Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zdjęcia i relacje z Rodos budzą strach i respekt do siły żywiołu. Strzelające w niebo płomienie, powietrze pełne pyłu i walczący z ogniem strażacy – to tegoroczna wersja pocztówki z greckiej wyspy. Na samym Rodos ewakuowano 19 tysięcy osób, kolejne 2500 na Korfu. Przez długi czas zamknięte były lotniska, wielu wczasowiczów musiało odwołać swój przyjazd. Wielkie pożary lasów (64 wybuchły tylko w zeszłą niedzielę) to dla kraju, w którym prawie jedna piąta PKB pochodzi z turystyki, prawdziwa katastrofa.
Turyści nie zmieniają planów
Fala upałów i związane z nią ryzyko dotarły nie tylko do Grecji. We wtorek 25 lipca zamknięto lotnisko w sycylijskim Palermo, bo na wyspie strażacy walczą z ponad 50 pożarami. Dzień wcześniej temperatura w samym mieście sięgnęła 47 stopni.
Naprawdę tragiczne żniwo ogień zebrał po drugiej stronie Morza Śródziemnego – w Algierii zginęło 25 osób, w tym 10 gaszących pożar żołnierzy. W pożarach na Rodos na razie nikt nie ucierpiał. Wiele biur podróży i turystów nie zmienia swoich planów – wszystko dlatego, że lotnisko i największe kurorty znajdują się na północy wyspy, a płonie głównie jej środkowa część.
Premier Grecji Kyriakos Mitsotakis przemawiając w parlamencie powiedział: „Przez następne tygodnie musimy być w ciągłym pogotowiu. Odbudujemy to, co straciliśmy, wypłacimy odszkodowania, ale prawda jest taka, że jesteśmy na wojnie. Kryzys klimatyczny już tu jest i w basenie Morza Śródziemnego będzie powodował coraz większe katastrofy”.
Halo, czy to już kryzys?
Wiele komentarzy automatycznie łączy każdy pożar czy falę upałów z klimatem i efektem cieplarnianym. Sceny takie jak z Rodos mają być dowodem na dziejącą się na naszych oczach katastrofę. Pod zdjęciami widzę podpisy w stylu „Świat płonie!”, które raczej budzą paraliżujący strach, niż zachęcają do jakiegokolwiek proklimatycznego działania.
Oczywiście, powiedzmy jasno: tak, wywołane przez człowieka zmiany klimatu są faktem. Tak, powodują, że fale upałów zdarzają się częściej i mają coraz większe konsekwencje. Tak, musimy je ograniczyć, jeśli nie chcemy mieć poważnych problemów. Ale naprawdę mamy na to tyle niezbitych i solidnych dowodów (zbierane przez dekady pomiary, analizy geologiczne, zdjęcia satelitarne), że nie potrzebujemy zdjęcia płonącej sosny, żeby to potwierdzić. Równie dobrze można by podważać antropogeniczne zmiany klimatu za każdym razem, gdy spadnie śnieg. Tu liczy się tendencja, mierzona raczej w dekadach czy nawet stuleciach, a nie pojedyncze zdarzenia.
Pożary lasów w basenie Morza Śródziemnego nie są też niczym nowym ani nawet nienaturalnym. Lasy płonęły, zanim jeszcze my pojawiliśmy się na tej planecie. Stanowią jeden z procesów odnawiania i przebudowy lasów i zdarzają się co roku. Według bazy danych Europejskiego Systemu Informacji o Pożarach Lasów w pięciu krajach południa UE (Portugalia, Hiszpania, Francja, Włochy, Grecja) ogień wybucha w 47 984 miejscach rocznie.
To średnia z ostatnich 40 lat, a najmniej lasów spłonęło akurat podczas ostatniej dekady (po części tłumaczy to fakt, że coraz częściej, nie zawsze rozsądnie, decydujemy się te pożary próbować gasić). To, co obserwujemy w tym roku, prawie w ogóle nie odbiega od wieloletniej średniej – zarówno jeśli chodzi o liczbę pożarów, jak i ogarnięty nimi obszar.
Łatwopalne plantacje
Dużo więcej zmartwień mogliśmy mieć dwa lata temu – w 2021 roku południe Europy gasiło ogień o dawno niewidzianej skali. Warto pamiętać, że zmiany klimatu nie są tu jedyną przyczyną, potężne konsekwencje ma też sposób zarządzania lasami. Na przykład w Portugalii potężnym problemem stają się prywatne, duże i słabo zabezpieczone planatacje eukaliptusów. To jedno z najszybciej rosnących i najbardziej łatwopalnych drzew na świecie. Gospodarczo opłacalne, ale zupełnie nieprzystosowane do warunków Śródziemnomorza, gdzie rodzime gatunki są praktycznie ognioodporne. Kończąc dyskusję o pożarach lasów wyłącznie na naklejeniu etykietki z napisem „katastrofa klimatyczna”, odbieramy sobie wiele możliwości reagowania na coraz poważniejszy społeczny problem.