Pokusa wyboru

Wiem tyle, ile przekazują media. To musi wystarczyć jako podstawa do refleksji. Co się dzieje z Terri Schiavo? Nie ma jednej odpowiedzi.

03.04.2005

Czyta się kilka minut

---ramka 348937|prawo|1---Słyszę, że przed wielu laty w przebiegu choroby serca stało się coś, co zabiło część jej mózgu. Odtąd żyje bez kontaktu z ludźmi. Nie jest to jednak “śmierć mózgowa" (stan, w którym organizm działa wyłącznie dzięki sterowaniu z zewnątrz). Ale życie Terri jest kruche, całkowicie uzależnione od sztucznego odżywiania. Bezbronne, słabe, niewinne życie Terri jest w naszych rękach. Rodzice walczą o to, by je zachować, utrzymując sztuczne odżywianie.

Słyszę, że przed laty przerwano, zawieszono rozpoczętą już śmierć Terri. Od lat nie pozwala się jej odejść, choć znikła nadzieja, że powróci do życia, do świadomości choćby upośledzonej. Organizm wciąż funkcjonuje w oparciu o sztuczne odżywianie, ale ludzkie świadome życie nie wraca. Mąż Terri chce, by wreszcie dopuścić do odłożonej przed laty, zupełnej śmierci. Twierdzi, że Terri nie chciała(by) takiego trwania, do którego zmusza się jej ciało. Terri ma prawo umrzeć do końca.

Nie tylko wnioski są w tych dwóch relacjach różne. Od początku wszystko jest nazywane inaczej, interpretowane, widziane, a więc i przedstawiane inaczej. Pokusa: wybrać którąś wersję. A tę drugą, odrzuconą, uznać za zakłamaną, opartą na iluzji, na wmawianiu sobie tego, co odpowiada emocjonalnym potrzebom.

No tak, rodzicom łatwiej pogodzić się z tym, że ich dorosłe dziecko z powrotem stało się jakby embrionem, żyjącym poza kontaktem (chociaż tu urodzin nie będzie); mąż nie godzi się, by miało trwać partnerstwo z cieniem niezdolnym do kontaktu (choć ten cień wciąż potrzebuje opieki i można mu usługiwać).

Trwa dramatyczny spór rodzinny o los Terri, a media zapraszają do udziału, do opowiadania się “za" lub “przeciw". Konkretną sprawę rodziny Terri i jej samej rozstrzygają lub już rozstrzygnęły sądy (z politykami w tle). A widzowie, słuchacze, czytelnicy, co powiedzą?

Dla nich sprawa wkrótce zejdzie z wokandy. Ale zapewne będzie powracać, gdy zdarzy się znów dylemat do niej podobny. A zapewne się zdarzy, bo medycyna coraz lepiej będzie umiała ingerować w umieranie. Będzie więcej prób kończących się szczęśliwie, ale też więcej poniekąd nieudanych, otwierających pasmo dalszych problemów czy wręcz dylematów typu “Terri Schiavo".

A więc? Twardy, jednoznaczny wybór między dwiema wersjami losu Terri nazwałam pokusą. Spontanicznie czuję potrzebę, by przynajmniej dla siebie - zadecydować. Po decyzji można się z dylematem rozstać, uznać, że go (już) nie ma albo wcale nie było. Nie chcę sobie na to pozwolić. Uważam, że nie przysługuje nam żadne moralne czy metafizyczne prawo do odpowiedzi na każde pytanie; nie możemy od nikogo wymagać jednoznacznych rozstrzygnięć w sprawach ludzkiego losu. Musimy zżyć się z faktem, że nieraz trzeba działać lub po prostu trwać z poczuciem, że dotykamy tajemnicy.

Nie jest tak, by zawsze możliwe były jednoznaczne werdykty choćby na poziomie ogólnym; sformułowanie zasad może nas przerastać. Zastosowanie uznanych zasad do sytuacji z gruntu nowej też może przekraczać naszą zdolność ogarniania wielu wątków naraz. Często okazuje się, że naprawdę za mało wiemy, wciąż natrafiamy na brak danych lub niepewność, jak je rozumieć i czy na pewno znaczą to, co dotąd sądziliśmy.

Terri Schiavo jest konkretną osobą, ale także żywym symbolem tajemniczości losu. To, co się jej zdarzyło i dalej się z nią dzieje, stanowi historię jedyną w swoim rodzaju; nie ma dostatecznie dokładnych, porównywalnych precedensów. “Precedensy" mogłyby zresztą wystąpić tylko w kwestiach medycznych. Cała istotna reszta to splot dróg życiowych, biografii, motywacji i osobowości ludzi wokół Terri.

To wszystko zaprowadziło ich przed sędziego wyznaczonego przez komputer. Jeszcze raz - jak w nieszczęśliwym przebiegu choroby i terapii - w życie Terri wkracza przypadek. Wszystko zależy od tego, jak sędzia odczyta niejednoznaczną sytuację - a więc w końcu od tego, kim ten sędzia jest, jaki nosi w sobie porządek, co mu się jawi, a co zostaje poza horyzontem. Sędzia powinien pracować nad kompletnością swego oglądu sprawy. Ma wydać wyrok według prawa (w którym są luki) i sumienia (które działa w ramach wizji świata). Biedny sędzia. Odgaduję, dlaczego przewlekał sprawę.

A Terri? Co się dzieje z Terri Schiavo? Trwa w swojej tajemniczej nirwanie, a śmierć, odepchnięta 15 lat temu, pomału ku niej wraca. Przemiana materii zmienia się, zaczyna gasnąć. Czy tej umierającej dostępne są ludzkie odczucia - głód, pragnienie? Nie wiemy. Gdy kończy się walka, towarzyszenie umierającym zawsze zakłada zgodę na bardzo wiele niewiedzy. Śmierć jest w końcu tajemnicą, nie możemy naprawdę wiedzieć, jak się to w człowieku dzieje, jak przestaje się żyć. Mamy tylko świadomość, że ostatecznie nas to też spotka (choć różne etapy umierania bardzo zależą od przebiegu choroby na śmierć i od interwencji medycznych).

Wcale niełatwo rozeznać się też we własnych motywacjach i odczuciach. Jest pragnienie, by odchodzący jeszcze pozostał z nami. Nieraz to dominuje - zdarza się czekanie w napięciu na słowo, na znak, może odpowiedź na nie zadane w porę pytanie, na gest pojednania. Ale obok tego pojawia się też tęsknota za wyzwoleniem, odpoczynkiem (dla siebie? dla odchodzącego z takim trudem? dla cierpiącego?). Zamknąć ten rozdział! Albo przeciwnie: przeżywa się strach właśnie przed zamknięciem rozdziału, przed rozstaniem, przed życiem bez tej drugiej obecności. Wszystko to bywa zmieszane w rodzinie i w jednej osobie. A jeszcze dochodzi poczucie winy z powodu niektórych odczuć.

Mam na to radę zaczerpniętą z praktyki hospicyjnej: uwolnić się od egocentrycznej szarpaniny przez intensywne skupienie na osobie umierającego - na potrzebach fizycznych, na kontakcie, na spokoju, uciszeniu, jakie trzeba dawać i przyjmować.

W naszym niepokoju, co się dzieje z Terri Schiavo jako wierzący mamy zarezerwowany pewien przywilej. Wolno nam modlić się “w ciemno": prosić, aby w tej całej skomplikowanej grze ludzkiej woli i przypadków, dla biednej Terri przybliżało się Królestwo, aby woli Boga - nam nie znanej - nie zdołali przekreślić ludzie.

HALINA BORTNOWSKA jest współzałożycielką krakowskiego Hospicjum im. Św. Łazarza.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2005