Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Roman czuje, że jest na granicy wytrzymałości. Gdy przychodzi alert, że wroga rakieta zbliża się do jego sektora odpowiedzialności, i gdy włącza radar, by ją namierzyć, a następnie odpalić rakietę przechwytującą, czuje się, jakby stał nagi na pustym placu i machając rękami, krzyczał do Moskali: „Halo, tu jestem!”.
Zestaw przeciwlotniczy Buk, którego Roman jest operatorem, to technika sowiecka, Rosja ją zna. Za każdym razem, gdy on włącza radar przynależny do zestawu, staje się widoczny dla wroga, który usiłuje go zlokalizować. Niszczenie obrony przeciwlotniczej to priorytet Moskali. Jeśli uda im się namierzyć Romana i jego kolegów, poślą im iskandera. Dwa razy pocisk już na nich spadał. Chybił nieznacznie – spłonęły ich auta.
Dlatego swój radar Roman włącza na krótko. Optymalnie na nie dłużej niż kilkadziesiąt sekund. Kiedyś dostał rozkaz i musiał wytrzymać pięć minut. Myślał, że zwariuje z napięcia.
NAPIĘCIE TO JEDNO. Drugie to świadomość, że jego życie zawęziło się do paruset metrów, które zajmuje zestaw Buk: wyrzutnie antyrakiet, radar, ciężarówki rozrzucone na małym obszarze. Nie można wyskoczyć na tyły, alert może nadejść w każdej chwili. I tak od dwóch lat. Z perspektywą, że to może potrwać Bóg wie jak długo.
Z przyjętych niedawno przez parlament przepisów o mobilizacji wypadł projekt zapisu, że ci, którzy już długo służą, mogą być demobilizowani. O usunięcie go prosiło dowództwo – brakuje żołnierzy. Tym bardziej specjalistów. A on, mężczyzna ponad pięćdziesięcioletni, jest specjalistą: za młodu, odbywając zasadniczą służbę w sowieckiej armii, dwa lata szkolił się na zestawach Buk. Wie, że na zwolnienie nie ma co liczyć. Choć służy od początku: zgłosił się 24 lutego 2022 r., na ochotnika. Odtąd przez dwa lata w domu był tylko parę razy, krótko. Raz już siedział w aucie, już napisał żonie, że jedzie, gdy go zawrócili.
Bliscy powtarzają mu, że od jego decyzji zależy czyjeś życie. Pociechą jest też kotka. Przyplątała się i została. Niedawno urodziła kilka młodych. Gdy Roman ma się źle, zwierza się kotce. Ona cierpliwie słucha.
DECYZJĘ, OD KTÓREJ zależy życie – ludzi i całego państwa – podjęła 20 kwietnia większość Izby Reprezentantów, izby niższej parlamentu USA. Przegłosowała pakiet kilku ustaw uwalniających pieniądze dla sojuszników. Na pomoc dla Ukrainy przewidziano 61 mld dolarów. Jeśli pakiet przyjmie Senat (a to wydaje się formalnością), nowe dostawy sprzętu mają ruszyć w ciągu kilku dni.
Wcześniej – na pół roku – kwestia pomocy USA dla Ukrainy stała się zakładniczką wewnętrznej polityki. Republikanie, którzy w Izbie mają większość, blokowali pakiet. Donald Trump liczył, że im gorzej dla Bidena, tym większe jego szanse na wygraną w wyborach prezydenckich w listopadzie (dziś sondaże pokazują, że szanse Trumpa i Bidena są wyrównane).
Co się stało, że dał zielone światło dla odblokowania pomocy? Czy przekonały go ostrzeżenia wywiadu, że Ukraina może jeszcze w tym roku przegrać? Wówczas odium klęski spadłoby na niego. Czy może argumenty tych, którzy przekonywali go, iż przetrwanie Ukrainy jest ważne nie tylko dla Europy? W każdym razie w minionym tygodniu Trump zmienił ton. „Wszyscy jesteśmy zgodni, że przetrwanie i siła Ukrainy powinny być znacznie ważniejsze dla Europy niż dla nas, ale także i dla nas jest to ważne!” – oznajmił. I choć nie brakło tu przytyku do Europy, przesłanie było jasne i wkrótce potem lojalny wobec Trumpa przewodniczący Izby Reprezentantów poddał pakiet pod głosowanie.
JEDNAK SKUTKI półrocznego zaniechania są widoczne. Być może najbardziej dramatycznie widać je w obszarze obrony przeciwlotniczej, która od wielu tygodni słabnie. Wprawdzie nadal dobrze radzi sobie z rosyjskimi dronami dalekiego zasięgu, ale coraz gorzej z rakietami balistycznymi i pociskami manewrującymi. Kilka miesięcy temu udawało się jej zestrzelić większość rakiet i pocisków, dziś odsetek zestrzeleń spadł do 25 procent lub mniej.
W efekcie w ciągu ostatniego miesiąca Rosjanom udało się zniszczyć tak wiele elektrowni, że cały system energetyczny jest na granicy wydolności. Coraz częściej rakiety bezkarnie spadają na miasta. Czernichów, Dnipro, Sełydowe: to niektóre z miejsc, gdzie w ostatnich dniach ginęli liczni cywile. Charków jest pod ogniem codziennie i wygląda to tak, jakby agresor chciał doprowadzić do sytuacji, gdy miasto nie będzie nadawać się do życia.
Rosja niszczy energetykę Ukrainy i nabiera pewności siebie. Czy zwycięstwo Putina to kwestia czasu?
Słabnie też obrona nieba w strefie frontowej. Tu wróg coraz częściej atakuje lotnictwem, które zrzuca bomby kierowane. Ratunkiem – obok zachodnich systemów przeciwlotniczych i amunicji do nich (jedna antyrakieta do zestawu Patriot to 4 mln dolarów) – mogą być zachodnie samoloty. Dostawy F-16 spodziewane są wczesnym latem.
PAKIET PRZESZEDŁ. Jednak i jego półroczna odyseja, i głosowanie nad nim (mimo zgody Trumpa większość republikańskich posłów była przeciw) pokazują, że Europa nie może zdać się już na Stany, że musi wziąć odpowiedzialność i za siebie, i za Ukrainę. Bo tych 61 mld to być może ostatnie takie wsparcie USA. Nawet jeśli w listopadzie wygra Biden, dalsze decyzje mogą stać się zakładnikami kolejnej amerykańskiej „wojny domowej”.
Tymczasem w wywiadzie udzielonym w minionym tygodniu moskiewskiemu radiu minister Siergiej Ławrow nie pozostawił wątpliwości, że cele agresora są niezmienne: Ukraina to część „rosyjskiego świata”, ma być rosyjska, mówić po rosyjsku i tak wychowywać swoje dzieci.