Przypomnienie poety

"Od 1939 roku traktuję swój status jako tymczasowy i nigdy, ale to przenigdy nie pogodziłem się z myślą, że godność i wolność, która była moim udziałem jeszcze przed II wojną światową (a mamy już wojnę III-cią!), są walorami utraconymi już bezpowrotnie. Do partii ani żadnej podobnej, nikczemnej organizacji nie należałem, nie klaskałem, głupio się nie uśmiechałem, wydałem parę książek i ani razu nie oddałem osobiście skryptu w wydawnictwie - wysługując się zawsze pośrednictwem poczty; nigdzie mnie nie znają, nie wiedzą, jak wyglądam....
 /
/

Tak pisał w styczniu 1983 roku, w "stanie wojennym", do Zbigniewa Herberta, z którym łączył go nie tylko stosunek do powojennej rzeczywistości, ale i wspólnota pokoleniowa (Herbert był o jedenaście dni młodszy) oraz rodzinne miasto - Lwów. Tomasz Gluziński - poeta, narciarz, żołnierz Podziemia - zmarł niespodziewanie 20 lat temu, 3 maja 1986 roku. Dziś w księgarniach można znaleźć pięknie wydany wybór jego wierszy w opracowaniu Krzysztofa Karaska.

***

Urodził się 18 października 1924 r. we Lwowie, tam uczęszczał do gimnazjum. Podczas wojny od 1942 r. należał do Armii Krajowej. W 1944 r. wyjechał do rodziny w Nowym Targu i zaciągnął się do działającego w Gorcach I Pułku Strzelców Podhalańskich AK. Po wojnie studiował prawo i historię sztuki we Wrocławiu, studiów jednak nie ukończył. "Oczywiście - pisał do Herberta - wolałbym mieć w kieszeni te dwa dyplomy, lecz prawdę mówiąc zawsze wolałem (i chyba do dzisiaj wolę) narty i śniegi, aniżeli dorabianie uczonych eksplikacji do każdego machnięcia piórem Tintoretta czy stuknięcia młotkiem Michała Anioła, nie mówiąc już o prawie...". W 1950 roku zamieszkał w Zakopanem i pracował jako trener narciarstwa alpejskiego; m. in. w latach 1952-54 trenował kadrę narodową kobiet, a w latach 1960-62 kadrę narodową mężczyzn. "W ten sposób - czytamy dalej w cytowanym liście - tłumacząc się sam przed sobą, spędziłem trzydzieści parę lat na śniegu... w 1954 r. idąc »za głosem serca« ożeniłem się z jedną z moich zawodniczek - Zosią Wawrytkówną-Gąsienicą".

Jako poeta debiutował późno, bo dopiero w 1958 roku, dwoma utworami w "Tygodniku Powszechnym". Gdy wyszła pierwsza jego książka - "Wiersze" - miał już czterdziestkę. W następnych latach ukazywały się kolejne tomy: "Wątek" i "Wokaliza" (oba 1968), "Motowidło" (1969), "Sonety zwrotne" (1972), "Pod pieczęcią" (1974), "Przebieg wydarzeń" (1977), "Szczątki emocji" (1982), "W żarnach świata" (1986) i - w dziesięć lat po śmierci autora - "System wartości". Pisał dużo - jak wspominał Bronisław Mamoń, przesyłki z wierszami dla "Tygodnika", gdzie Gluziński regularnie publikował, bywały tak obszerne, że jedna "starczyłaby na zrobienie osobnego tomiku". A równocześnie do ostatniej chwili przed drukiem wprowadzał korekty; "czasem świadomie przetrzymywaliśmy jego utwory - pisał Mamoń - gdyż wiedzieliśmy, że poeta, choć je nam powierzył do publikacji, wciąż nad nimi pracuje, niezadowolony w pełni z nadanego im kształtu".

"Każdy następny / wiersz jest i tak / jakby automatyczną / anulacją wszystkich / poprzednich i właściwie / powinno się je zniszczyć..." - pisał Gluziński w wierszu "Załączniki". Gdy przyglądamy się jego twórczości, uderza rozpiętość pomiędzy kolejnymi jej fazami: od nasyconych obrazami wersów o długim oddechu, budowanych na zasadzie strumienia świadomości, po ascetyczne komunikaty. Bronisław Maj, recenzując w 1978 roku w "Tygodniku" tom "Przebieg wydarzeń", wyróżniony wtedy przez PEN Club nagrodą Roberta Gravesa, wskazywał dwa inne bieguny tej poezji. Wyznacza je zdaniem Maja "Motowidło" - "próba czystego zapisu momentalnych doznań, zagarniającego wszystko, co stanowi o wewnętrznym wyglądzie chwili", bez "wprowadzonego z zewnątrz porządku, racjonalizacji, bez konwencji i wiedzy o tym, co doznane" - i "Sonety zwrotne", przynoszące obraz świata maksymalnie uporządkowany, "wtłoczony w najbardziej skonwencjonalizowany, rygorystyczny kanon sonetu".

Krzysztof Karasek w przedmowie do obecnie wydanego wyboru wskazuje, że doświadczenia różnych szkół i poetyk, w tym awangardy, wykorzystywał Gluziński do własnych celów, że jego poezja, rozwijająca się na uboczu głównych nurtów, miała dzięki temu charakter otwarty. Osobność, outsiderstwo zakopiańskiego poety widać szczególnie mocno, gdy się umieści jego biografię twórczą na tle historycznym. Metrykalnie był przecież przedstawicielem pokolenia wojennego, debiutancką książkę wydał osiem lat po Październiku, a w jego późniejszych wierszach znaleźć można wiele pokrewieństw z Nową Falą... "Gdyby w skrócie oddać problematykę poezji Gluzińskiego, można by to uczynić w dwóch słowach: język i obywatelstwo" - zauważa Karasek.

Nurt obywatelski, łączący się z doświadczeniem pokoleniowym, wybija się w tych wierszach mocno. Dostrzegali to zresztą władcy Peerelu. W liście z 7 września 1977 roku żalił się Gluziński Mamoniowi: "Cenzura ze szczególną zaciekłością niszczy moje teksty... To ponure, że paru stupajków tnie zawzięcie literaturę jak rzeźnik kiełbasę" i nazywał cenzorów "dozorcami nonsensu". Bronisław Mamoń zacytował ów list w roku 1986, we wspomnieniu pośmiertnym o poecie, ale "dozorcy nonsensu" znów interweniowali; na łamach "Tygodnika" w miejscu tego fragmentu jest tylko urzędowy ślad ingerencji, na szczęście pełny tekst wspomnienia zachował się w naszym archiwum i jest dziś dostępny w formie elektronicznej... Dodajmy, że spośród kilku wierszy Gluzińskiego, które w 1978 roku towarzyszyły recenzji Bronisława Maja, trzy także zostały skonfiskowane, sam zaś recenzent - objęty wtedy tzw. zapisem - występował pod nazwiskiem kolegi...

***

Wybór sporządzony przez Krzysztofa Karaska jest obszerny, a i tak pomija w ogóle chwalone przez Maja "Sonety zwrotne". Tego ostatniego akurat żałuję, decyzje radykalne były jednak konieczne. Dość powiedzieć, że na przykład zbiór "Szczątki emocji" liczy aż 77 utworów, z czego wydawca wybrał 19. Uwzględnił za to stosunkowo liczne posthuma - wśród nich "Drogę Krzyżową" - i wiersze rozproszone. Książka zilustrowana została - to znakomity pomysł! - dobrze zreprodukowanymi pracami Andrzeja Wróblewskiego z jego tatrzańskiego szkicownika.

Dodajmy na koniec, że tytuł całości, zaczerpnięty z jednego z wierszy, nie odnosi się bynajmniej do tatrzańskiej hali - zalane betonem "wielkie pastwisko" to ironiczne określenie współczesnych międzynarodowych portów lotniczych, które są "najbardziej efektowną mistyfikacją XX wieku", bo naprawdę

świat jest zabity deskami

i roi się od dreptających

jak owieczki pielgrzymów

których i tak nikt nie rozumie

kiedy w ojczystym języku

dopominają się o ten skarb

najcenniejszy

chleba naszego

powszedniego

(Biblioteka "Więzi", Warszawa 2005, s. 316. Wybór i przedmowa Krzysztof Karasek.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2006