Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Odpowiedź znają chyba tylko autorzy „Białej księgi ochrony złóż kopalin” – wśród wymienionych w niej strategicznych dla polskiej energetyki pokładów znalazło się 4,5 mld ton węgla brunatnego (rocznie wydobywa się w kraju ok. 60 mln ton), leżących na terenie kilku podpoznańskich gmin.
O złożu wiadomo od dawna. Ma formę zakrzywionego pasa o długości 60 km i szerokości od 3 do 5 km, który ciągnie się na południe od Poznania w stronę Gostynia. Skała zalega na dużej głębokości. Kilka dekad temu jej eksploatację uznano za sprzeczną z interesem społecznym i gospodarczym, głównie ze względu na skalę nieodwracalnych zmian w przyrodzie. Tym bardziej że na tym terenie istnieje Wielkopolski Park Narodowy, w którym „ochronie podlega cała przyroda oraz walory krajobrazowe”.
O tym fakcie autorzy „Białej księgi” najwyraźniej zapomnieli. Dokument powstał w Ministerstwie Środowiska jeszcze za kadencji rządu PO-PSL. Miał usystematyzować pokłady i określić ich rangę. Wykaz sporządzono na podstawie analizy 249 złóż, których do tej pory nie wydobywano. Chodziło o objęcie ich okolic takim zagospodarowaniem terenu, by w razie potrzeby szybko można było rozpocząć eksploatację. Właśnie dlatego po publikacji dokumentu w Wielkopolsce zawrzało.
„Wyrażam zdecydowany sprzeciw wobec uwzględniania złóż węgla brunatnego Czempiń, Mosina i Szamotuły w wykazie” – napisał Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.„Ta księga to zamordowanie gmin na długie lata” – dodawali ich przedstawiciele, a rzeczniczka spółki wodociągowej Aquanet ostrzegała, że wraz z budową kopalni Poznań straci najważniejsze ujęcie wody.
Ostatecznie wszystkich uspokoił Mariusz Orion Jędrysek, nowy wiceminister środowiska i Główny Geolog Kraju. Odpowiadając na interpelację posła Nowoczesnej stwierdził, że „dokument nie ma żadnej wartości merytorycznej” i że powstał na podstawie nieaktualnych badań. – To ma znaczenie nieco farsy, nieco groteski z dużą dozą szkodliwości społecznej i być może nawet gospodarczej. Mam nadzieję, że nikt poważnie go nie potraktował – powiedział, zwalając winę na poprzednika. ©