Polska z Unią dla Kijowa

W ostatnich dniach zmieniły się podstawowe problemy polityki wschodniej nie tylko Polski, ale także Unii Europejskiej.

12.12.2004

Czyta się kilka minut

Kilka tygodni temu jeden z polskich posłów do Parlamentu Europejskiego zwrócił się do Ośrodka Studiów Wschodnich z prośbą o przygotowanie argumentów, którymi mógłby posługiwać się w unijnych gremiach, tłumacząc, dlaczego Ukraina jest ważna dla Europy.

Zebraliśmy więc ogólnie słuszne tezy, że Unia powinna być zainteresowana, by od wschodu graniczyły z nią kraje stabilne i demokratyczne; że różnica w poziomie życia między Unią a wschodnimi sąsiadami będzie tworzyć napięcia w regionie; że podjęcie przez Ukraińców wysiłków na rzecz wprowadzania prawno-ekonomicznych standardów unijnych zwiększy nie tylko bezpieczeństwo samej Unii, ale stworzy nowe możliwości współpracy gospodarczej, dlatego Bruksela powinna wspierać Ukrainę w podejmowaniu tych starań. Zwłaszcza że obecnie jest to jedyny wschodni sąsiad Unii, który deklaruje chęć podjęcia takich wysiłków.

Mieliśmy jednak poczucie, że te argumenty dobrze brzmią nad Wisłą - gdzie znana jest maksyma: “Nie ma niepodległej Polski bez niepodległej i demokratycznej Ukrainy" - ale że nad Sekwaną i Tamizą mogą brzmieć nieprzekonująco.

Do niedawna trudno było mówić o znaczeniu Ukrainy zachodnim elitom i społeczeństwom, które nie bardzo wiedziały, gdzie leży ten kraj (nie mówiąc o tym, by umiały wymienić choć jedno nazwisko znanego Ukraińca). Poza tym ukraińskie władze, na czele z otoczonym aurą “skandalu kasetowego" prezydentem Kuczmą [zbiegły na Zachód ochroniarz prezydenta ujawnił kasety, z których może wynikać, że to Kuczma kazał zabić dziennikarza Grigorija Gongadze - red.], nie należała do szczególnie pożądanych gości na salonach europejskich.

Bo z perspektywy Europy Zachodniej wschodnim sąsiadem Unii jest przede wszystkim Rosja. Póki ona jest stabilna (niekonieczne demokratyczna) i eksportuje swe surowce energetyczne, nie ma problemu. W takiej sytuacji polskie opowieści o znaczeniu Ukrainy brzmiały egzotycznie, a czasem irytująco.

Zastanawiając się więc nad prośbą naszego eurodeputowanego - było to przed pierwszą turą wyborów prezydenckich - doszliśmy do wniosku, że najpierw sami Ukraińcy muszą zrobić coś, co udowodni ich europejskie aspiracje. A wtedy Polska może to w Unii wypromować i zwrócić uwagę Wspólnoty na ten kraj. Powinno to być jednak konkretne działanie, a nie tylko deklaracje, jakich do tej pory było wiele.

No i stało się. Od dwóch tygodni tysiące Ukraińców, stojąc na mrozie, domagają się demokracji. Nie chcą podwyżek czy lepszego zaopatrzenia w sklepach, ale wolnych, uczciwych wyborów. Czyli aktu politycznego, który wiąże się z fundamentalnymi wartościami europejskimi. Od dwóch tygodni media zachodnie wymieniły słowo Ukraina częściej niż przez wszystkie minione lata, i to pokazując ludzi, którzy z entuzjazmem i pokojowo walczą o wartości bliskie każdemu Europejczykowi.

W ciągu kilku tygodni zmieniły się podstawowe problemy polskiej polityki wschodniej. Nie jest już problemem, jak mówić o Ukrainie, ale jak jej pomóc w budowaniu demokratycznego i nowoczesnego państwa. Oczywiście, można powiedzieć, że za wcześnie na otwieranie nowego rozdziału współpracy Ukrainy z Unią. Że obecne władze nie powiedziały ostatniego słowa, a opozycja jeszcze nie przejęła władzy. I nie ma gwarancji, że jak ją przejmie, to rozpocznie modernizację kraju, a nie “wojnę na górze" lub dzielenie łupów. Wreszcie istnieje na Ukrainie wiele wewnętrznych podziałów i silne związki z Rosją, które też będą mieć znaczenie dla przyszłości kraju.

To wszystko prawda. Ale to, co już zademonstrowało społeczeństwo ukraińskie, nie tylko udowodniło, że “Ukraina to nie Rosja" (cytując tytuł ostatniej książki... Leonida Kuczmy), ale że jest to pełnoprawna część Europy. Trzeba więc zmienić przygotowany przez Brukselę “Action Plan" współpracy z Ukrainą oraz inne instrumenty współpracy - i uwzględnić w nich odrzucone wcześniej, śmiałe pomysły niepoprawnej Polski.

Jacek Cichocki jest dyrektorem warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich (www.osw.waw.pl).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2004