Proroctwo noworoczne. Dokąd świat zmierza?

Przepowiednia moja została już sformułowana przez innych, tyle że ograniczali się oni przede wszystkim do dziedziny polityki, ja zaś sądzę, że zmiany, o których będzie mowa, obejmą wszystkie sfery naszego życia. Są to i będą w coraz większym stopniu zmiany z zakresu obyczajów i kultury (także kultury życia codziennego). Zmiany będą polegały na coraz wyraźniejszym podziale na rygorystów czy fundamentalistów, oraz radykalnych liberałów czy też permisywistów. Wiemy już, że ten podział stanowił bardzo istotny czynnik w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, ale chyba nie w pełni zdajemy sobie sprawę z tego, jak poważne będą jego konsekwencje.

02.01.2005

Czyta się kilka minut

Skąd się ten podział bierze? Otóż John Stuart Mill w sławnym opisie wolności jednostki, której był wielkim zwolennikiem, postawił tylko jedno ograniczenie dla naszej wolności indywidualnej, a mianowicie: nie wolno nam, działającym jako wolni ludzie, naruszać cudzej wolności. Mill podkreślał fakt, że wolni jesteśmy, lub powinniśmy być, także od presji opinii publicznej. Wszyscy zgadzamy się z Millem, jednak różnie pojmujemy, na czym polega naruszanie cudzej wolności i kiedy do niego dochodzi, także w zakresie opinii publicznej. Sądzę, że różnice te ostatnio stały się tak poważne, iż mamy do czynienia z tworzeniem się w szybkim tempie dwu postaw, dwu obyczajowości, dwu światów w obrębie wszystkich zachodnich społeczeństw. Jest to wyraźnie dostrzegalne także w Polsce. Jednak to są tylko miłe złego początki, bowiem będzie znacznie gorzej, gdyż różnice w zakresie obyczajów i kultury są - co wie każdy obserwator życia społecznego, historyk czy socjolog - znacznie trudniejsze do przezwyciężenia niż różnice ideowe lub polityczne.

Jeżeli więc wiek XIX i w innym sensie wiek XX były stuleciami ideologii, to wiek XXI będzie stuleciem wielkiego sporu wartości dotyczących obyczaju i kultury. Jak do tego doszło? Można udzielić banalnej, ale częściowo prawdziwej odpowiedzi, że ważnym czynnikiem są liberalne próby posunięcia wolności indywidualnej do takiej skrajności, jaka jest nie do zaakceptowania dla wielu rozsądnych ludzi (także nastawionych liberalnie), bo widzą, że jest sprzeczna z ludzką naturą. Wulgarne powiedzenie ludowe brzmi “nie da rady, oba samce". Spór o to, czy pary homoseksualne mogą posiadać dzieci, jest więc tu doskonałym przykładem. Z ludzkiej natury wynika, że nie mogą, i dlatego właśnie próby przekroczenia i tej granicy wolności spotykają się z zasadniczym oporem bardzo wielu osób. Takich przykładów możemy podawać znacznie więcej, czy to z zakresu genetyki, czy też z zakresu religii i związanych z nią praktyk obrażających innych, a niezbędnych dla danej grupy religijnej.

Inaczej mówiąc: kończy się świat nieograniczonego pluralizmu i to kończy - w przewidywalnej perspektywie - bezpowrotnie. Zapewne należy tego żałować, ale ja nie piszę o tym, czego mi żal, lecz o widocznych gołym okiem faktach. Spory o postawy obyczajowe, religijne czy - na przykład - o stosowanie kary śmierci (podkreślam, że jestem jej zagorzałym przeciwnikiem) będą dominowały w naszym życiu publicznym. Kto ma wychowywać: rodzina czy społeczeństwo, kto ma formułować kanony kultury i wzory zachowań, kto ma decydować o tym, co jest, a co nie jest przyzwoite i dopuszczalne - oto tematy debat, jakie będą toczone w następnych dziesięcioleciach. Powróci także ze znacznie większą intensywnością debata na temat aborcji i wszystkich podobnych spraw. I te sprawy będą nas dzieliły, prowadząc do domowych “wojen" w zakresie wartości.

A wojny te dlatego są tak poważne i dlatego tak bardzo zmienią świat, w jakim dotychczas żyliśmy, że znacznie trudniej je rozstrzygnąć szukając kompromisu. Kompromis w zakresie wartości obyczajowych czy religijnych jest w zasadzie niemożliwy do osiągnięcia. Można jedynie ogłosić stan zawieszenia broni i żyć razem, ale w dwu czy kilku odmiennych światach w obrębie tego samego społeczeństwa czy narodu.

Taki stan rzeczy jest jednak niesłychanie trudny dla demokracji, która polega na unikaniu wojny domowej i na nieustającym zawieraniu kompromisów. A wobec tego zmiana w stosunku do sfery obyczajów i kultury, wyraźny podział na fundamentalistów i radykalnych liberałów (nie wiem, po której znajdę się stronie) zasadniczo utrudni polityczne funkcjonowanie demokracji. Kiedy wygrywa ugrupowanie, które jest za większymi podatkami na cele socjalne, a przegrywa ugrupowanie nastawione na promowanie przedsiębiorczości przy pomocy mniejszych podatków, to zmiany są istotne, ale można je negocjować. Kiedy wygrywa ugrupowanie - posunę się tu dla uwydatnienia argumentu bardzo daleko - przekonane o potrzebie wprowadzenia religii do szkół, przywrócenia kary śmierci i ograniczenia publicznej tolerancji dla innych wyznań, a przegrywają zwolennicy małżeństw homoseksualnych, aborcji na życzenie i możliwie daleko posuniętej sekularyzacji - to negocjować już się nie da.

Inny przykład to - spowodowana szaloną dynamiką mediów, ale i zmianami obyczajowymi - ingerencja w życie prywatne i związane z tym rozmaite, coraz dalej przesuwane bariery prawne. Nie wnikając w szczegóły, wystarczy powiedzieć, że intymność zanika, a bez intymności nie ma ani wolności, ani godności, ani miłości. Zrozumiałe więc, że rodzi się tendencja, by postawić takiej ingerencji w życie prywatne tamę, ale to wymaga nie tylko zmian prawnych, ale i obyczajowych, przywrócenia zasady, że mój dom jest miejscem świętym i nietykalnym. Mój dom, a może i moja lokalna społeczność, a może mój kraj czy moja cywilizacja. A zatem obok znanych nam tendencji globalizacyjnych narastały będą zupełnie z nimi sprzeczne tendencje izolacjonistyczne. Tego pogodzić się nie da.

Czeka nas zatem inny świat. Ten świat będzie i mniej liberalny, i mniej demokratyczny. Już się nie stosuje sławne powiedzenie, że demokrację należy poprawiać wprowadzając więcej demokracji. Demokrację może da się uratować w XXI stuleciu, ale tylko pod warunkiem zasadniczej zmiany pojmowania tolerancji. Musimy nauczyć się żyć w świecie, w którym obok nas będą ludzie o zupełnie odmiennych poglądach i należy marzyć tylko o tym, byśmy się wzajemnie nie chcieli niszczyć, byśmy mogli żyć osobno na tej samej, przecież wspólnej, ziemi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2005