Pomysł na lato

Wiadomość jest świeża, ale niszowa, bowiem pochodzi z rubryk sportowych.

20.07.2015

Czyta się kilka minut

Oto kibice wybrali właśnie na sześcioletnią kadencję prezesa dużego klubu piłkarskiego w Barcelonie. Warto może powtórzyć nieco głośniej, że ów szczęśliwiec wybrany został przez kibiców, po długiej kampanii wyborczej. A teraz, bez zbędnych, erudycyjnych namolności na temat obyczajów katalońskich, przenieśmy się w świat prostych domniemań naszej strefy klimatycznej i zadajmy sobie pytanie, jak takie wybory wyglądałyby u nas. Gdyby, dajmy na to, kibice wybierali prezesów wszystkich polskich klubów grających w dowolnych ligach, choć może wszystkich to za dużo, i może wystarczy, że najważniejszych.

Rzec trzeba, że zadanie to, klasycznie wakacyjne i wdzięczne dla ludzkiej fantazji, należy do łatwych. Skrajnie łatwych wobec, dajmy na to, wyobrażenia sobie posłanki Pawłowicz w roli sędzi Trybunału Konstytucyjnego, co też jest zadaniem wakacyjnym, ale wagi najcięższej. Z dwojga złego projekcje powszechnie uprawianej demokracji w klubach piłkarskich należy uznać za bardziej rozwijające gibkość niż analizy personalne w partii rządzącej in spe, których to analiz mamy już potąd.

Oto regularne widzenie kraju naszego w ruinie podczas dowolnych wyborów o charakterze politycznym, co tak wielu z nas uznaje za chudszą lub grubszą przesadę, byłoby doprawdy niczym wobec ruiny prawdziwej, jaką przynosiłyby wybory klubowe. By nie wdawać się w drobiazgowe opisy przyrody, użyjmy tu słowa „jatka”, które jest adekwatne, i wciąż, dzięki Bogu, nie zmieniło swego znaczenia, tak jak odrażające dziś słowa „galeria” czy „salon”. Słowo „jatka” nie tylko ilustruje w nader udatny sposób krajobraz i okoliczności takiej wyobrażonej ad hoc kampanii, ale wywołuje konieczność dalszych domniemań, w których sosie tak lubimy pływać.

Zapytajmy pierw, czy byłyby to tylko wybory menedżera – tak jak w istocie ma to miejsce w Barcelonie? Jest to pytanie zaprawdę śmieszne i niepolskie, a wręcz antypolskie. Apolityczność naszej jatki należy zawsze, i jak najszybciej oraz jak najinteligentniej, podać w wątpliwość. Jatka polska jest zawsze jatką polityczną, a myśl tę zalecamy zapisać w kapownikach wszystkim optymistom, których tu nie brakuje. A zatem byłaby to jatka zupełnie niesportowa, skrajnie polityczna, jatka ogólnopolska, jatka, w której starłyby się najbardziej brutalne rzesze z naszej rzeczywistości, czyli kibice piłkarscy, kibice polityczni oraz politycy. I bardzo dobrze. Byłby to armagedon wzięty z marzeń, w których nikt nie ma obowiązku silenia się na uprzejmości ani na próby zaistnienia w charakterze myśliciela, intelektualnej ostoi, analityka bądź thinktankowca. Byłoby to niewątpliwie wydarzenie arcymocno adekwatne dla nieprzebranych rzesz przedstawicieli umysłowości polskiej polityki. Jednym słowem, ogólnopolskie wybory do władz klubów piłkarskich byłyby czymś najcelniej oddającym aspiracje i możliwości głowowe lekko licząc 99 procent zawodowych polityków polskich. Brawurą byłoby sądzić, że przeniesienie na fora kibicowskiej debaty sporu o, dajmy na to, in vitro jest fantazją nieziszczalną. Spór ów niewątpliwie byłby jednym z głównych takiej kampanii, i niewiele mu trzeba dodawać, by pasował on do obyczajowości okolic stadionu w stanie wrzenia.

Przychodzi tu zatem pomysł na innowację naszego życia publicznego. Otóż wybory prezesów klubów piłkarskich należałoby mimo wątpliwości jednak w Polsce wprowadzić, bowiem – co być może jest marzeniem ściętej głowy – kanalizowałyby one zachowania, których nie lubimy. Łomot, który nas angażuje (nas – to znaczy ludzi oderwanych od futbolu krajowego), odbywałby się na przedmieściach i tak już zdemolowanych gustem samorządowców polskich. Agresja znalazłaby się w miejscu dla niej zaprogramowanym. Żądza władzy zaś wróciłaby do świata męskich wartości, czyli tam, gdzie się grilluje kiełbaski. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2015