Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co prawda nie rozumiem, czemu mają służyć “Parady Równości", bo chyba nie działają perswazyjnie na tych, którzy dyskryminują odmienność seksualną. Nawet się obawiam, że wprost przeciwnie: do agresji raczej prowokują. Czy skłaniają polityków do myślenia nad statusem prawnym par homoseksualnych? Wątpię. Zresztą załatwienie wysuwanych przez nich postulatów nie oznaczałoby zaniechania parad. Prowokacyjny charakter tych imprez, które widziałem na Zachodzie, i agresywność niektórych haseł u nas pozwalają sądzić, że raczej chodzi o przyciągnięcie uwagi, może nawet wywoływanie agresji, która będzie dowodem na dyskryminację. Bo już samo publiczne manifestowanie sfery tak intymnej, jak orientacja seksualna, budzi niepokój. Tego normalnie się nie robi. Zresztą - o ile wiem - większość osób homoseksualnych od czerwcowych manifestacji trzyma się z daleka.
Tak więc, po pierwsze, nie bardzo rozumiem cel parady. Ważniejsze jest jednak po drugie: przerażają mnie atmosfera i odruchy agresji, rzucanie kamieniami (albo jajkami) czy wznoszenie obelżywych okrzyków. Już sam zakaz przemarszu, prawnie więcej niż wątpliwy, uczynił z niego fakt medialny, wręcz wyzwanie. A samonapędzająca się maszyna zakazów, ich łamania, agresji nie przyczyni się ani do wzrostu tolerancji, ani do większej “czystości obyczajów".
Dodam jeszcze, że nie da się zwalczania tej dziwnej imprezy usprawiedliwić racjami chrześcijańskiej wiary. Ktoś już kiedyś uniemożliwił ukamienowanie kobiety, którą - proszę bardzo, to jest cytat - Prawo nakazywało kamienować.