga się po zrujnowanych domach Mołdawanki, dzielnicy zamieszkiwanej wiekami przez odeskich Żydów, omiata spojrzeniem opustoszałe ulice, rozsławione filmem Eisensteina odeskie schody, zagracone mieszkania, w których zatrzymał się czas - jakby chciała pożegnać się z tym światem na zawsze. Ostatnie pokolenie pamiętające dawną Odessę wyemigrowało do swoich ziem obiecanych: do Izraela i USA. Tam tworzą własne małe enklawy odeskiej żydowskości.

Niedobitki pozostałe na Ukrainie też próbują konserwować przeszłość. Z najdrobniejszymi szczegółami rozpamiętują, jak to pięknie drzewiej bywało. Z utęsknieniem czekają na swojego Mesjasza. A może on już tu był? Jedna ze staruszek nazywa jego imieniem Armię Czerwoną, która ongiś uratowała Związek Radziecki przed Hitlerem. Innej, wspominającej rewolucyjny horror, Armia Czerwona miesza się z Białą. Wystrojone, z krzykliwym makijażem na pooranych twarzach, przykute do swego widmowego miasta, usiłują wskrzesić minioną epokę. Ze wszystkich sił teatralizują dzisiejszą smętną rzeczywistość: śpiewają, tańczą, gawędzą, biesiadują w opustoszałej synagodze. Skupione kurczowo wokół siebie, celebrują dawną wspólnotę.

O tych właśnie Żydach opowiadał także poprzedni film reżyserki, “Pył", w 2001 r. uhonorowany na Krakowskim Festiwalu Filmowym nagrodą międzynarodowej krytyki FIPRESCI. Od tamtego czasu Boganim zdążyła przejechać cały świat, by opowiedzieć o losie tych, którzy musieli opuścić Odessę w sensie dosłownym.

Jak nietrudno się domyślić, amerykańscy współplemieńcy również nie odnaleźli swego raju - choć miasto nad Atlantykiem przy odrobinie wyobraźni może kojarzyć się z czarnomorskim portem. W Małej Odessie mają swoje sklepy i czasopisma, namiętnie chodzą do rosyjskiej łaźni, niektórzy nie mówią nawet po angielsku, preferując mieszankę rosyjskiego i jidysz. Podobnie rzecz się ma z odeskimi Żydami w izraelskim Ashdod, przywiązanymi nawet bardziej do swoich wschodnioeuropejskich niż czysto żydowskich korzeni. Urodzona w Izraelu wnuczka nie może się nadziwić widząc, jak jej wiekowa babcia ogląda w telewizji wyłącznie rosyjskie wiadomości. W ojczyźnie przodków znalazła dobrobyt i akceptację swej żydowskiej tożsamości, ale nie odnalazła samej siebie. Kim tak naprawdę jest dzisiaj?

Bohaterowie filmu mówią o swojej “narodowości odeskiej", która nie pozwala im do końca poczuć się ani Izraelczykami, ani Rosjanami, ani obywatelami amerykańskimi. Z dumą obnoszą sowieckie ordery, świętują Dien’ Pobiedy i Dziadka Mroza, w USA wyśpiewują God, bless America, w Izraelu chodzą na lekcje hebrajskiego... Ale to nie uleczy w nich poczucia bezdomności.

To rozdarcie zaakcentowane zostało poprzez strukturę filmu. Gatunkowo można by zaklasyfikować go jako “teatralizowany dokument" (do “akcji" wprowadzono na przykład fikcyjną postać zamiatacza ulic, barwnie komentującego los żydowskich nomadów). Całość podzielona została na trzy części (Odessa, Brighton, Ashdod) utrzymane w trzech różnych tonacjach kolorystycznych. Reżyserka świadomie nadała filmowi kompozycję zbliżoną do utworu muzycznego, który zapętla się w finale wracając do swego początku. Do mitycznej “Mamy Odessy", która nie istnieje na żadnej mapie, albowiem “prawdziwa Odessa jest w nas". I choć współcześnie w niewielkim stopniu przypomina tamtą mityczną, wielu z jej synów i córek chciałoby zobaczyć ją przed śmiercią ostatni raz.

Nostalgiczny klimat filmu, do którego zainspirowały reżyserkę opowiadania Izaaka Babla, piewcy przedwojennej Odessy, tworzą nie tylko wypowiedzi jego bohaterów. Zza kadru sączy się tęskna muzyka aszkenazyjskich Żydów, kamera kontempluje puste plaże, zatrzymuje się na pędzących pociągach - jakby chciała pokazać bezkresną czasoprzestrzeń, która oddziela bohaterów od mitycznej ojczyzny. Film Boganim, choć skupiony na losie żydowskim, każe pomyśleć o czymś szerszym -

o przeklętym losie różnej maści wygnańców, również tych na pozór dobrowolnych. Opuszczenie rodzinnych stron prawie zawsze kryje za sobą dramat, konieczność bolesnego wyboru. Skrajny przypadek odeskich Żydów pokazuje też, jak trudno w dzisiejszym świecie rozmytych granic i przymusowych migracji określić swoją tożsamość. I że czasem bardzo trudno ją osadzić w konkretnych geograficznych granicach.

“Odessa... Odessa!". Scen. i reż. MICHALE BOGANIM, zdj. Jacob Ihre. Prod. Francja/Izrael 2005. Dystryb. Against Gravity.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2005