Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Załóżmy, że Amerykanie posuwali się do działań sprzecznych z naszym prawem, a ówczesny rząd i/lub prezydent o tym wiedzieli. Odpowiedzialność decydentów sprowadza się wtedy do przyzwolenia na działania nielegalne, a nie do udziału w nich. Dowodziłoby to jedynie natury relacji Polski i USA, którą w owym okresie charakteryzowała polska uległość i amerykański instrumentalizm.
Z punktu widzenia interesów bezpieczeństwa państwa problemu po prostu nie ma. Tajna współpraca służb państw sprzymierzonych jest rzeczą oczywistą. Podobnie jak to, że w skrajnych sytuacjach służby te posuwają się niekiedy do działań naruszających prawa człowieka, o których opinia publiczna państw demokratycznych woli nie wiedzieć, mimo że żąda od władz ochrony. Ale czy tak nie działają też europejskie i amerykańskie oddziały w Iraku i Afganistanie? Czy przetrzymywanie więźniów bez zgody sądu jest mniej humanitarne niż zabicie ich na froncie walki z terroryzmem? Po Abu Ghraib zaufanie do postępowania władz amerykańskich jest bardzo małe. Szukając prawdy, nie bierzmy jednak na siebie cudzych win. A jeżeli mamy moralny dyskomfort z zaangażowaniem w wojnie z terroryzmem, to zamiast oburzać się i plotkować o tym, co i kto wiedział, lecz nie powiedział, dyskutujmy o powinnościach i granicach działania instytucji państwa w sytuacji zagrożenia życia obywateli. Ale czy kogoś taka dyskusja w ogóle interesuje?