Polska piłka, czyli nieradość

Reprezentacja Polski przegrała z Albanią, a styl tej porażki był tak fatalny, jak fatalny jest wizerunek PZPN-u pod rządami prezesa Kuleszy. Najprostsze rozwiązanie - dymisja trenera Santosa - sytuacji nie uzdrowi, bo to nie on jest źródłem problemu.

11.09.2023

Czyta się kilka minut

Mecz Albania-Polska, Tirana, 10 września 2023 / Fot. Franc Zhurda / Associated Press / East News

Ja przecież już taki mecz oglądałem, i to niejeden raz. Musiało to być np. jakieś trzy dekady temu, w czarnej dziurze lat dziewięćdziesiątych, kiedy Dariusz Szpakowski podsumowywał mecze na długo przed ich zakończeniem, a kibice futbolu też siedzieli tak bez niczego, że sparafrazuję fragment wywiadu Cezarego Kuleszy, tłumaczącego dokonujące się na oczach reprezentantów Polski alkoholowe ekscesy z udziałem gości związku („Jak ktoś pana zaprosi, to co, siedzicie tak bez niczego? Nie wyobrażam sobie, żeby zaprosić kogoś i siedzieć bez niczego” - mówił prezes PZPN w rozmowie z radiem RMF). Bez niczego, czyli bez wiary i nadziei, o miłości nie wspominając. Bez złudzeń, że niekorzystny wynik da się odwrócić. Bez chęci do wspierania „naszych”, ba: bez poczucia, że to „nasi”.

Bez poczucia, że selekcjoner reprezentacji jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Że ma jakikolwiek pomysł na grę, choćby nawet przypominający ten z czasów jego sukcesów z Portugalią (ale lepiej nie, bo jej pragmatyzm nieprzyjemnie kojarzył się z erą jego poprzednika, Czesława Michniewicza…), a nie miota się od ściany do ściany, raz powołując zdolną młodzież, raz zaś sięgając po ludzi, których przygoda z kadrą wydawała się zamknięta: Krychowiaka czy Grosickiego. Że potrafi wywiązać się z deklaracji złożonych na pierwszej konferencji prasowej, że jego praca w Warszawie będzie polegała także na udoskonalaniu szkolenia młodzieży i że chciałby pozostawić po sobie jakąś, desculpe, spuściznę. Że w nowym otoczeniu czuje się wyalienowany, zniechęcony i sfrustrowany, pozbawiony energii, jaką trzeba włożyć w kopanie się z koniem.

Bez zaufania do władz koordynującego funkcjonowanie reprezentacji związku - za to z wrytym w pamięć zdaniem innego obcokrajowca, Leo Beenhakkera, żegnającego się niegdyś z naszą kadrą frazą: „przez cały ten czas nie spotkałem w Polsce nikogo, komu by na polskiej piłce naprawdę zależało”. W zdementowanej ostatecznie plotce, że Robert Lewandowski nie zapłacił za zorganizowaną przezeń, mającą zintegrować kadrę kolację w Katarze, szokująca była przecież nie tylko treść i nie tylko moment, w którym się pojawiła (w przeddzień wczorajszego meczu), ale i to, że rozpowszechnili ją działacze PZPN. Kierowana przez Cezarego Kuleszę instytucja wsławiła się, jak widać, nie tylko zaproszeniem na mecz do Mołdawii dawnego działacza z zarzutami korupcyjnymi czy zatrudnieniem w roli ochroniarza kadry członka gangu terroryzującego swego czasu Białystok.

Bez wiary w to, że kapitanowi tej reprezentacji chodzi o cokolwiek poza zadbaniem o własny wizerunek - za to z nasilającym się przekonaniem, iż w imię dbałości o niego Robert Lewandowski zrezygnuje wkrótce z dalszych występów w koszulce z orłem. Powody, dla których najlepszy polski piłkarz w błyskawicznym tempie stracił sympatię rodaków, zasługują na osobny tekst, ale faktem jest, że narracji o trosce, jaką kierował się napastnik Barcelony recenzując w rozmowie z Mateuszem Święcickim swoich młodszych kolegów jako pozbawionych charakteru, boisko w Tiranie nie zweryfikowało pozytywnie.

Bez sympatii do współtworzących drużynę pozostałych jej członków - za to z nieprzyjemnym wrażeniem, że sami ponoszą odpowiedzialność za odwrócenie się od nich tak wiernych zwykle kibiców. Przyczyn tego odwrócenia byłoby zresztą wiele, nie tylko wczorajsza implozja w Tiranie, wcześniejsze o parę dni męczarnie w Warszawie podczas meczu z Wyspami Owczymi czy nagła kapitulacja w Kiszyniowie w trakcie czerwcowego spotkania z Mołdawią (porażkę w Pradze uznawaliśmy jednak za wypadek przy pracy, zwłaszcza że po niej udało się wygrać z Albanią u siebie), ale nade wszystko sposób, w jaki próbowali się zmierzyć z „niemoralną propozycją” (to cytat z Lewandowskiego) premiera Morawieckiego przed mundialem w Katarze. Wersji wydarzeń związanych z aferą premiową jest przecież więcej niż ta kapitana i rezerwowego bramkarza Łukasza Skorupskiego, a konfrontując je wszystkie ze sobą trudno nie dojść do wniosku, że wśród wypowiadających je ludzi są, strach głośno powiedzieć, kłamcy.

W świecie równoległym ktoś być może próbuje teraz skonstruować opowieść o meczu, który mógł się potoczyć inaczej. Gdyby Kiwior w 21. minucie nie znalazł się na minimalnym spalonym i Polacy jednak po jego uderzeniu wyszli na prowadzenie… Gdyby w 34. minucie kontuzji nie złapał Bednarek… Gdyby trzy minuty później Asaniemu nie wyszedł strzał życia… Gdyby jakiś rodzaj werwy z początku drugiej połowy przełożył się na choćby jedną sytuację bramkową… Gdyby race rzucone z trybun nie zakłóciły początku pierwszej połowy… Nie, stop, w ten sposób niczego się nie osiągnie. Z każdym kolejnym zdaniem czuję przecież, że nawet świata równoległego nie da się tutaj skonstruować, a wprowadzanie do tego tekstu zdań o tęsknocie za nowoczesnym futbolem: grą szybką i kombinacyjną, opartą o pressing i posiadanie piłki, byłoby obrażaniem inteligencji Czytelnika.

Słowo „nieradość” jest tytułem zbioru opowiadań Pawła Sołtysa. Pożyczam je sobie nie bez poczucia winy - bo przecież jak tu zestawiać gęstą frazę ich autora z mulistym pejzażem polskiego futbolu. Pożyczam je sobie zarazem licząc na zrozumienie, bo przecież Sołtys też jest kibicem i w trakcie meczu rzucił na jego temat zdanie, które ów stan nieradości, w jakim tkwią dzisiaj polscy fani futbolu, opisało w typowym dla niego mistrzowskim skrócie. „To się już wygrało i igła szoruje po talerzu” - napisał na Twitterze.

Zapewne konsekwencją tego, że „to się już wygrało”, będzie zaciśnięcie przez Cezarego Kuleszę zębów i wypłacenie Fernando Santosowi odszkodowania za zerwanie kontraktu. Najgorsza w stanie, w jakim znaleźliśmy się po wczorajszym meczu, jest niewiara, że to cokolwiek zmieni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej