Pogranicza nowoczesności

Szkoda, że nigdy nie dotarł do Krakowa, Lwowa, Czerniowiec. Mogło się tak zdarzyć: wszak pracował w Wiedniu, Pradze i Lublanie, miastach współtworzących tę samą cesarsko-królewską monarchię. Szkoda też, że architekturę tak bliską poznajemy tak późno - minęło ponad 20 lat, odkąd Francuzi okrzyknęli Jožego Plečnika "słowiańskim Gaudim.

24.01.2007

Czyta się kilka minut

Willa Karla Langera w Wiedniu, zbudowana w latach 1900-1901 /
Willa Karla Langera w Wiedniu, zbudowana w latach 1900-1901 /

To porównanie trafia w sedno - twórczość obydwu charakteryzuje się bowiem podobnym rodzajem indywidualizmu, pozwalającego nieortodoksyjnie, ale za to harmonijnie powiązać ze sobą sprzeczności: tradycję z modernizmem, regionalizm z międzynarodowością, Południe z Północą, dekoracyjność z prostotą.

Może na tym właśnie polega atut urodzenia na pograniczu kultur? Jože Plečnik (1872-1957) był Słoweńcem. Pochodził z kraju, w którym żywioł łaciński mieszał się ze słowiańskim językiem i polityczną świadomością wpływu Wiednia, bliskość Adriatyku i Alp zaś znaczyła dokładnie tyle samo. Nic zatem dziwnego, że przyszły architekt na studia udał się do stolicy Austrii. Znalazł się w pracowni Ottona Wagnera, co w przyszłości miało zaowocować "totalnym" rozumieniem architektury, w którym znajdzie się miejsce i dla filozofii, i dla mistyki, i dla sztuki "czystej" (i to nie ograniczonej wyłącznie do tego, co wizualne), i dla użytkowości, i dla techniki (choć ta interesowała Plečnika w najmniejszym chyba stopniu).

Architekt zgłosił akces do Secesji - najpierw symbolicznie, przygotowując wraz z rzeźbiarzem Othmarem Schimkowitzem projekt pomnika Gutenberga. Jeśli nań spojrzymy, zobaczymy marmurową kulę ziemską, oplecioną liśćmi - skojarzenie ze słynną kopułą gmachu Secesji Wiedeńskiej wydaje się oczywiste. W 1901 r. do Stowarzyszenia Austriackich Artystów Sztuk Pięknych "Secesja" Plečnik przystąpił formalnie.

I działał w nim (szczególnie aktywnie po rozłamie w 1905 r., kiedy z "Secesji" wystąpił m.in. Gustaw Klimt), skupiając się przede wszystkim na zadaniach, jakie stawiała sztuce religia, aż do 1909 r.

W Wiedniu jego inwestorem był m.in. inżynier Karl Langer. Willa, usytuowana w dzielnicy Hietzing, zwraca uwagę linią fasady, dostosowaną do perspektywy ulicy. Twórca zdawał sobie sprawę, że budynek będzie oglądany pod kątem i dlatego wprowadził wykuszowe okna, dzięki którym elewacja zdaje się falować. Do tego "ceramiczna" różowa kolorystyka i detal przypominający kwiecisty dywan. Inny budynek zaprojektowany przez Plečnika zobaczyć można naprzeciw wiedeńskiej katedry

św. Szczepana. To mieszkalno-handlowy Dom Zacherla. Tym razem efekt jest zupełnie inny, choć równie "ruchliwy". Oto prosta, czarna, granitowa elewacja, podzielona rzadkimi rytmami okien. Postaci atlasów, podtrzymujące gzyms i łamiące wrażenie prostoty, jakie dają niższe piętra. Wreszcie żelbetonowy parter, pozwalający w dowolny sposób zaaranżować wnętrza luksusowych sklepów. Specjaliści twierdzą, że ten budynek to kamień milowy w historii XX--wiecznego modernizmu - skojarzonego, co okaże się determinujące dla lat późniejszych, z tradycją antyczną.

A jednak Wiedeń nie spełnił wymagań słoweńskiego architekta. Czyżby dlatego, że miasto stawało się zbyt anonimowe, że za wszelką cenę starało się uwolnić od własnej tożsamości? W 1911 r. Plečnik znalazł się w Pradze, gdzie po I wojnie światowej powierzono mu prestiżowe zadanie odnowienia zamku królewskiego na Hradczanach. Tak, jakby nagle objawił się duch słowiański: oto Słoweniec ma skodyfikować wizualnie symbole tworzącej się właśnie czechosłowackiej demokracji prezydenta Tomáša Masaryka.

Rozumieli się doskonale. Na przykład kiedy Plečnik projektował na nowo Ogród Rajski, od XVII w. znajdujący się w południowo--wschodniej części zamku, dodając m.in. monumentalne schody, wzorowane zapewne na słynnych Schodach Hiszpańskich z Rzymu. Kiedy powstawał Ogród na Wałach,

w którym architekt nie wahał się zburzyć części historycznych murów, by uzyskać lepszy widok na Pragę, ale jednocześnie starał się uniknąć wycinki starych, egzotycznych drzew. Kiedy przebudowywał hradczańskie dziedzińce, by udostępnić zamek królewski zwiedzającym...

W 1920 r. Plečnik otrzymał propozycję z rodzinnej Lublany - miał zostać profesorem na tamtejszym uniwersytecie. Jego miasto odradzało się właśnie po wielkim trzęsieniu ziemi, które nawiedziło je w 1895 r. Taka przestrzeń do wypełnienia to dla architekta trudne zadanie, a zarazem fantastyczna możliwość. Plečnikowi nie udało się zrealizować wszystkich pomysłów. O słoweńskiej stolicy myślał w kategoriach bardzo nowoczesnych - metropolitalnych, a zarazem organicznych, biologicznych. To dlatego postanowił np. dowartościować miasto na wodzie (od wieków ważny port śródlądowy), budując na Ljubljanicy Most Szewski - z kolumnami, które zdają się stanowić przedłużenie placów po obydwu stronach rzeki. I sprawiając, że do dziś centrum Lublany stanowią tzw. Trzy Mosty - nierównoległe, przypominające klin wbijający się w ziemię, równie kameralne co eleganckie.

To coś, czego brakuje wszystkim polskim miastom. Gdzie są nasze ogrody? Jak wyglądają nasze zaułki, mosty, fontanny, pomniki? Co stało się z placami i dziedzińcami, przestrzenią pustą z założenia - powstałą po to, by dać oddech i perspektywę? W tym kontekście Plečnik pozostaje dla polskiej architektury lekcją nieodrobioną.

Jednak jest jeszcze jeden powód, dla którego architektura Plečnika szczególnie zainteresować powinna Polaków. Żyjemy wszak w kraju, gdzie przestrzeń naznaczona jest bryłami kościołów. I od dziesięcioleci zastanawiamy się, dlaczego współczesna architektura sakralna naszego kraju jest tak prymitywna. Tymczasem nie tylko konkretne projekty, ale i refleksje teoretyczne Słoweńca mogłyby stać się impulsem dla architektów realizujących zamówienia parafii. Plečnik był człowiekiem głęboko religijnym. Czy dlatego stał się również reformatorem architektury sakralnej? O skali reformy świadczy już jej zapowiedź: klasycystyczny, a zarazem nowocześnie "niedbały" kościół św. Ducha w Wiedniu, o przejrzystych proporcjach i surowym detalu.

Jedno jest pewne. Wystawa w krakowskim MCK pokazuje, że we wszystkich swych przedsięwzięciach słoweński architekt łączył myślenie lokalne z globalnym, etniczne z modernistycznym. Bez megalomanii, zadufania i towarzyszącego im lęku czy wstydu. Pozostaje pytanie: czego uczy nas Plečnik?

"JOŽE PLEČNIK - ARCHITEKT I WIZJONER", Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie, wystawa czynna do 25 lutego 2007 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2007