Przeczytaj mnie

W żywej bibliotece Książka to nie tylko historia, ale też twarz, żywy głos, mowa gestów.

14.05.2016

Czyta się kilka minut

Ludzie jako książki, czyli żywa biblioteka w Gdańsku, grudzień 2015 r.  / Fot. Renata Dąbrowska / AGENCJA GAZETA
Ludzie jako książki, czyli żywa biblioteka w Gdańsku, grudzień 2015 r. / Fot. Renata Dąbrowska / AGENCJA GAZETA

Jest tak, jak w normalnej bibliotece. Przed wejściem, za stołem siedzą bibliotekarki. Wypisują czytelnikom karty. Jest też katalog. W nim – 18 pozycji. Tytuły brzmią intrygująco: „W obcym ciele”, „Tajemniczy Pan Tourette”, „Po pozytywnej stronie mocy.” Każdy ma około 30 minut, żeby zapoznać się z wybraną przez siebie pozycją. Kiedy przychodzi jego kolej, bibliotekarka prowadzi go do sali i sadza przy stoliku. Po chwili przyprowadza jego Książkę.
Przyprowadza?

To jedyna taka biblioteka, gdzie Książka to nie tylko historia, ale też twarz, żywy głos i mowa gestów. W żywej bibliotece Książka to tak naprawdę nie książka. To człowiek, który zdecydował się opowiedzieć o sobie.

Pierwszą żywą bibliotekę zorganizowali członkowie stowarzyszenia „Stop przemocy” na festiwalu Roskilde w 2000 r. Grupa Duńczyków, na co dzień walcząca z uprzedzeniami, doszła do wniosku, że najwięcej krzywdzących stereotypów bierze się z nieznajomości dyskryminowanych grup. Kiedy spotkamy się twarzą w twarz z innym i wysłuchamy jego historię, uświadomimy sobie, że wcale nie jest dla nas groźny, że jest takim samym człowiekiem jak my. Akcja spotkała się z dużym zainteresowaniem. Od tego czasu żywe biblioteki organizowane są w wielu krajach na całym świecie. W 2007 r. zorganizowano pierwszą w Polsce, w Warszawie. W Krakowie, z inicjatywy Fundacji Polistrefa, żywe biblioteki odbywają się co roku w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej.

– Tu czujemy, że jesteśmy na właściwym miejscu – mówi Joanna Balsamska, członkini zarządu fundacji i organizatorka akcji. – Jest cisza, spokój, można skupić się na rozmowie. Zresztą gdzie indziej miałyby się znaleźć Książki, jeśli nie w bibliotece?

Pierwsza Książka

Szedłem do pracy z dojmującą myślą, że to mój ostatni dzień. Dłużej już nie wytrzymam. Pójdę do szefa i powiem mu, że rezygnuję. Trudno. To ponad moje siły.

Byłem w trakcie terapii hormonalnej. Od pewnego czasu wyglądałem już jak mężczyzna. Równocześnie ciągle musiałem nosić identyfikator z moim żeńskim imieniem. Z zawieszoną na szyi plakietką z wyraźnym napisem „Katarzyna” przemykałem między regałami. Unikałem kontaktów z kolegami, unikałem klientów. Kiedy podawałem produkty, czułem na sobie uważne spojrzenia. Czy zanim skasuję zakupy, mam każdemu tłumaczyć: „Jestem osobą transpłciową, przechodzę korektę płci”?
Na szczęście tego dnia szefostwo zaprosiło mnie na rozmowę. Powiedzieli: – Sebastian, koniec z tą farsą. Jutro dostaniesz nową plakietkę.

Odetchnąłem z ulgą.

Dziś znajomi z pracy nawet czasem zapominają o mojej sytuacji. Traktują mnie normalnie. Czasem tylko koledzy żartują: – Och, Seba, a taka była z ciebie ładna dziewczyna...
Nie mam żalu. Śmieję się razem z nimi.

Tak mogłaby się rozpocząć jego książka „W obcym ciele”. Mogłaby też zacząć się od pewnego wspomnienia z dzieciństwa. Znajomi rodziców myślą, że jest chłopcem. To go cieszy.

– Ale przecież to dziewczynka – wyjaśniają zakłopotani rodzice. Znajomi speszeni przepraszają, a on jest tak naprawdę wściekły: po co ich poprawiali?

W tym roku w żywej bibliotece brał udział po raz trzeci. – Za pierwszym razem miałem ogromną tremę. Jestem urodzonym pesymistą i zawsze widzę wszystko w czarniejszych barwach niż się potem okazuje. Trochę bałem się, jak ludzie będą do mnie podchodzić. Byłem pozytywnie zaskoczony. Wszyscy okazali się bardzo mili.

Zwykle powtarzały się te same pytania. Kiedy odkrył, że czuje się chłopakiem? („Nie musiałem nic odkrywać. Wiedziałem to od zawsze.”) Jak zareagowali ludzie w jego otoczeniu? („Różnie. Część zrozumiała, ale byli i tacy, którzy się ode mnie odsunęli.”) Na czym polega zmiana płci? („Wielu popełnia ten błąd. Nie chodzi o zmianę płci, bo ja zawsze czułem się i byłem mężczyzną. Chodzi nie o zmianę, a o korektę.”)

Zdarzali się też nietypowi rozmówcy.

– Jedna dziewczyna zaczęła rozmowę od wyznania: przyszła na żywą bibliotekę wyłącznie dlatego, że dowiedziała się, że będzie tu taka Książka. Spodziewałem się głębokiej, intymnej rozmowy. Tymczasem okazało się, że studiuje weterynarię i interesuje ją wyłącznie medyczny aspekt sprawy. Inna była tak zakłopotana, że pytała mnie o wszystko, tylko nie o transpłciowość. Zapytała, jak mi się żyje w Krakowie i czy wolę brunetki, czy blondynki.

Jeden z rozmówców wyraził podejrzenie, że to niemożliwe, żeby akurat on był osobą transseksualną. Przecież wygląda tak zwyczajnie. W końcu zapytał wprost:

– Ej, stary, przyznaj się, a może ty tak tylko udajesz na potrzeby żywej biblioteki, co?

Druga Książka

Któregoś dnia usłyszałam, jak mój syn ogląda telewizję i co chwilę wybucha śmiechem. Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale potem w trakcie rozmowy też nagle zaczął się śmiać. Nie byłam pewna, więc zapytałam:
– Coś cię rozśmieszyło?
– Nie, mama, to tik.
Zarażał tym śmiechem całą rodzinę. To był najprzyjemniejszy z jego tików. Nie jedyny.

„Tajemniczy Pan Tourett” – tak zatytułowała swoją książkę mama 13-letniego Wiktora. W żywej bibliotece brała udział po raz pierwszy. Zgłosiła się, bo na co dzień przekonuje się, że na temat syndromu Touretta, choroby jej syna, krąży wiele mitów.

– Większość osób na przykład jest przekonana, że osoby z Tourettem przeklinają – mówi. – A to dotyczy tylko 10 procent przypadków. U mojego syna pojawiały się różne tiki: podskoki, zaciskanie oczu, pogwizdywanie, pochrząkiwanie, ale nigdy nie przeklinał.

Osoby, z którymi rozmawiała, z reguły nigdy wcześniej nie słyszały o tej chorobie. Wypożyczyły ją, bo zainteresował ich opis Książki: „Poznałam tego pana, gdy mój syn miał 5 lat. Od tego czasu jesteśmy nierozłączni, a właściwie... to mój syn jest nierozłączny z tym panem. Już 8 lat są non stop razem. Na początku próbowaliśmy tego pana usunąć z naszego życia, ale okazało się to niemożliwe (przynajmniej wedle aktualnego stanu wiedzy medycznej). Postanowiliśmy więc go zaakceptować, oswoić, przyzwyczaić się... Czasem jego obecność jest niezauważalna, a innym razem jest tak natarczywy, że próbuje definiować nasze życie...”

Tłumaczyła więc, że syndrom Touretta to choroba neurologiczna, nie psychiczna. Że chory może prowadzić normalne życie, uczyć się, pracować, o ile otoczenie zaakceptuje jego czasem dziwne zachowanie.

– W przypadku mojego syna dużo pomogli nauczyciele, którzy nauczyli się ignorować jego tiki i nie karać go za te bezwolne zachowania – opowiada matka Wiktora. – Równocześnie nie pobłażają mu i wymagają od niego, żeby pracował tak jak inne dzieci. Przez to koledzy też przyzwyczaili się do jego choroby. Kiedyś słyszałam, jak Wiktor grał z kolegą w grę przez internet. Równocześnie cały czas rozmawiali przez Skype’a. W pewnym momencie mój syn zaczął co chwila przeciągle piszczeć, raz za razem. Słyszę jak mówi potem do kolegi: „Sorry, stary, ale mnie tika!”. A tamten na to: „Spoko, chodź, teraz rozwalamy tę bazę”. Jak gdyby nigdy nic, wrócili do gry.

Trzecia Książka
 

Wynajmuję mieszkanie z trzema chłopakami. Któregoś dnia dzwoni do mnie babcia:
– Aniu, to z którym z tych chłopców się spotykasz?
– Z każdym po kolei, babciu – odpowiadam na odczep się.
– Dziecko, co ty opowiadasz?! Przecież tak nie można!
– Wybiorę tego, który będzie najbogatszy i za niego wyjdę za mąż. Oj, babciu, przecież żartuję.
Innym razem znów telefon. Babcia właśnie obejrzała nowy odcinek „W11”:
– Ania, uważaj, bo w tym Krakowie to te gwałty, te lesbijki.
– Uważam, babciu, nikt mnie nie zgwałci.
Nie mówię jej, że „te lesbijki” to między innymi jej wnuczka. I tak by tego nie zrozumiała, a tylko niepotrzebnie bym ją zmartwiła.

Kiedy cztery lata temu po raz pierwszy brała udział w żywej bibliotece jako „Lesbijka”, ustawiały się do niej (podobnie jak do Książki „Gej”) długie kolejki. W tym roku wypożyczyła ją tylko jedna osoba.
– Wbrew pozorom ucieszyło mnie to – mówi Ania. – To dowód, że takie fundacje jak Polistrefa wykonały już pewną pracę. Kiedy byłam nastolatką, o homoseksualizmie nie wiedziałam nic. Pochodzę z małej miejscowości. Pamiętam, jak na warsztatach tanecznych poznałam chłopaka, który powiedział, że jest gejem, że spotyka się z innym chłopakiem. Poczułam się, jakbym wyłaniała się z ciemności. Nagle umiałam nazwać to, co było we mnie przez cały czas. Wreszcie poczułam się uspokojona. Dziś więcej osób mówi jawnie o swoim homoseksualizmie. Ludzie nie wypożyczają Książek „Gej” i „Lesbijka”, bo gejów i lesbijki spotykają w swojej pracy, w gronie przyjaciół, w rodzinie. Już nie jesteśmy dla innych dziwadłem.

Na ostatniej krakowskiej żywej bibliotece pojawiły się jeszcze Książki: „Osoba na wózku inwalidzkim”, „Ojciec geja”, „...jak Feniks z popiołów. Historia pewnej alkoholiczki”, „Buddysta”, „Przedstawicielka społeczności żydowskiej”, „Między niebem a ziemią. Historia geja-zakonnika”, „Po pozytywnej stronie mocy”, „Gej”, „40-latka i nobliwy 70-latek. Czy to się może udać?”, „Lithuanian (Litwin)”, „Anarchista”, „Niewierzący od urodzenia”, „Od Afryki do Polski”, „Doświadczając homofobii”. Każdy z nich ma własną, fascynującą i niepowtarzalną opowieść.

Ale poznasz ją tylko wtedy, kiedy usiądziesz naprzeciwko, spojrzysz w oczy, zadasz pytanie i zaczniesz słuchać. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2016