Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdyby motto fikcyjnego statku kosmicznego „Enterprise” z serialu „Star Trek” przyłożyć do pojazdów, które rzeczywiście wysłaliśmy w kosmos, wybór musiałby paść na „Voyagera 1” (na wizualizacji powyżej) i „Voyagera 2”. Wystartowały one z Ziemi równe 40 lat temu; inżynierowie, którzy zaplanowali misję, są już dawno emerytami. Za sprawą przekazywanych obrazów i dźwięków dorastaliśmy z tą misją: a to z uchem przy starych radiach, nasłuchując odgłosów magnetycznych burz na Jowiszu, a to wycinając z „Wiedzy i Życia” spektakularne zdjęcia pierścieni Saturna. Wreszcie: czytając o zawartości pozłacanych płyt z nagranymi komunikatami dla pozaziemskich cywilizacji. Astronom Carl Sagan, ich pomysłodawca, w 1990 r. poprosił NASA, aby po raz ostatni aparat „Voyagera 1” obrócono w stronę Ziemi. Tak, z odległości 6 mld kilometrów, powstało „Pale Blue Dot” („Błękitna Kropka”) – najbardziej przejmujące zdjęcie naszej planety, na którym, mniejsza od piksela, ledwo mieni się na tle czarnego kosmosu.
W piątek 15 września inna bezzałogowa sonda, „Cassini”, zakończy swoją misję w atmosferze Saturna. Ale najdłuższa w historii Ziemian podróż „Voyagerów” dopiero się zaczyna. Każda z sond, już niema i głucha, bo ostatnie pokładowe instrumenty przestaną działać ok. 2025 r., może przetrwać wiele miliardów lat dłużej niż nasza planeta. „Jedynka” jest teraz w odległości prawie 21 mld kilometrów od Ziemi. Od chwili, gdy niecałą minutę temu zaczęli Państwo czytać ten tekst, każda z sond oddaliła się od nas o kolejny tysiąc kilometrów. Jeśli spojrzycie na jesienne niebo, dojrzycie już Syriusza, jego najjaśniejszą gwiazdę. To kolejny cel „Voyagera 2” – jeśli przetrwa podróż, przeleci w jej pobliżu już za 296 tys. lat. ©℗