Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W czwartek “Dziennik Bałtycki" (największa lokalna gazeta na Pomorzu) napisał, że do prokuratury wpłynęło kolejne doniesienie w sprawie molestowania nieletnich. Sprawcą miał być “wysoki rangą i znany gdański duchowny". Tego samego dnia Radio Gdańsk podało, że chodzi o księdza Henryka J. W archidiecezji gdańskiej pracuje tylko jeden kapłan o tych inicjałach: legendarny kapelan “Solidarności" i proboszcz parafii św. Brygidy. Następnego dnia niektóre gazety i telewizje już bez skrępowania pokazywały twarz jakoby badanego przez prokuraturę prałata. “Jakoby", bo śledczy nabrali wody w usta.
Z prokuraturą wątpliwościami podzielił się sąd rodzinny, który zajmował się sprawą 16-letniego Sławomira R., notorycznie uchylającego się od obowiązku szkolnego. Matka chłopca, dawna sprzątaczka na plebanii przy kościele św. Brygidy, miała zeznać przed sądem, że problemy z synem narastały wraz z coraz bliższą znajomością z proboszczem. Chłopak zaczął wagarować i uciekać z domu, pojawiły się problemy z alkoholem i narkotykami. Nieraz zostawał na noc na plebanii i matka podejrzewa, że był wykorzystywany seksualnie.
Prokuratura prowadzi dochodzenie “w sprawie", a nie przeciwko komuś. Sprawdza, czy chłopak rzeczywiście był molestowany, czy też kapłan padł ofiarą pomówień. Ks. J. mówi dziennikarzom, że jedynie zaopiekował się potrzebującym pomocy chłopcem; przetrzymał stan wojenny, więc przetrzyma i oszczerstwa.
Gdańska kuria na ogół unika komentarzy w kontrowersyjnych sprawach dotyczących Kościoła. Tak było w przypadku afery “Stella Maris" i późniejszych wizyt komorniczych w kurii, a dziś śledztwa prokuratorskiego. - Biskup występuje w podwójnej roli. Z jednej strony jest ordynariuszem, czyli administrującym zasobami ludzkimi Kościoła, jak byśmy przeczytali w podręczniku do zarządzania, z drugiej zaś strony jest powiernikiem ludzkich sumień - mówi ks. Witold Bock, sekretarz prasowy metropolity gdańskiego. - Nie ma straszniejszej rzeczy dla ludzkiej wrażliwości, gdy powiernik publikuje zwierzenia. Kimkolwiek jest ksiądz, który doprowadza przełożonego do takiej ambiwalencji, powinien więcej się modlić.
Podstawowy zarzut podnoszony wobec mediów brzmi: po co o sprawie pisać, skoro prokuratura nic jeszcze nie ustaliła? Waldemar Ulanowski, dziennikarz “Dziennika Bałtyckiego", który upublicznił informację o dochodzeniu prokuratury, tłumaczy, że skłonności księdza były od dawna tajemnicą poliszynela. Więcej wątpliwości budzi kwestia ochrony dóbr domniemanego pokrzywdzonego. Kamery przed domem, wypytywanie sąsiadów, przepytywanie nauczycieli... Metropolita prosząc dziennikarzy o powściągliwość w sądach mówi, że człowieka łatwo zabić, ale wskrzesić trudno. Z siły słowa dziennikarze doskonale zdają sobie sprawę: - Jeżeli nawet prokuratura umorzy śledztwo, prałat i tak został napiętnowany - mówi reporterka Radia Zet Katarzyna Piotrowska.
W niedzielę, na tradycyjnie odprawianej przez prałata J. Mszy w intencji ojczyny, Anna Walentynowicz - legenda pierwszej “Solidarności" - wręczyła mu kwiaty i nazwała ofiarą ataku na Kościół. Ks. J. zaś mówił w homilii o tych, którzy zawsze bronili ojczyzny i Kościoła, za co są atakowani, a “metody walki są nieograniczone żadnymi normami".
- Dajcie czas na to, żebyśmy odkryli prawdę. To nie my bronimy prawdy, ale prawda broni nas - zaapelował na antenie TVN ks. Witold Bock.
Katarzyna Żelazek z Gdańska